Musiałam przyznać, że start mojej pracy był dość trudny. Ale jak to się mówi młody umysł chłonie informacje jak gąbka i na szczęście tak też było ze mną. A może to zasługa zaskakująco miłej kobiety którą wyznaczono na mojego przewodnika? Wydawało mi się jednak, że na co dzień taka nie jest, bo reszta współpracowników była kompletnie zszokowana jej zachowaniem. Nie umknęło też mojej uwadze to, jak starała się stać blisko mnie i nie stroniła od "przypadkowych" dotknięć. Była piękna i tak bardzo jak mi to schlebiało, nie gram dla tej drużyny.
Umawianie spotkań, odbieranie telefonów i sterty papierów do wypełnienia leżały w zakresie moich obowiązków. Moje stanowisko pracy zostało umieszczone przed samym biurem Harpera, co było dla mnie dużym plusem. Moim zadaniem było zbieranie informacji dla Jaydena więc pozycja była idealna ; nikt nie mógł dostać się do jego biura bez jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Co prawda jak na razie nie działo się nic szczególnego, ale była to kwestia czasu. Szef gangu, firmy i właściciel klubu, wszystko w jednym budynku. Coś musiał się w końcu zdarzyć.
Wszystko co znajdowało się na moim biurku było starannie ułożone, w końcu czyste stanowisko pracy to podstawa. Przeglądałam właśnie dokumenty które czekały na mnie od samego rana gdy się tu pojawiłam, jednak zanim zdążyłam jakkolwiek się nimi zająć usłyszałam czyjeś kroki. Podniosłam głowę znad papierów, a moim oczom ukazała się rudowłosa Jaylah. Złapanie jej imienia wśród biurowych plotkarek nie było trudne, a jak się okazało jest ona bardzo dobrą znajomą Harpera. Od samego początku wiedziałam, że będzie kłopotem, ale okazuje się, że większym niż myślałam.
- Przepraszam. - odezwałam się kiedy ta minęła mnie bez chociażby przelotnego spojrzenia.
- Co? - odezwała się już na sam start podirytowana, ale zatrzymała się w miejscu i odwróciła w moją stronę. - Czego chcesz? To nie ja jestem od twojego niańczenia.
- Pan Harper jest w trakcie rozmowy z Panem Burtonem, kategorycznie zabronił kogokolwiek wpuszczać, jeśli nie był wcześniej umówiony. - powiedziałam spokojnie.
Ta jedynie przewróciła oczami na moje słowa i chciała ponownie ruszyć w stronę drzwi. Poderwałam się z miejsca i szybko znalazłam się przed nią, teraz to ja byłam podirytowana. Na miłość Boską czy ona jest dla wszystkich taka opryskliwa?
- Nie rozumiem, dlaczego jest Pani dla mnie taka niemiła, ale ja po prostu chcę dobrze wykonywać swoją pracę. Skoro nie chce Pani odpuścić, to proszę mi pozwolić zapytać czy mogę Panią przepuścić. - powiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
Patrzyła na mnie przez kilka chwil z widocznym zainteresowaniem którego kompletnie nie zrozumiałam jednak w końcu z westchnięciem skinęła głową. W duchu zadowolona z tego małego zwycięstwa zapukałam do drzwi. Słysząc "proszę" otworzyłam je lekko i weszłam do środka. Zastał mnie niezbyt zaskakujący widok ; obaj mężczyźni siedzieli wygodnie w swoich fotelach, a na biurku stały dwa kubki z kawą którą swoją drogą osobiście im wcześniej zrobiłam.
- O co chodzi? - rzucił Vincent, on również jakoś dziwnie mi się przyglądał.
- Pani Jaylah West do Pana. Czy mogę ją wpuścić? Zdaje się, że ma jaką ważną sprawę.
- Ach no tak. - przetarł twarz dłonią. - Miała przyjść, kompletnie zapomniałem.
- Nic nowego. - rzuciła rudowłosa która nie czekając na mnie wprosiła się do pomieszczenia. - A skoro już tu jesteś to zrób mi kawę.
- Dobrze. - skinęłam potulnie głową jednak w środku aż się we mnie zagotowało.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Co za bezczelna dziewczyna. Przyrzekam gdyby nie ten cały akt uroczej i miłej sekretarki dała powiedziałabym jej kilka słów od siebie. Skierowałam się do windy i wybrałam piętro biurowe po to by zrobić jej tę cholerną kawę. Rozmyślałam nawet to czy by jej do niej nie napluć. Podczas tej krótkiej przejażdżki windą postanowiłam spojrzeń znudzona na swoje paznokcie i wtedy zrozumiałam o co chodziło z tymi dziwnymi spojrzeniami. Nawet nie zauważyłam kiedy rękawy mojej kaszmirowej białej bluzki podsunęły się do góry. A może to ja sama zapomniałam je opuścić po podwinięciu? W każdym razie dzięki temu siniaki na moich przedramionach były w pełni przed nimi zaprezentowane. Szybko naprawiłam błąd i opuściłam rękawy karcąc się w myślach. Zaraz po moje kwalifikacyjnej spotkałam się z Jaydenem, co prawda było to spotkanie w miejscu publicznym ale nadal nie szczędził sobie na agresji. Dokładnie to czego potrzebowałam w sytuacji gdzie miałam się nie wychylać; miałam nadzieję, że nie odchodziłam ich na tyle by nie poruszyli między sobą tego tematu.
< Vincent? >
708 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz