Nasza obecna sytuacja przerodziła się w coś czego się kompletnie nie spodziewałem, nawet w ich towarzystwie. Myślałem, że co najwyżej skończy się na tym, że Hide i Justin schleją się tak bardzo, że będę zmuszony odprowadzać ich do domów, co zawsze graniczyło z cudem. Zazwyczaj to moje mieszkanie było najbliżej i tam kończyli, rozjebani na kanapie w salonie.
Spotkaliśmy Lan i przyjaciela ze szkoły Justina, w klubie przywalił się jakiś facet, potem Hide i Lan napastowali się nawzajem w jakimś kącie i jeszcze Ci idioci którzy wyskoczyli na nas z nożem który przypominał jeden z tych które mam w kuchni. A skończyło się na tym, że zostałem sam na sam ze wstawionym i do tego płaczącym Justinem. Co prawda sam nie byłem specjalnie trzeźwy i nie pomagało to też w tym, że kompletnie nie wiedziałem jak zabrać się za to by go jakoś.. uspokoić? Pocieszyć? Po prostu zrobić cokolwiek żeby załagodzić sytuację i jak najprędzej zakończyć ten dziwny wieczór.
-.. a masz jeszcze na coś ochotę? Nie wiem jak ty, ale chyba napiłbym się jeszcze piwa. - rzuciłem mając nadzieję, że przyjmie propozycję. W końcu jak lepiej zapomnieć o chujowej sytuacji niż przez picie?
- Przed chwilą powiedziałem, że za dużo wypiłem. - westchnął cicho i przesunął dłonią po twarzy w celu wytarcia łez. To było bardzo dziwne, widzieć kogoś kto zawsze jest pewny siebie i żartobliwie każdemu dogryza płaczącego.
- No i? - wzruszyłem ramionami. - Możesz wypić więcej, nie zachowuj się jakbym znał Cię od wczoraj. Mam w domu jakieś piwo więc szybka odpowiedź ; tak czy nie?
- I pewnie te kraftowe? - zrobił kwaśną minę. - Czemu ty nie możesz pić jakiegoś normalnego?
- Mają więcej procentów niż zwykłe. Tak czy nie? Nie mam całej nocy. - bacznie obserwowałem jego minę i to jak się zachowuje. Jeszcze przed chwilą wydawał się taki skulony jak kopnięty szczeniak, teraz mu to trochę przeszło patrząc na jego odzywki. Może jednak dobrze, że nie nadaję się do takich sytuacji i nie jestem ekspertem w pocieszaniu? Może woli kiedy ktoś zachowuje się w jego stosunku normalnie, a nie z litością? Doprawdy śmieszne jest to jak mało o nim wiem, a od jakiego czasu go znam. Patrząc na to co się stało, ma dwie różne twarze.
- Jakbyś miał coś lepszego do roboty. - prychnął. - Ale niech będzie, przynajmniej dobrze się najebię.
- Taki jest zamysł, sam tego potrzebuję. - odwróciłem się na pięcie i zacząłem iść, chłopak szedł tuż obok mnie.
- Nie możliwe, niania potrzebuje się najebać? Do Ciebie pasuje bardziej siedzenie z lampką wina, jak taka wdowa jeszcze z kotem na kolanach.
Uśmiechnąłem się jedynie na jego głupi komentarz i przewróciłem oczami. Co prawda do wdowy mi daleko, ale gdyby tylko wiedział jaki temat tak naprawdę porusza. Ale pewne rzeczy jest jednak zachować tylko dla siebie.
[...]
Droga do mojego mieszkania nie trwała zbyt długo. Zajęło nam to chyba dwadzieścia minut, bo kiedy ten gigant narzucił tempo nie było mowy o wleczeniu się. Większość tego spaceru nie odzywaliśmy się do siebie, nam obojgu było całkiem dobrze w takiej ciszy. Zdałem sobie sprawę, że chyba tak naprawdę nigdy nie mieliśmy w jakikolwiek sposób okazji pobyć sam na sam. Zazwyczaj widywałem go przy spotkaniach całą grupą lub też z Elodie.
- Czemu wy wszyscy macie takie odjebane mieszkania? To jakaś konkurencja czy co? - mruknął wchodząc do środka. Przez chwilę chyba stracił równowagę bo zachwiał się i oparł o ścianę w korytarzu.
- Moje mieszkanie przy willi rodziców Zeno to nic. - mruknąłem zamykając za nami drzwi. Białowłosy już kierował się do salonu jednak kiedy zobaczył moje spojrzenie westchnął ciężko i zdjął buty. Co z tego, że jest pijany i przeszedł swego rodzaju kłótnię z przyjaciółmi. Nie będzie mi w domu brudził więcej niż to konieczne.
Podczas gdy ten wyłożył się na kanapie ja poszedłem do kuchni w celu wyciągnięcia dwóch piw które chłodziły się tam już od jakiegoś czasu. Gdy wróciłem do towarzysza ten zakrywał twarz dłońmi, domyśliłem się, że ta chwila samotności wystarczyła mu by znowu o wszystkim pomyśleć. Z westchnieniem usiadłem na podłodze żeby nie walczyć z nim o miejsce na kanapie.
- Słuchaj, nie jestem jakimś ekspertem w tych sprawach ale wszystko się ułoży. Zawsze tak było, wątpię, że Ty i Hide nie pogodzicie się w przeciągu dwóch dni. A co do tego drugiego..
- Noah. - mruknął.
-.. no właśnie Noah, to też twój przyjaciel nie? To co dzisiaj zobaczył musiało mu nieźle pomieszać w głowie i dał się ponieść emocjom. Jak ochłonie to na pewno sam się do Ciebie odezwie, a jeśli nie sam to zrobisz i na spokojnie sobie wszystko wytłumaczycie. - zakończyłem swój mały wykład "motywujący" i bacznie obserwowałem to co robi.
Zdjął dłonie z twarzy, widać było, że jego policzki są znowu wilgotne. Spojrzał mi prosto w oczy, jednak nie odwróciłem głowy. Pozwoliłem by wpatrywał się we mnie, czułem się jakby minęło co najmniej pięć minut zanim w końcu coś z siebie wykrztusił.
- Czemu ze wszystkich ludzi, to Ty, który zazwyczaj najbardziej po mnie jedzie, musi mieć rację co?
- Bóg tak chciał. - zaśmiałem się cicho i czując, że sytuacja jest w miarę stabilna zająłem się otwieraniem butelek o których na chwilę zapomniałem. - Staraj się o tym już dzisiaj nie myśleć. Jutro też jest dzień, a dzisiaj po prostu się napierdolmy i prześpijmy z tymi wydarzeniami.
<Justin?>
888 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz