Słyszałam całą rozmowę rozgrywająca się w salonie willi moich rodziców, jednak trzymałam bezpieczny dystans. Zeno doskonale wiedział, że stoję w korytarzu, bo raz na jakiś czas na mnie zerkał, ale przecież ja nie byłam niczemu winna, więc nie musiał się do mnie zwracać. Najbardziej martwiło mnie podejście wszystkich tu zebranych. Niektórych z nich łączyły naprawdę silne uczuciu do drugiej osoby, a Zen żonglował nimi jak piłeczkami z pianki. Nie czekając za długo postanowiłam tym razem załagodzić nieco Maxa. On i mój starszy brat bardzo długo się przyjaźnili, a przez ich znajomość przebyli już nie jedną kłótnię. Mniej czy bardziej poważną co prawda, ale zawsze wychodzili ze wszystkiego bez szwanku na relacji.
Zeszłam krętymi schodami na sam dół do siłowni i bardzo cicho skierowałam się do mniejszej salki. Max stał tyłem i aktualnie chyba był w trakcie przebierania, bo ściągał koszulkę. Otworzyłam usta, by się odezwać, jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak odwrócił głowę w bok na tyle by dostrzec mnie kątem oka.
-Kto tam? - jego ostry ton dotarł do moich uszu i konkretnie dał mi do zrozumienia, że chyba nie będzie lekko.
- Spokojnie. To tylko ja. - oparłam się o ściankę i uśmiechnęłam delikatnie, by rozładować napięcie narastające między nami. Nie ukrywajmy, że to ja zawsze robiłam tutaj za główny czynnik prowadzący do rozluźnienia atmosfery, nawet jeśli czasami wydawało się to niemożliwe. - Przyszłam zobaczyć, czy aby nie zrobisz sobie krzywdy z nadmiaru emocji.
-Nie wiem za kogo mnie masz, ale nie jestem aż tak impulsywny jak twój brat. Ja w porównaniu do niego jestem oazą spokoju. - czułam jakby trochę mi się tłumaczył co było kompletnie bezpodstawne.
Weszłam do środka i skierowałam się do maty rozłożonej tuż obok maszyny do ćwiczeń. Nie miałam zielonego pojęcia jak ona się nazywa, więc nawet nie chciałam robić z siebie debila. Usiadłam sobie na ziemi i przyglądałam się temu przyjemnemu widokowi, którym był półnagi Max aż zaczerwieniony od złości.
- Musisz się wyżyć? To taka metoda na złość? - przekrzywiłam głowę śledząc jego ruchy. Powoli siadał na te śmieszne cacko do podnoszenia ciężarków, a skupiając się aby poprawnie wszystko na nim ustawić nawet nie raczył mi odpowiedzieć. Domyślałam się, że wkurwiam go jeszcze bardziej niż był wkurwiony. - Zeno na pewno nie chciał być dla ciebie ostry. Stracił narzeczoną i...
-Nie usprawiedliwiaj go. - wysyczał przez żeby, ale nie wiem czy z irytacji czy tym razem z faktu, że rzucił na swoje barki tyle kilogramów.
-Nie robię tego. Wiem, że jest dla ciebie ważny, a ty jesteś jego prawa ręką. Nigdy nie wierzyłam w to, że obaj jesteście tacy gruboskórni i bezuczuciowi, więc daruj sobie taki opryskliwy ton. - westchnęłam sięgając po pilota mieszczącego się na małym, kawowym stoliku tuż obok mnie. Skierowałam główka urządzenia na radio tym samym włączając muzykę. Cicho, bo cicho, ale zawsze coś na rozluźnienie.
Po kilku chwilach wstałam, ściągnęłam z siebie luźna koszulkę ukazując szary, sportowy stanik i pokaźne mięśnie brzucha wyrobione na rurze. Założyłam na siebie ochraniacze, ale zanim skierowałam się urządzenie do pole dance'u postanowiłam nieco porozciągać się na ziemi. To była tez idealna okazja do tego, by porozmawiać z Maxem, z którym nie miałam za wiele wspólnego prze fakt, że nasz tryb życia bardzo mocno się wymijał.
-A ty z kim wybierasz się na bankiet? Z tego co wiem od rodziców to jesteś tam jednym z gości honorowych.
<Max?>
546 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz