Nie zwlekając dłużej wsiadłem do samochodu i pokierowałem się wprost do villi, gdzie miałem nadzieję zobaczyć się z całą pozostałą elitą Pangei. Właściwie to była taka główna grupa i chyba tylko oni mieli ze mną większa styczność. W drodze zastanawiałem się czy powinienem opowiadać im o wszystkich zdarzeniach jakie miały miejsce i czy aby na pewno nie zwariowałem biorąc sobie na wychowanie dwie całkowicie odosobnione dziewczyny - Lan i Lydie. Przecież to było niemal pewne, że nie spotka sie to z aprobatą większości nawet jeśli nikt nie powie tego głośno. Nikt stamtąd nie miał w zwyczaju mi się sprzeciwiać, no chyba, że mowa o Hiddenie, który jako jedyny lubił ryzyko tak wielkie, że pistolet przy jego skroni ze strony brata to nadal za mało.
Zaparkowałem w głębi lasu, a wchodząc do środka od razu doszły mnie krzyki i stukanie dochodzące z głównego biura. Co jak co, ale nie spodziewałem się, że w ten dzień spotka mnie jeszcze więcej wrażeń i o tak późnej godzinie przyjdzie mi jeszcze rozdzielać Hide i Justina. Najgorsze w tej dwójce jest to, że chyba nikt do tej pory nie wie, który ma bardziej nierówno pod sufitem, a każda grubsza akcja z góry musi przewidywać plan pod tytułem: Co jeśli coś tej dwójce NAGLE odstrzeli i wszystko spierdolą.
-----
Po krótkiej reprymendzie każdy porozchodził się do pokoi, których akurat w tym miejscu nie brakowało. Sam do tej pory zastanawiam się jak mojemu ojcu udało się to wszystko utrzymać, ale skoro jest dyrektorem jednej z większych siedzi hoteli na całym świecie to nie ma się co dziwić, że na każdym kroku pojawiają się nowe potencjalne miejsca do zamieszkania. Mój pokój był jednym z większych, jednak wszystkie w miarę możliwości urządzone były podobnie. Elektryczny kominek, który włączyłem od razu po przekroczeniu progu drzwi zastępował mi oświetlenie pokoju, bo miałem wrażenie, że moje zmęczone oczy po całym tym dniu po prostu wypłyną. Pierwsze co zrobiłem to ściągnąłem czarną koszulę i przyjrzałem się małej stercie dokumentów leżącej na biurku. W tym momencie poważnie zacząłem się zastanawiać nad stanowiskiem swojej osobistej sekretarki, bo samemu ogarniać to wszystko niedługo nie dam rady. Pochłonięty przeglądaniem i czytaniem tego wszystkiego nawet nie spostrzegłem się, gdy do pomieszczenia weszła Elodie kompletnie nieświadoma tego, ze chwilowo myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Gdy tylko podeszła bliżej coś mnie tchnęło - odwróciłem się momentalnie i chwyciłem dziewczynę za nadgarstek unosząc go lekko do góry.
-....wybacz. - wyrwany z poprzedniego zajęcia po prostu się tego nie spodziewałem, a moja reakcja była mimowolna -Wystraszyłem się. - natychmiast puściłem jej rękę co najmniej tak jakby mnie poparzyła. - Nie zrobiłem Ci krzywdy?
-Pukałam, ale nie odpowiadałeś. - dziewczyna ze stoickim spokojem pokręciła głowa uspokajając mnie lekko, ale jednocześnie rozmasowując swój nadgarstek. - Przynajmniej wiemy, że refleks masz jeszcze w formie i nie jest z tobą tak źle jak wszyscy się spodziewają. - odpowiedziała skupiając się przez chwilę na papierach, które trzymałem w drugiej ręce. Zupełnie zignorowaliśmy fakt, że ja w sumie stałem półnagi (bez koszulki), a ona w satynowej koszuli nocnej pomykała po moim pokoju. Gdyby wparował tu ktoś pokroju Hiddena scenariusz tej nocy byłby w całości zredagowany po jego wyobrażeniach.
- Zawiadomienie o odsunięciu od sprawy ... - czytała na głos i każdym kolejnym słowem wydawała się być coraz to bardziej zdziwiona - Chwila, co? Odsunięto Cie od sprawy sadowej Leah?! Z jakiej racji? - Elodie wydawała się być wzburzona, z kolei ja prawie nie zareagowałem na to pismo.
- Uznano, że mógłbym kierować się emocjami i miałoby to wpływ na wynik rozprawy. - odkładając resztę na stolik skierowałem się do małego barku. Być może mój brat nazwałby mnie teraz pizda, ale czerwone, półwytrawne wino to było moje marzenie tego wieczoru. Do dwóch lampek nalałem adekwatną ilość (nieco poniżej połowy) i podałem swojej towarzyszce. Byłem zmęczony i nie miałem zamiaru trzymać przy niej swojego fasonu tak jak zawsze, dlatego zamiast na kanapie, usiadłem na ziemi na futerkowym, białym dywanie.
-Nie boisz się, że zniszczysz dywan? -w jej głosie dało się wyczuć lekkie rozbawienie kiedy dołączyła do mnie i w międzyczasie upiła łyk trunku. -Chociaż przy twoim majątku mógłbyś codziennie tworzyć nowe dzieło z wina na takim dywanie..
- Za takiego mnie masz? - również uśmiechnąłem się nieznacznie doganiając ją z piciem.
- Nie, ja po prostu stwierdzam fakty. - kątem oka widziałem, że zawiesiła na mnie wzrok, ale jej uśmiech w tym momencie momentalnie znikł. - Jak się trzymasz? - zapytała nieco ciszej tak jakby nie chciała by ktokolwiek inny to usłyszał oprócz mnie. Pokoje były wygłuszane, ale skąd mogła to w sumie wiedzieć.
To pytanie zdziwiło mnie jeszcze bardziej niż wcześniej jej obecność w pokoju. Nie wiedziałem co na nie odpowiedzieć, bo starałem się o tym wszystkim nie myśleć i zając teraźniejszością.
- Staram się... żyć tym co jest teraz. - uniosłem kieliszek i przyglądałem się cieszy znajdującej się wewnątrz delikatnie obijając nią o ścianki naczynia. To pierwszy raz kiedy ktoś z tej ekipy tak wprost zapytał o moje samopoczucie oprócz lukrecja. To oczywiste, że mężczyźni nie pytają o tak uczuciowe sfery przez co wydają się tacy niedostępni. - Lukrecja znalazła siostrę Leah i przyprowadziła ją do mnie. Siedzi u mnie w apartamencie więc nie bądź zdziwiona jak kiedyś ją tam zastaniesz.
-Masz zamiar ją zwerbować do Pangei? - zapytała po chwili namysłu. Śmiem twierdzić, że jej zaskoczenie i tak mogło być mniejsze niż pozostałej części drużyny kiedy tylko się o tym dowiedzą. - Jak to w ogóle możliwe...
- Nie wiem... - przerwałem jej kładąc się na miękkim dywanie, którego włosie delikatnie muskało mnie w plecy. - Ma tak cięty język, że mam ochotę ją związać i zamknąć w garażu, ale boję się, że coś podpali. -westchnąłem zamykając powieki. Nie wiem sam dlaczego się tak otworzyłem, ale Elodie była już na tyle długo w moim otoczeniu, że nie wydawała się potencjalnym wrogiem, który może wykorzystać to przeciwko mnie.
- Nie wiem... - przerwałem jej kładąc się na miękkim dywanie, którego włosie delikatnie muskało mnie w plecy. - Ma tak cięty język, że mam ochotę ją związać i zamknąć w garażu, ale boję się, że coś podpali. -westchnąłem zamykając powieki. Nie wiem sam dlaczego się tak otworzyłem, ale Elodie była już na tyle długo w moim otoczeniu, że nie wydawała się potencjalnym wrogiem, który może wykorzystać to przeciwko mnie.
< Elodie?>
940 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz