Jeśli miałbym wybrać najbardziej pechowy dzień w moim życiu, ten z pewnością znalazłby się na pierwszym miejscu. Najpierw ten denerwujący chłopak i jego obrzydliwy papieros, którego spalał dymiąc jak smok, to później uciekający autobus. Widok odjeżdżającego środka transportu jeszcze bardziej wyprowadził mnie z równowagi, która od rana była zachwiana. Miałem ogromną chęć skręcić łeb temu gnojkowi. Patrzeć, jak jego pusta łepetyna toczy się po chodniku. Bezczelny dzieciak. Nie chciałem przyznać nawet przed samym sobą, że przegapiłem pojazd z własnej winy. Mogłem być mniej zatracony w naszej słownej potyczce. Gdybym darował sobie wszczynanie awantur, może właśnie dojeżdżałbym na przystanek, skąd miałem rzut beretem do miejsca swojej pracy.
Co teraz pomyśli sobie biedny staruszek, kiedy dowie się, że nie otworzyłem cukierni? Klienci jak i sam właściciel będą zawiedzeni. Nawaliłem po całości. Chciało mi się krzyczeć ze złości. Pozostało mi usiąść i rwać włosy z głowy. Taksówka nie dojedzie tak szybko. Chociaż czy miałem jakiekolwiek wyjście? Tylko ona mi pozostała. Ale... Może i bym mógł ją zamówić, gdyby bateria w telefonie wytrzymała odrobinę dłużej. Kolejny punkt do zapisania na liście beznadziejnych przypadków tego dnia. Jasna cholera. Ten dzień się dopiero zaczął. Co to będzie pod koniec?
Chłopaka przed straszną śmiercią przez uduszenie uratowało przyjście jakiejś dziewczyny. Była to piękna kobieta o zapadającej w pamięć urodzie. Czarnowłosy nie spodziewał się jej w takim miejscu, sądząc po jego reakcji. Nie za bardzo wiedziałem jaka relacja ich łączyła. Patrząc jednak na zachowanie tej dwójki, mogłem posunąć się do stwierdzenia, że byli... parą? To jak matkowała mu, mogło potwierdzić moją teorię. Wydawali się być w podobnym wieku.
W przeciwieństwie do chłopaka, była całkiem miła. Łatwo złapałem z nią kontakt. Krótka rozmowa pozwoliła mi choć na chwilę zapomnieć o beznadziejności sytuacji, w której się znalazłem. W dodatku poczęstowała mnie kawą. Przyjąłem z grzeczności kubek. Niestety nie była to herbata, którą ceniłem o wiele bardziej niż kawę. Nie mogłem jednak kręcić nosem. Szczególną satysfakcję sprawiło mi upicie łyka gorącego napoju przy akompaniamencie narzekań chłopaka. Ciągle powtarzał, że to jego latte. Cóż... była. Posłałem mu uśmiech, licząc na scenę zazdrości.
- Mów mi Rhys, a nie jakiś per pan - powiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy dziewczyna po raz kolejny zwróciła się do mnie w ten sposób. - Twój chłopak jest aż taką niezdarą, że nie mógłby podrzucić mnie swoim motocyklem pod cukiernię nieopodal?
Posłałem chłopakowi znaczące spojrzenie. W sumie wyglądał na niezdarę, a nie chciałem mieć na sumieniu jego marnego żywota. Co, jeśli faktycznie spowodowałby wypadek w taką pogodę? Przewrócił wraz z motocyklem i umarł na moich oczach? Byłaby ogromna tragedia, szkoda takiego pięknego... motocyklu. To byłaby prawdziwa strata.
- Może pożyczysz mi swój pojazd? - zapytałem chłopaka z niewielką nadzieją, że dotrę dziś na czas do pracy. Kolejny autobus miałem za kilkadziesiąt minut. Do tego czasu właściciel osobiście pojawi się w lokalu i zauważy moją nieobecność. Jak bardzo się na mnie zawiedzie... - Oczywiście odebrać go mógłbyś jak tylko dojechałbyś autobusem na miejsce. Uznałbym to za przeprosiny za twoje niegrzeczne zachowanie wobec mnie, młody.
Hidden?
494 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz