poniedziałek, 30 maja 2022

Od Hiddena - CD Jaydena

 Widziałem... ciemność. W sumie przez większość tej pojebanej sytuacji miałem albo zakryte oczy, albo byłem nieprzytomny, albo moja twarz była chwilowo tak obita, ze krew spływająca mi z czoła po prostu uniemożliwiała widoki. Starałem się jak najbardziej opierać żeby przedłużać sytuacje. Nie wiadomo co strzeli tym kretynom do głowy i kiedy ostatecznie postanowią mnie odstrzelić. Chociaż..? To byłoby zbyt proste. Na pewno zdawali sobie sprawę z niefortunnej sytuacji w jakiej się znaleźli. Już od początku tego bagna dotarło do mnie, że to nie ja byłem celem tego wszystkiego, a porwanie mnie po prostu pokrzyżowało im plany. Oni jeszcze nie byli świadomi tego w jak ogromne gówno wdepnęli porywając się na chociażby dotknięcie mnie....

Wrzucony do bagażnika i pozostawiony sam sobie miałem dosłownie chwilę żeby przemyśleć sytuacje i wykluczyć ewentualne za i przeciw. Właściwie.... wszystko mi zabrali. Całego mnie przetrzepali, a jakby mogli to do dupy też by mi zajrzeli. Na całe szczęście nikt nie był aż takim zwyrolem by to zrobić i skończyło się jedynie na konfiskacie telefonu i wszystkich innych pierduł chociażby nawet takich jak biżuteria. Związane ręce, obita morda u zakneblowane nogi.... wykluczały niemalże wszystko. 

Jesteś w czarnej dupie, Hidden.

To jedyne zdanie, które teraz przeszło mi przez myśl. Mogłem tylko czekać na interwencje osób trzecich. Modlić się by Justinowi nic się nie stało i zdołał wszystko kropka w kropkę przekazać reszcie. Zeno takie sytuacje rozwiązywał błyskawicznie tym bardziej jeśli chodziło o członka jego rodziny. Nawet jeśli nie wyglądał na zaangażowanego w czasie takich sytuacji budził się w nim cholerny demon, który był w stanie odstrzelić niewinnego cywila na ulicy w zamian za informacje. Jedyne co teraz mogłem zrobić to po prostu nie pęknąć. Nie powiedzieć nic co mogliby wykorzystać przeciwko mnie lub Pangei. 

***

Chwilę później jak mniemam byliśmy już na miejscu, bo samochód zatrzymał się. Gdy tylko otworzył bagażnik ponownie założył na moją twarz worek i przez cały czas gdy mnie prowadził popychał mnie tak bym potykał się o wszystko co na swojej drodze spotkałem. Miał z tego niezły ubaw po czym już stwierdziłem, ze koleś ma bardzo nasrane na bani i nie będzie łatwym przeciwnikiem ani w rozmowie ani fizycznie. Schodziliśmy po schodach więc najprawdopodobniej zaprowadził mnie do jakiejś piwnicy. Starałem się zapamiętać konfiguracje pomieszczeń, słuchać z której strony otwierają się drzwi i gdzie skręcamy. Nie wiem czy to w tym momencie cokolwiek by dało lub pomogło, ale musiałem zrobić... cokolwiek. Po prostu nie chciałem tak umrzeć. Byłem przerażony, a trzeźwość umysłu i szybkie, taktyczne myślenie spowodowane było najprawdopodobniej buzującą we mnie adrenaliną.

W końcu zostałem rzucony o jakieś metalowe kraty jednocześnie zerwany został mi worek z twarzy. Uderzyłem dosyć mocno plecami o ściankę klatki (jak się okazało) przy czym wydała ona z siebie okropny, głośny dźwięk. Starając się chociażby usiąść usłyszałem podśmiechiwanie ze strony swojego oprawcy, a potem zauważyłem tylko przez smugę czarny włosów jak kuca naprzeciwko mnie.

-Tak się mnie boisz, że musisz mnie w klatce zmykać ze związanymi rękami i nogami? Nieźle.. - oddałem piłeczkę starając się mówić jak najbardziej płynnie, a na mojej twarzy mimo bólu wystąpił delikatny, prowokujący uśmiech.

-Nie szczekaj, młody. To wcale nie z mojego powodu tu siedzisz. - mówiąc to zatrzasnął niewielką kłódkę na zamknięciu klatki jako dodatkowe zabezpieczenie. - Musze Ci przyznać, ze jak na takiego młodzika to jesteś dosyć wkurwiający. Mógłbyś już po prostu zdechnąć?

- Nie byłoby Ci to na rękę. Lepiej się módl żebym czasem nie wpadł na myśl o samobójstwie, bo wtedy będziesz jeszcze bardziej w dupsku niż jesteś teraz.

- To może jednak obetniemy Ci tego palca? -burknął już chyba niezadowolony z mojego tonu

-  Nie udawaj cwaniaka, gnoju. O wiele bardziej przydam Ci się nienaruszony i w jednym kawałku. Na razie jesteś w komfortowej sytuacji, ale nie czuj się zbyt pewnie. Jeśli zrobisz coś co im się nie spodoba to jak myślisz... jak szybko was znajdą i rozstrzelają jak kaczki? - wymamrotałem odchylając głowę lekko do tyłu, by mógł napawać się moim zawistnym spojrzeniem. 


< Jay? :) >

646 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz