niedziela, 12 września 2021

Od Lydii CD Zeno

Ciężko było mi zorientować się w całej tej sytuacji. Nie do końca byłam pewna co się tak właściwie stało. Z powodu rannego, ledwo żywego Hiddena udaliśmy się do apartamentu. Tyle byłam pewna. Za reszty nie dałabym sobie uciąć ręki.

Zeno kazał wyjść naszej trójce. Elodie zbliżyła się jeszcze na chwilę do szefa i wymieniła z nim porozumiewawcze spojrzenie, którego znaczenie znali tylko oni. Uważnie ich obserwowałam dzięki czemu nie umknął mi fakt przekazania broni. Westchnęłam ciężko. Blond piękność odwróciła się posyłając mi przy tym uśmiech i ruszyła przodem wychodząc z pomieszczenia. Zanim je opuściłam spojrzałam w stronę czarnowłosego i szczerze mówiąc za nic w świecie nie chciałabym być na miejscu ludzi stojących przed nim.
- Lydia? – słysząc głos Elodie od razu ocknęłam się i ruszyłam w jej stronę. Zaprowadziła nas do gabinetu Zeno. Zamknęła za nami drzwi i głośno wzdychając opadła na sofę stojącą pod jedną ze ścian. Schowałam ręce w kieszeni bluzy, a niejaki Rhys na polecenie El, jakim było skinienie głowy w bok, posłusznie usiadł tuż obok niej. Kompletnie nie wiedziałam co robić więc po prostu stanęłam przy oknie, które tak jak większość w posiadłości zajmowało praktycznie całą ścianę. Wpatrywałam się w leśny krajobraz licząc na to, że w niedługim czasie będę mogła wrócić do pokoju i spędzić trochę czasu z małolatą. – Jak się trzymasz po tamtym pobiciu? – zerknęłam w stronę dochodzącego głosu.
- Jest lepiej. Trzymam się – wzruszyłam ramionami wracając spojrzeniem do poprzedniego punktu.
- Jak do tego w ogóle doszło? W sensie jak to się stało, że znalazłaś się w takiej sytuacji? Co cię do tego wszystkiego skłoniło? – grad pytań, który na mnie spadł sprawił, że poczułam się nieswojo. Nie chciałam jednak wyjść na niegrzeczną. Kłamać? Prawda i tak w końcu wyjdzie na jaw. Mam wrażenie, że Zeno i tak już wszystko wie. Albo ktoś dowiedział się za niego, albo wyciągnął informacje od Zoe. Małemu zasrańcowi paszcza się niestety nie zamyka. Zwłaszcza jeśli ktoś zdobędzie jej zaufanie… co zazwyczaj nie jest trudne. – Jeśli nie chcesz możesz zachować to dla siebie – wzruszyła ramionami. – Ale wydaje mi się, że poznanie się lepiej nie jest taką złą opcją. Zwłaszcza, że najprawdopodobniej będziemy na siebie skazane – na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech. W tym przypadku raczej miała rację. Czułam, że Zeno mi nie odpuści i od tak nie wrócę do tego, gdzie byłam. Z jednej strony mnie to cieszyło. Nie muszę martwić się o bezpieczeństwo siostry. Teraz ma wszystko to czego jej potrzeba… Może źle oceniłam szefa Pangei?
- Moi rodzice od zawsze mieli problem z używkami- mruknęłam cały czas patrząc w las. – Kiedy w końcu odeszli zostałam sama z Zoe. Musiałam zapewnić jej godne życie. Nie mogłam pozwolić, żeby mi ją zabrali – kompletnie ignorowałam nieznajomego faceta, który siedział obok Elodie. Szczerze mówią miałam wrażenie, że jeszcze dzisiaj skończy z kulką między oczami. – Zaczęłam pracować na dwa etaty i dorabiałam jako dealer dla Pangei. Te brudne pieniądze wpłacałam na konto oszczędnościowe, bo młoda chce zostać prawnikiem. I tak sobie żyłyśmy do czasu aż poznałam Zeno, który szczerze mówiąc mnie uratował… - mruknęłam zaczynając już wszystko rozumieć. Swoją drogą dziewczyna, której praktycznie nie znam jako pierwsza poznała prawdę o moim zjebanym życiu. Może faktycznie musiałam komuś się wygadać, żeby móc to sobie ułożyć?
- Szczerze mówiąc rozumiem cię – posłała mi uśmiech, chcąc mi dodać przy tym wsparcia. Chciała powiedzieć coś jeszcze jednak przerwało nam otwarcie drzwi. Sytuacja była tak napięta, że dało się to wyczuć w powietrzu. Czarnowłosy nawet nie musiał dawać nam znaku do wyjścia. Blondwłosa wyszła przodem, a ja tuż za nią ignorując wszystko co działo się wokół.
- Muszę zapalić – mruknęłam i odeszłam w swoją stronę chcąc sobie choć trochę ulżyć.


<Elodie? Zeno? Rhys? Nie wiem? ._.>

604 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz