Drobna uwaga. Na pewno umrzecie.
- Markus Zusak, Złodziejka książek
Cholernie martwiła się o tego dupka, który dał się pociąć nożem. Z jego niewyparzonym językiem nie będzie się nudziła, o nie. Z drugiej strony zamartwiała się też o Noah, który nie dość, że przyłapał ją i Hiddena w dwuznacznej sytuacji, to jeszcze zdawał się być przybity czymś innym. Prawda była taka, że londyńskie środowisko wciąż było dla niej nowe, odkrywała je po kawałku...zaczynając od mafii, postrachu ulic. Musiała jednak w tym momencie wybrać, do kogo się odezwie: czy przegada z Hiddenem to, co się wydarzyło na zapleczu... czy zapytała Noah, co go gryzie? Nim podjęła decyzję, decyzja podjęła się sama. Nie mogła zostawić tego debila samego z krwawiącym bokiem.
- Hide! - sama nie wiedziała, czemu go nazwała tym zdrobnieniem - Czekaj! - przyśpieszyła kroku, niemal biegnąc za mężczyzną.
Dogoniła go, gdy przysiadł na ławce przy jakimś blokowisku. Przyglądał się sączącej krew ranie z takim zainteresowaniem, z jakim dzieci oglądają filmy dla dorosłych.
- Ty cholerny debilu - syknęła - Wstawaj i idziemy, bo się wykrwawisz.
- A dopiero byłaś taka miła z tymi miękkimi ustami.
Na wspomnienie o pocałunku zapiekły ją usta, jakby dopiero teraz przypomniała sobie, co zrobiła. Była trzeźwa, alkohol nie mógł usprawiedliwić jej zachowania...czemu więc to zrobiła? Dobre pytanie...
Najdelikatniej, na ile pozwoliły jej zszargane nerwy, ujęła go za łokieć i podciągnęła do góry. Pozwoliła, by objął ją ramieniem i przerzucił chociaż część ciężaru ciała na nią. Bez słowa skręciła w prawo, kierując się do apartamentu Zeno, później zabierze Hiddenowi telefon i powiadomi wszystkich, gdzie są.
W windzie chłopak zbladł, najwyraźniej wypity alkohol podjechał mu do gardła. Gdy już znalazła cholerne klucze i posadziła gagatka na krześle, ponieważ sofy w salonie było jej żal, zaczęła przeczesywać kuchnię i łazienkę w poszukiwaniu apteczki.
- Więc to tu mój brat cię umiejscowił? Niezwykłe. Nigdy nawet tu nie byłem, nie zaprosili mnie. Leah zapraszała mnie parę razy na obiad, ale ja nigdy nie... - urwał, widząc wyraz jej twarzy.
Podeszła do niego z wielkim plastrem i plastikową buteleczką w dłoniach. Chłopak syknął, gdy spsikała mu ranę preparatem. Nie była głęboka, po prostu wyciekło z niego więcej krwi, niż to było warte. Uśmiechnęła się półgębkiem, obserwując, jak jęczy z bólu. Wolałaby, żeby jęczał z innego powodu.
Może po prostu jestem napalona? Dawno nie dotykał jej mężczyzna, to fakt. Nie licząc tych razów, gdy nie wyraziła wcale na nie zgody, ktoś zadowolił ją w umiarkowanym stopniu tylko raz. Był to młody chłopak, młodszy od niej, sama nie wiedziała, ile dokładnie. Miała szesnaście lat i jej ciało nie było jeszcze do końca ukształtowane. Chłopak zdawał się dobrze wiedzieć, których partii dotykać, by sprawić jej przyjemność, zapewne był do tego szkolony, odkąd skończył dwanaście lat. Zagwarantował jej niezapomnianą noc, pytał o zgodę za każdym razem, gdy miał zamiar ją dotknąć. Była między nimi czysta chemia, która zgasła nad ranem. Wysłano go do niej, by nauczył ją sztuki miłości, by ona także mogła zostać idealną kochanką...na szczęście krótko po tym zdarzeniu zmieniła właściciela, a co za tym idzie - została przeznaczona do czegoś innego. Czy można być napaloną, będąc dziewicą? Najwyraźniej tak. Jako wolny człowiek pragnęła doświadczyć wszystkich doznań, jakie oferowało życie.
Hidden wykrzywił wargi, gdy plaster zetknął się z jego skórą. Oczyszczanie rany zakończone sukcesem. Pomogła mu zdjąć koszulkę, która raczej nadawała się tylko do śmieci. Dopiero teraz miała pierwszą okazję, by zobaczyć na własne oczy jego wyczuwalne dłonią mięśnie - w niczym nie ustępował starszemu bratu, wyraźnie zarysowany "sześciopak" lśnił w świetle kuchennej lampy.
Gdy założyła mu dłonie na biodra, szybko złapał ją za nadgarstki i odsunął od siebie.
- Hej hej, ale po co chcesz mi zdjąć spodnie?
Wywróciła oczami, zaczynając ponownie się irytować.
- Musisz przecież się umyć, śmierdzisz na kilometr.
- Tylko, jeśli ty umyjesz się razem ze mną - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu
Znów wywróciła oczami.
- Spasuję, wolę nie taplać się w twojej krwi.
- To chociaż umyj mi plecki - ziewnął, nie kłopocząc się zasłanianiem ust
Parsknęła śmiechem, ale finalnie przystała na tę prośbę. O własnych siłach wszedł do łazienki, łapiąc się co jakiś czas ścian i ozdób w mieszkaniu, których większa część pospadała na ziemię. Bez słowa protestu dał się rozebrać, pozostając jedynie w bokserkach. W tym momencie Lan uświadomiła sobie, że nigdy jeszcze nie widziała męskości. Odwróciła głowę, gdy bokserki zsunęły się z bioder, na oślep pomogła mu je zdjąć od dołu.
- Rzucasz się na mnie i lecimy w ślinę, ale teraz nawet nie spojrzysz na mojego kutasa? - powiedział bełkotliwie.
Wstała z kolan, chcąc znaleźć się na wysokości jego głowy - znalazła się na wysokości, ale jedynie jego klatki piersiowej. Zadarła głowę i spojrzała mu w oczy, by nie korciło jej spojrzenie w dół. Wodziła oczami po jego twarzy, studiując ją dokładnie. Miał pieprzyk z lewej strony, tuż na ustami. Znów spojrzała mu w oczy, tym razem badając je dokładniej...miały tak ciemny odcień, że gdyby nie bliska odległość, może nie zauważyłaby, ze źrenice są nienaturalnie duże. Nachylił się, by złożyć na jej ustach pocałunek, ona jednak bez słowa popchnęła go w stronę prysznica. Na szczęście dla niej, sam umył większość swojego ciała. Coś było nie tak, czuła to w kościach. Nie musiała dobrze znać Hiddena, by zorientować się, że to nie jest jego standardowe zachowanie - był dziwnie milczący i pozwalał jej na wszystko, próbowała nawet go łaskotać, ale zareagował tylko cichym mruknięciem. W drodze do łóżka niemal zwalił się na progu sypialni, z trudem udało jej się nie wylądować z nim na ziemi. Nakryła go kołdrą po pachy i usiadła obok, nachylając się najpierw nad jego ustami, a potem nad klatką piersiową. Oddech miał krótki, przerywany, a serce łomotało mu tak szybko, że nie musiała być lekarzem, by wiedzieć, iż to nie jest normalne. Wstała, by wrócić do salonu po jego telefon.
- Nie odchodź. Zostań przy mnie. Wszyscy mnie zostawiają. - wyciągnął w jej stronę rękę
Spojrzała na niego z przerażeniem. Podeszła do niego szybko i ujmując ją w swoje dłonie, ścisnęła mocno. Patrzyła na jego blednącą z minuty na minutę twarz, nie chcąc zostawiać go nawet na sekundę. Trzeźwa kalkulacja sytuacji wygrała jednak nad ludzkimi instynktami, jak zawsze. Nic nie wskóra przecież bezczynnym siedzeniem, należało jak najszybciej podjąć jakieś kroki. Po niecałej minucie wróciła z komórką mężczyzny, przystawiła czytnik linii papilarnych do jego serdecznego palca u prawej dłoni i, szczęśliwie, telefon odblokował się. W łatwością znalazła na drugiej pozycji kontaktów nazwę "DUPEK". Musi chodzić o Zeno.
Nie pomyliła się.
- No, o co chodzi? - rozgrzmiał w słuchawce poirytowany głos
- Tu Lan, coś dzieje się z Hiddenem. Jesteśmy w apartamencie i...
- Już jadę - przerwał jej, a chłód w jego głosie spowodował, że przeszedł ją dreszcz.
Miała nadzieję, że mafios przyprowadzi ze sobą kogoś, kto będzie znał się na rzeczy. I, że się nie spóźni.
[Hidden?]
1104 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz