Słuchanie o rozterkach dziewczyny sprawiło, że myślami cofnąłem się do czasów kiedy byłem taki jak ona. Zwykły pionek w ogromnej grze o której nie miałem pojęcia, a robiłem to by zająć się moją matką. W tym przypadku była to jej siostra jednak na jedno wychodziło. Poczułem, że możemy być w pewnym sensie podobni do siebie ; oboje robimy to by członek rodziny mógł spokojnie żyć.
- Jeśli będziesz chciała happy meal to nie zdziw się, że Cię wyśmieję. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- A co masz do niego? Okej, może nie do końca można się nim najeść ale jest tam okropnie urocza zabawka. Znaczy, zazwyczaj jest okropnie urocza zabawka. Nienawidzę gdy wrzucają tam jakieś głupoty.
- Nie mogę się powstrzymać przed zapytaniem ile masz lat wiesz?
- Dwadzieścia i mogę dumnie przyznać, że czasami zamawiam happy meal.
- Co się dzieje z tym światem. - westchnąłem dramatycznie, na co moja towarzyszka fuknęła niby urażona. - Jesteś tylko cztery lata młodsza ode mnie, a czuję się jakby dzieliło nas co najmniej dziesięć.
- Może dlatego, że w duchu jesteś zgorzkniałym starcem? - zaśmiała się widząc jak unoszę zdziwiony brwi. Nie długo zajęło jej swego rodzaju przyzwyczajenie się do mojej osoby, ale z drugiej strony może to i dobrze. Zeno zdecydowanie nie zrobił na niej dobrego wrażenia i nie wzbudził w niej poczucia zaufania, więc może dobrze będzie jeśli we mnie znajdzie taką osobę. W końcu może dojść do takiej sytuacji w której nie powie czegoś ważnego jemu, a zwróci się do mnie.
- To się nazywa bycie wdzięcznym za wyrwanie ze "złotej klatki" i teraz już tylko potencjalny wjazd do Mcdonald'a. - pokręciłem głową z niewielkim uśmiechem, nie zapominając o specjalnym nacisku na słowo potencjalny.
- Widzisz? Chyba miałam rację. - zobaczyłem kątem oka, że skrzyżowała ręce na piersi. - A tak właściwie to planowałeś jechać do jakiegoś marketu czy masz coś innego do załatwienia?
- Najpierw musimy pojechać do pewnej osoby, sprawy biznesowe, że tak powiem. I nie musisz się martwić, możesz zostać w samochodzie albo iść razem ze mną. W obu przypadkach nic Ci się nie stanie bo to dość spokojna okolica.
- A czym się tak właściwie zajmujesz? - chyba zaczęła się interesować tym jaką tak właściwie pozycję zajmuję w Pangeii ponieważ po błysku w jej oczach widziałem, że na tych pytaniach ta rozmowa się nie skończy.
- Mam przydzielony teren którym się zajmuję. Dilerzy, dostawy, cały ten szajs. To ja zajmuję się tym kto wchodzi w te szeregi, nic nie dzieje się bez mojej wiedzy i zgody. A jeśli ktoś próbuje pokazać jakim to nie jest wielkim gangsterem to kończy pracę dla mnie, ujmując to delikatnie.
< Lydia?>
421 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz