Cieszyłem się, że Max tak wszystko ogarnął właściwie w jedną noc, bo to wszystko co powiedzieli mi razem z Justinem musieli obgadać albo dzisiaj rano, albo w nocy. Co gdyby nawet nie było świadków? Mogłem nie startować do Justina. Gdyby nie on prawdopodobnie nic bym się nie dowiedział, a Hide doskonale wiedział co robi pozostawiając młodego białowłosego w ukryciu.
- Zeno? - z rozmyślań ponownie wyrwał mnie głos dziewczyny, która postawiła mi przed nosem herbatę z melisy. Czy ja naprawdę jestem tak nerwowy, że już teraz arystokratka czyta ze mnie jak z otwartej księgi. - Skoro już jestem w to wszystko wtajemniczona możesz… - próbowała usiąść na przeciwko mnie w fotelu, jednak jeszcze nawet nie zdążyła się odpowiednio zgiąć, a wyprostowała się niemal na baczność kiedy drzwi wejściowe ponownie trzasnęły. Tym razem do środka wpadła Lukrecja, której widok nawet mnie poderwał z miejsca siedzącego. Nie spodziewałem się jednak, że jej wytonowany wyraz twarzy skrywa rozjuszoną Melisse, która z impetem ominęła młodszą siostrę, stanęła przede mną i w sekundę zamachnęła się dłonią by ostatecznie sprzedać mi soczystego liścia w policzek. Moje jak i zdziwienie Blair w tej sekundzie spowodowało grobową ciszę na jakieś kilka minut. Ani jedna ani druga Pani Moretti nie zwracał chwilowo uwagi na dziewczynę, głównie z tego względu, że obie wiedział kim jest i nie zamierzały snuć spekulacji.
- Jak mogłeś być tak nierozważny i pozwolić na porwanie Hiddena! - Mel krzyknęła na mnie zamachując się po raz kolejny jednak już tym razem tuż przed swoją twarzą złapałem jej dłoń aby uniknąć ciosu i ją trochę ostudzić. - Wiesz co narobiłeś? Jak lekkomyślnym trzeba być, by wydać za darmo swojego młodszego brata! Wiesz do czego to doprowadzi? Londyńskie ulice spłyną szkarłatem przez TWÓJ UDAWANY STOICKI SPOKÓJ! - wykrzyczała mi prosto w twarz, a jej niebywale jasne (jak na włoszkę) oczy przeszył mnie na wylot. W tym momencie zacząłem też żałować, że Max i Melissa zanim ta wyjechała dosyć dobrze się dogadywali przez co prawdopodobnie ona wiedziała wszystko dużo wcześniej niż ja.
- Hidden nie jest idiotą. Nie da się zabić, a poza tym…
- Zamilcz! Idiotą to ty co najwyżej jesteś! - wyrwała swoją rękę i obróciła się spoglądając teraz na zszokowaną Blair, która nawet nie śmiała się odezwać. - Ty jesteś Blair Clarke, zgadza się? - tym razem pytanie skierowała do niej kompletnie mnie ignorując. Blondynka skinęła jedynie głową, a w tym czasie podeszła do niej Lukrecja, która położyła jej dłoń ramieniu.
- Przykro nam, że zostałaś w to wszystko wciągnięta, niestety ze względu na to nie możemy pozwolić Ci tak po prostu odejść i żyć dalej. - mówiła śmiertelnie poważnie na co Blair niemal podskoczyła odsuwając się od nich.
- Co wy pleciecie…. ja nie mam z tym nic wspólnego, chce wrócić do domu…
- No przykro mi bardzo, ale chyba nie sądziłaś, że po tym jak zdemaskowałaś szefa mafii i w sumie większość jego współpracowników wrócisz zwyczajnie do domu jak zawsze bez kompletnie żadnych zobowiązań.
- Za milczenie się płaci.. - zdecydowana Clarke podniosła wyżej głowę jakby właśnie chciała pokazać kto tu rządzi. Los chciał, że druga najstarsza z rodu Moretti była konkretnie wyprowadzona z równowagi porwaniem jej młodszego brata, a słysząc to jeszcze bardziej poczerwieniała ze złości w mgnieniu oka wyciągając pistolet zza marynarki i przystawiając Blair do czoła. To niestety był moment, w którym nie mogłem już stać i pokornie znosić humorów Melissy. Słysząc pisk swojej uczennicy interweniowałem i jeszcze szybciej niż jakakolwiek reakcja Mel złapałem za lufę pistoletu kierując go w sufit i niemal wyrywając siostrze rękę ze stawu. Stanąłem między nimi zasłaniając przy tym nastolatkę, wymownie spojrzałem na obie siostry po czym pozwoliłem im chwilę pomilczeć.
- Wystarczy. Daj jej spokój, jest wystarczająco przerażona. Nie jest zagrożeniem i niczego nie sprzeda.
- Dokładnie tak samo mówiłeś o Rhysie. - tym razem wtrąciła się Lukrecja, która była o wiele bardziej opanowana, jednak sądząc po jej czerwonych oczach musiała przepłakać pół nocy.
- To moje niedopatrzenie, za które nikt inny cierpieć nie będzie. - rozbroiłem broń Melissy i odłożyłem ją na szklany, kawowy stolik. - Trzeba znaleźć Hiddena. Mamy w ogóle jakieś punkty odniesienia?
- Oczywiście! - od razu wtrąciła się Melissa - Flo jeszcze nie wie, że my wszystko wiemy i również zjawi się na zebraniu, które zleciłeś. - to co właśnie powiedziała szatynka było jak grom z jasnego nieba. Jeśli uda nam się przejąć Florencię bez problemu powinniśmy odnaleźć Hide, dlatego czym prędzej odesłałem dziewczyny uprzednio mówiąc też Lukrecji jak bardzo uważnie musi teraz dobierać słowa przy Harveyu. Sytuacja zaczęła się naprawdę niepokojąco komplikować. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś tak bardzo trzymał nas w garści. Westchnąłem głośno jeszcze chwilę patrząc w stronę drzwi, gdy wyszły. Teraz już nie zamierzałem pozostawić drzwi otwartych i już za moment poszedłem w ich kierunku. Jednym sprawnym ruchem przekręciłem klucz w zamku, obróciłem się do nich plecami i z lekkim stuknięciem oparłem o czarne, skórzane obicie. (tak, czarne skórzane drzwi)
- Ma charakterek… - mruknęła nadal lekko wzburzona Blair. Prychnąłem pod nosem przeczesując czarne jak smoła włosy, odepchnąłem się od drzwi ponownie wracając na kanapę do salonu.
- Ty wcale nie jesteś lepsza. - zerknąłem kątem oka na stojąca nade mną dziewczynę. - Nie chcę Cię wystraszyć, ale wiesz za dużo żeby po prostu żyć sobie dalej na uboczu więc albo będziemy musieli Cię przetrzymywać siłą, albo…
-...ty chyba żar…
-... albo dołączysz do Pangei.
- Co wy pleciecie…. ja nie mam z tym nic wspólnego, chce wrócić do domu…
- No przykro mi bardzo, ale chyba nie sądziłaś, że po tym jak zdemaskowałaś szefa mafii i w sumie większość jego współpracowników wrócisz zwyczajnie do domu jak zawsze bez kompletnie żadnych zobowiązań.
- Za milczenie się płaci.. - zdecydowana Clarke podniosła wyżej głowę jakby właśnie chciała pokazać kto tu rządzi. Los chciał, że druga najstarsza z rodu Moretti była konkretnie wyprowadzona z równowagi porwaniem jej młodszego brata, a słysząc to jeszcze bardziej poczerwieniała ze złości w mgnieniu oka wyciągając pistolet zza marynarki i przystawiając Blair do czoła. To niestety był moment, w którym nie mogłem już stać i pokornie znosić humorów Melissy. Słysząc pisk swojej uczennicy interweniowałem i jeszcze szybciej niż jakakolwiek reakcja Mel złapałem za lufę pistoletu kierując go w sufit i niemal wyrywając siostrze rękę ze stawu. Stanąłem między nimi zasłaniając przy tym nastolatkę, wymownie spojrzałem na obie siostry po czym pozwoliłem im chwilę pomilczeć.
- Wystarczy. Daj jej spokój, jest wystarczająco przerażona. Nie jest zagrożeniem i niczego nie sprzeda.
- Dokładnie tak samo mówiłeś o Rhysie. - tym razem wtrąciła się Lukrecja, która była o wiele bardziej opanowana, jednak sądząc po jej czerwonych oczach musiała przepłakać pół nocy.
- To moje niedopatrzenie, za które nikt inny cierpieć nie będzie. - rozbroiłem broń Melissy i odłożyłem ją na szklany, kawowy stolik. - Trzeba znaleźć Hiddena. Mamy w ogóle jakieś punkty odniesienia?
- Oczywiście! - od razu wtrąciła się Melissa - Flo jeszcze nie wie, że my wszystko wiemy i również zjawi się na zebraniu, które zleciłeś. - to co właśnie powiedziała szatynka było jak grom z jasnego nieba. Jeśli uda nam się przejąć Florencię bez problemu powinniśmy odnaleźć Hide, dlatego czym prędzej odesłałem dziewczyny uprzednio mówiąc też Lukrecji jak bardzo uważnie musi teraz dobierać słowa przy Harveyu. Sytuacja zaczęła się naprawdę niepokojąco komplikować. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś tak bardzo trzymał nas w garści. Westchnąłem głośno jeszcze chwilę patrząc w stronę drzwi, gdy wyszły. Teraz już nie zamierzałem pozostawić drzwi otwartych i już za moment poszedłem w ich kierunku. Jednym sprawnym ruchem przekręciłem klucz w zamku, obróciłem się do nich plecami i z lekkim stuknięciem oparłem o czarne, skórzane obicie. (tak, czarne skórzane drzwi)
- Ma charakterek… - mruknęła nadal lekko wzburzona Blair. Prychnąłem pod nosem przeczesując czarne jak smoła włosy, odepchnąłem się od drzwi ponownie wracając na kanapę do salonu.
- Ty wcale nie jesteś lepsza. - zerknąłem kątem oka na stojąca nade mną dziewczynę. - Nie chcę Cię wystraszyć, ale wiesz za dużo żeby po prostu żyć sobie dalej na uboczu więc albo będziemy musieli Cię przetrzymywać siłą, albo…
-...ty chyba żar…
-... albo dołączysz do Pangei.
< Blair? >
899 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz