Oburzyłem się słysząc słowa tego pyskatego dzieciaka. Jak mógł być mną obrzydzony? I czy on właśnie wyznał mi, że jest gejem? Nie bał się, że mógłbym okazać się jakimś homofobem, który spuściłby mu porządny łomot za samo oddychanie tym samym powietrzem? Wymamrotałem pod nosem wiele obraźliwych słów na temat tego rozpuszczonego smarkacza, ale nie za głośno, aby nie usłyszała tego urocza dziewczyna tego napuszonego kotka. Nie dało się ukryć, że naprawdę potrzebowałem środka transportu, więc darowałem sobie ponowne wykłócanie się.
Wsiadłem na ten przeklęty motocykl i pilnowałem, aby jak najmniej dotykać chłopaka. Jeszcze z wrażenia by nas wywrócił, a nie chciałem zginąć w taki sposób. Już widziałem te nagłówki w gazetach. Zapewne powstałaby z tego jakaś zmyślona, ckliwa historia. Nie chciałem być łączony w jakikolwiek sposób z tym dzieciakiem.
Na całe szczęście pod cukiernie dotarliśmy w jednym kawałku. Jedyne co ucierpiało, to moje włosy. Musiałem je na szybko zaczesywać palcami, aby nie wyglądały jak jakaś szopa. To odstraszyłoby moich stałych klientów. Musiałem wyglądać co najmniej dobrze.
Zaskoczyło mnie to co powiedział o swojej dziewczynie, a znaczy siostrze. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Więc Lukrecja nie była jego dziewczyną? Dzięki Bogu. Już zaczynałem jej współczuć gustu w wyborze chłopaka.
Dobrze, że z tej dwójki chociaż dziewczyna była rozsądna. Szczerze ją polubiłem. Była zdecydowanie lepszą częścią ich rodziny. Założę się, że ten cały Hidden to czarna owca. Pewnie sprowadza na swoją rodzinę same kłopoty i zmartwienia. Jakże by inaczej? Wystarczyło mi tylko kilka minut, aby o tym się przekonać. Aż krew się we mnie gotowała, jak przypomnę sobie, że nazwał mnie kozą. Kozą! Co to w ogóle miało znaczyć? Z żadnej strony nie przypominałem tego zwierzęcia. Jeśli miałbym znaleźć jakiś swoje zwierzęcy odpowiednik, byłbym jeleniem, dumnym i szlachetnym jeleniem, ale... nie. Jeleń to też złe określenie, ze względu na rogi, które mogły skojarzyć się komuś w mniej pozytywny sposób. Nie ważne.
- Ja ci dam bułeczkę cynamonową gówniarzu - wymamrotałem pod nosem, słysząc jego zachciankę. - I ja ci dam lalusiu. Ktoś powinien nauczyć cię manier i szacunku, chłystku.
Ruszyłem szybkim krokiem za nim. To w końcu ja miałem klucze do lokalu. Wyprzedziłem chłopaka i jako pierwszy podszedłem do drzwi. Na całe szczęście właściciel jeszcze nie przyjechał, więc dzięki temu nie widział mojego spóźnienia. Byłoby mi bardzo wstyd, że go zawiodłem. W sumie już było mi głupio z powodu spóźnienia. Miałem sporo roboty, tyle wypieków do przygotowania.
- Tylko niczego nie dotykaj brudnymi łapskami - powiedziałem do niego, otwierając drzwi, ruszając wgłąb sklepu.
Obserwowałem, jak chłopak rozgląda się po wnętrzu. Na pewno tu nie był, a przynajmniej nie rzucił mi się w oczy. Miałem nadzieję, że szybko sobie pójdzie i zniknie mi z oczu. Mogłem w sumie mu dać tę głupią bułkę, jeśli pięknie poprosi.
- Pośpiesz się, dziadku. Jestem głodny - odezwał się znów, wyprowadzając mnie tymi słowami z równowagi.
Mało brakowało, abym przekroczył wąską granicę i po prostu go na miejscu zamordował. Może mógłbym upchnąć jego martwe kawałeczki w jakimś wypieku i sprzedać jako nowość? Zatrzymałem się w drodze do drzwi prowadzących do kuchni. Świeżę wypieki były naszą specjalnością i naprawdę powinienem już dawno się za nie zabrać.
- Grzeczni chłopcy powinni wiedzieć, jak zwracać się do starszych. Okaż choć minimum szacunku, a i ja przestanę nazywać cie gówniarzem, między nami nie ma wielkiej różnicy wieku. I wyjmij też ręce z kieszeni, jak do kogoś mówisz - powiedziałem, mrożąc go spojrzeniem. Co za arogancki dzieciak. - Jesteś strasznie pyskaty.
Hidden?
560 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz