- Po tym, jak zobaczyłam, że białowłosy chłopak, wołał imię Opium, swojego kota. Podeszłam i puściłam kota z rąk, by pośpieszył do właściciela. Jednakże, zamiast iść, łasił się do mnie. Uśmiechnęłam się i go ognałam, by poszedł do właściciela. Oddaliłam się i ukryłam za rogiem, by móc się przyjrzeć, czy się odnaleźli. Jednakże, zanim się ulotniłam, zaczepiła mnie policja. Coś o podejrzanym podglądaczu czy coś takiego mówili. Próbowałam wyjaśnić, że przyszłam oddać kota, ale nie uwierzyli. Myśleli, że chciałam go ukraść. - przerwałam, gdy usłyszałam śmiech.
- Ty to masz pecha. Było się nie chować podglądaczu. - śmiał się między wypowiedzianymi słowami. To było zabawne, ale też straszne. - Co zrobiłaś dalej? - po chwili się uspokoił i spojrzał się na mnie z powagą wypisaną na twarzy.
- Musiałam szastać nazwiskiem matki. Gdy tylko je wypowiedziałam. Gliny się spięły i wyglądali na dziwnych. Wiedziałam, że nazwiska rodziców są znane, ale nie wiedziałam, że nawet gliny się mogą ich bać, albo szanować. Po tym wypuścili mnie, a ja mogłam wrócić do domu. Zapewne zadzwonili do przełożonego czy kogoś i powiadomili ich o tym albo zapomnieli. Nie zagłębiałam się w to, ale naprawdę nie chciałam wypowiadać tego nazwiska. Koniec opowieści. - powiedziałam i teatralnie się ukłoniłam.
Najwyraźniej to oboje nas jakoś uspokoiło, dzięki czemu mogliśmy wrócić do sali starszej siostry.
***
Droga do parku rozrywki, nie zajęła nam jakoś długo. Jednakże było ciężko znaleźć miejsce na parkingu, przed wejściem na teren parku. Gdyż co rusz zjawił się nowy samochód, z rodziną, czy też przyjaciółmi. W końcu po dwunastu minutach się udało znaleźć. To był cud, ale za to, jak wspaniały. O dziwo rozpoznałam dwa auta, które należały do osób, które widziałam już kilka razy. Nawet jeśli mogłam poznać ich kartotekę i nazwiska, to w tym momencie to nie grało żadnej przypisanej roli. To jest dzień, w którym mamy się bawić i śmiać, zamiast zajmować się pracą.
Jak tylko przekroczyliśmy bramkę wejścia, przywitały nas uśmiechy, śmiechy i pełne życia i pozytywnej zabawy. Tak wiele atrakcji, coś nowego, coś starego. Patrzyłam na wszystko, aż w końcu Mikey, trącił mnie, bym wróciła na ziemię. Pociągnął mnie na pierwszą atrakcję. Był to drapacz chmur, jest to kolejka górska. Chyba jest jedną z najwyższych i z największą ilością atrakcji. Jest tam woda, poczujesz wiatr we włosach, połkniesz przypadkiem jakieś robaki, spocisz się, zwrócisz, a nawet zemdlejesz. Nikt z miękkimi nerwami nie da rady. Wraz z Mikey'm ruszyliśmy do kolejny, gdy nadeszła nasza kolej. Cieszyłam się jak pięcioletnie dziecko, które w końcu może wsiąść i się bawić. Schowałam okulary przeciwsłoneczne oraz zamknęłam wszystkie kieszenie, by nic nie wypadło i się nie zgubiło. Tutaj się lepiej zabezpieczyć na wszelki wypadek. Złapałam za dłoń brata i trzymałam ją. Nerwy i stres mnie zjadał, nie wiem czemu, ale czułam strach. Mikey, tego nie pokazuje, ale czułam jak, jego mięśnie się napinają. Ścisnął moją dłoń. Przynajmniej tkwimy w tym razem i możemy się nawzajem wspierać. W trakcie naszej nieuchronnej zagłady i początku fantastycznego dnia.
***
Potrzebowaliśmy przerwy na odpoczynek. Odkąd tu jesteśmy, minęły z dwie może trzy godziny. Staraliśmy się wykorzystać ten czas na kolejki górskie. Od jednej do drugiej. Bez odpoczynku, może w kolejkach, ale tak to jedna za drugą. Teraz jednak siedziałam na ławce i piłam wodę. Mikey poszedł kupić watę cukrową, ona zawsze jest dobra. Mam się zastanowić nad kolejną atrakcją. Może samochodziki albo też zaczniemy wygrywać nagrody, ale to powinniśmy zrobić później jak już wszystkie inne atrakcje, zostaną zaliczone.
Mikey wrócił, wydawał się nieobecny. Zachowuje się tak, gdy jego telefon wywołał poruszenie albo też mógł kogoś zobaczyć. Przysiadł obok mnie i wręczył mi watę cukrową. Gdy chciałam się odezwać, pierwszy zabrał głos. Jakby przeczuwał to, że chce coś powiedzieć.
- Widziałem. Wydawało mi się, że widzę brata Haruto. Nie mógłby być tutaj. Prawda Mika. - spojrzał na mnie po tych słowach. Zamurowało mnie, bo sama miałam dziś wrażenie, że widziałam ducha.
- Wiesz, że to niemożliwe. Brat Haruto popełnił samobójstwo. Zrobił to pół roku po tym, jak dowiedział się o śmierci brata. Wiesz, jak blisko byli. To nie była twoja wina. Haruto wiedział na, co się pisze. - powiedziałam, ostrożnie dobierając słowa. Westchnęłam i wstałam z miejsca, po czym pociągnęłam brata za rękę, by przejść się i poszukać jakiegoś zajęcia oraz zjeść watę cukrową. Może dzięki zajęciu i kontynuacji zabawy, przestanie myśleć i dostrzegać coś, co jest zwiastunem przeszłości.
- Ty to masz pecha. Było się nie chować podglądaczu. - śmiał się między wypowiedzianymi słowami. To było zabawne, ale też straszne. - Co zrobiłaś dalej? - po chwili się uspokoił i spojrzał się na mnie z powagą wypisaną na twarzy.
- Musiałam szastać nazwiskiem matki. Gdy tylko je wypowiedziałam. Gliny się spięły i wyglądali na dziwnych. Wiedziałam, że nazwiska rodziców są znane, ale nie wiedziałam, że nawet gliny się mogą ich bać, albo szanować. Po tym wypuścili mnie, a ja mogłam wrócić do domu. Zapewne zadzwonili do przełożonego czy kogoś i powiadomili ich o tym albo zapomnieli. Nie zagłębiałam się w to, ale naprawdę nie chciałam wypowiadać tego nazwiska. Koniec opowieści. - powiedziałam i teatralnie się ukłoniłam.
Najwyraźniej to oboje nas jakoś uspokoiło, dzięki czemu mogliśmy wrócić do sali starszej siostry.
***
Droga do parku rozrywki, nie zajęła nam jakoś długo. Jednakże było ciężko znaleźć miejsce na parkingu, przed wejściem na teren parku. Gdyż co rusz zjawił się nowy samochód, z rodziną, czy też przyjaciółmi. W końcu po dwunastu minutach się udało znaleźć. To był cud, ale za to, jak wspaniały. O dziwo rozpoznałam dwa auta, które należały do osób, które widziałam już kilka razy. Nawet jeśli mogłam poznać ich kartotekę i nazwiska, to w tym momencie to nie grało żadnej przypisanej roli. To jest dzień, w którym mamy się bawić i śmiać, zamiast zajmować się pracą.
Jak tylko przekroczyliśmy bramkę wejścia, przywitały nas uśmiechy, śmiechy i pełne życia i pozytywnej zabawy. Tak wiele atrakcji, coś nowego, coś starego. Patrzyłam na wszystko, aż w końcu Mikey, trącił mnie, bym wróciła na ziemię. Pociągnął mnie na pierwszą atrakcję. Był to drapacz chmur, jest to kolejka górska. Chyba jest jedną z najwyższych i z największą ilością atrakcji. Jest tam woda, poczujesz wiatr we włosach, połkniesz przypadkiem jakieś robaki, spocisz się, zwrócisz, a nawet zemdlejesz. Nikt z miękkimi nerwami nie da rady. Wraz z Mikey'm ruszyliśmy do kolejny, gdy nadeszła nasza kolej. Cieszyłam się jak pięcioletnie dziecko, które w końcu może wsiąść i się bawić. Schowałam okulary przeciwsłoneczne oraz zamknęłam wszystkie kieszenie, by nic nie wypadło i się nie zgubiło. Tutaj się lepiej zabezpieczyć na wszelki wypadek. Złapałam za dłoń brata i trzymałam ją. Nerwy i stres mnie zjadał, nie wiem czemu, ale czułam strach. Mikey, tego nie pokazuje, ale czułam jak, jego mięśnie się napinają. Ścisnął moją dłoń. Przynajmniej tkwimy w tym razem i możemy się nawzajem wspierać. W trakcie naszej nieuchronnej zagłady i początku fantastycznego dnia.
***
Potrzebowaliśmy przerwy na odpoczynek. Odkąd tu jesteśmy, minęły z dwie może trzy godziny. Staraliśmy się wykorzystać ten czas na kolejki górskie. Od jednej do drugiej. Bez odpoczynku, może w kolejkach, ale tak to jedna za drugą. Teraz jednak siedziałam na ławce i piłam wodę. Mikey poszedł kupić watę cukrową, ona zawsze jest dobra. Mam się zastanowić nad kolejną atrakcją. Może samochodziki albo też zaczniemy wygrywać nagrody, ale to powinniśmy zrobić później jak już wszystkie inne atrakcje, zostaną zaliczone.
Mikey wrócił, wydawał się nieobecny. Zachowuje się tak, gdy jego telefon wywołał poruszenie albo też mógł kogoś zobaczyć. Przysiadł obok mnie i wręczył mi watę cukrową. Gdy chciałam się odezwać, pierwszy zabrał głos. Jakby przeczuwał to, że chce coś powiedzieć.
- Widziałem. Wydawało mi się, że widzę brata Haruto. Nie mógłby być tutaj. Prawda Mika. - spojrzał na mnie po tych słowach. Zamurowało mnie, bo sama miałam dziś wrażenie, że widziałam ducha.
- Wiesz, że to niemożliwe. Brat Haruto popełnił samobójstwo. Zrobił to pół roku po tym, jak dowiedział się o śmierci brata. Wiesz, jak blisko byli. To nie była twoja wina. Haruto wiedział na, co się pisze. - powiedziałam, ostrożnie dobierając słowa. Westchnęłam i wstałam z miejsca, po czym pociągnęłam brata za rękę, by przejść się i poszukać jakiegoś zajęcia oraz zjeść watę cukrową. Może dzięki zajęciu i kontynuacji zabawy, przestanie myśleć i dostrzegać coś, co jest zwiastunem przeszłości.
Mikey?
724 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz