Odrobinę odetchnąłem, kiedy wraz z Taigą znaleźliśmy się w innym pomieszczeniu z dala od tych idiotów. Nie powiem, w pewnej chwili naprawdę myślałem, że pożegnam się z życiem. Może głupio zrobiłem, prowokując tego typka, ale milczeć też nie mogłem. Całe szczęście sytuacja szybko się rozwiązała i mogliśmy się rozejść. Nikt więcej nie ucierpiał. Zamierzałem załatwić sprawę z Marcusem jak tylko wykonają swoją robotę. Teraz postanowiłem odpuścić.
Będąc w pracowni, gdzie zwykle pracowała Taiga, nie mogłem ukryć swojej ciekawości. Rozglądałem się po wnętrzu z zainteresowaniem. Osobiście jednak wolałbym nie przyglądać się, kiedy zajmowała się swoim ,,pacjentem". Nie wiem jak bym zareagował na widok pokrojonego człowieka. Co prawda krwi się nie bałem, ale nie zobaczyłbym wtedy samej krwi, a coś zdecydowanie więcej. Narządy mnie nie kręciły i wolałem trzymać się od nich z daleka. To nie moja działka.
Osobiście nie uważałem, żeby to lekkie draśnięcie na policzku potrzebowało aż takiej troski, jaką otoczyła ją dziewczyna. Niemniej jednak nie oponowałem, kiedy Taiga chciała się tym zająć. Takiej pomocy nie mogłem odmówić. W innych okolicznościach bym po prostu przyłożył jakąś chusteczkę i zaczekał aż mała ranka przestałaby krwawić. Teraz siedziałem cierpliwie i czekałem aż skończy dezynfekować ranę.
Taiga miała rację, miałem ogromne szczęście, że kula jedynie mnie drasnęła. Jak dodała, nie będę miał nawet blizny. I dobrze, nawet lubiłem swoją twarz. Kula równie dobrze mogła znaleźć się w mojej czaszce, pozbawiając życia. Nie napawało to optymizmem, ale jak widać jakoś się wywinąłem i mogłem teraz tu z nią siedzieć. Otoczenie nie było najprzyjemniejsze, ale liczyło się towarzystwo. Naprawdę fajnie nam się rozmawiało, mogliśmy pożartować, a czasem brzmiało to jak niewinny filtr. Wszystko jednak zepsuł esemes, który przeszkodził w rozmowie.
Zmarszczyłem brwi, czytając jego treść. Był od Grega. Czekali pod moim samochodem i kazali jak najszybciej się ruszyć i odwieźć ich tyłki. No tak... robiłem dziś za szofera. Westchnąłem ciężko, chowając komórkę z powrotem do kieszeni. Kiedy dostałem pstryczek w nos, zamrugałem kilka razy zaskoczony. Widząc jednak uśmiechniętą Taigę tuż przede mną, sam się uśmiechnąłem i nie robiłem już skwaszonej miny. Mała ranka na policzku dała o sobie znać, gdy wykrzywiłem usta w uśmiechu.
- Nie jestem zwolennikiem kawy, preferuję herbatę, ale dla ciebie zrobię wyjątek - powiedziałem z jeszcze szerszym uśmiechem, powoli podążając za nią.
Taiga otworzyła już drzwi, przytrzymując je, bym mógł wyjść. Nie za bardzo mi się chciało już ją opuszczać. Najchętniej zostałbym jeszcze trochę. Godzinkę, może dwie lub kilka...
- A co do deseru, możesz wybrać cokolwiek ci się wymarzy - dodałem, zatrzymując się obok niej. - Wiesz, jestem najlepszym cukiernikiem w mieście.
Puściłem jej oczko, a widząc zabłąkany kosmyk jej włosów, założyłem za ucho, by nie przeszkadzał. Może troszeczkę zbyt długo się na nią zapatrzyłem, poświęcając najwięcej uwagi jej pięknym oczom, bo komórka dała o sobie znać po raz kolejny. Na usta cisnęły się przekleństwa. Dlaczego akurat teraz?
- Jak tylko odwiozę ich tyłki, będę miał chwilę wolnego - powiedziałem, zastanawiając się, jakie miałem dalsze plany na ten dzień. - Gdy już skończysz swoją robotę, mógłbym jeszcze dziś spłacić przysługę.
Postukałem palcem w policzek tuż obok draśnięcia.
- Podobno buziaki skutecznie leczą rany i działają przeciwbólowo - powiedziałem z cwanym uśmieszkiem, czekając na jej reakcję. - A mnie tak troszkę... boli.
Taiga?
520 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz