Bankiet rozkręcał się w najlepsze, a całe zebrane towarzystwo wpadało w coraz to większe upojenie alkoholowe. Do tej pory nie widziałem nigdzie Maxa co zauważyłem - poważnie martwiło mojego starszego brata. Tym bardziej teraz kiedy na sali pojawili się rodzice Lan i jej młodsza siostra Lien Mi nie chciałem stresować go dodatkowymi pytaniami. Siedziałem sobie z boku i po prostu obserwowałem całą tą sytuację sącząc kieliszek z szampanem już chyba…czwarty? Jeśli matematyka mnie nie zawodzi.
- Wyglądasz jakbyś albo był już nieźle zjarany, albo przymulony. - ku mojemu zaskoczeniu elegancko ubrany Justin przysiadł tuż obok mnie na pikowanej, białej kanapie przy okazji stukając się ze mną kieliszkiem.
Byłem w niemałym szoku, że Justin tak po prostu zaczął się do mnie odzywać po tym wszystkim. Istniała też szansa, że ten nieinwazyjny dialog po prostu jest niemym wyciągnięciem ręki w moją stronę. Zmierzyłem go delikatnie uświadamiając sobie, że w takim wydaniu widzę go pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w życiu. Biały garnitur jeszcze bardziej podkreśla jego urodę i siwe włosy
- Jestem po prostu jeszcze trzeźwy. - zaśmiałem się cicho nie chcąc zdradzać moich faktycznych powodów do obaw.
- Dobra ściema. - od razu podsumował, a ja z wlepionego wzroku w kieliszek automatycznie spojrzałem na niego. - Co Flo tutaj robi? - korzystając z chwili, gdy praktycznie nikt nas nie podsłuchiwał po prostu walnął prosto z mostu. Normalnie nie podejrzewałbym go, że zacznie taki temat w TAKIM miejscu. - Wróciliście do siebie czy znowu to jakiś przekręt? - upił łyk trunku cały czas patrząc gdzieś w głąb sali, byle tylko nie na mnie. - Jesteś tak obrotny, że ze mnie przerzuciłeś się na Lan, z Lan na Flo, a następnie będzie …
-Przestań. - przerwałem mu słysząc ile jadu płynie z jego tonu. Zraniłem go, ale on wcale nie pozostawał mi dłużny, a jego obecna postawa wobec mnie była jak przekręcany nóż wewnątrz ciała. - Może gdybyś zamiast wybuchać i dopisywać sobie do moich uczuć swój własny scenariusz po prostu ze mną porozmawiał to sprawa wyglądałaby inaczej.
- Sprawa wygląda bardzo przejrzyście więc stwierdziłem, że nie ma o czym rozmawiać. - burknął wyraźnie wyprowadzony z równowagi przez co ja już nawet nie kontynuowałem. Wiedziałem jaki jest Justin i że dopiero po czasie, gdy emocje opadną będziemy w stanie o tym normalnie porozmawiać.
Zerknąłem w stronę towarzystwa, a między mną, a moim przyjacielem zapadła grobowa cisza. W tym czasie akurat Flo kręciła się gdzieś obok stołów bardzo usilnie czegoś szukając. Nie spodziewając się kompletnie tego, że jest obserwowana wzięła do ręki dwa kieliszki i niepostrzeżenie do jednego z nich wrzuciła jakiś biały proszek. Widząc to od razu osłupiałem. Co tu się odkurwia? Co ona chciała z tym zrobić i dlaczego akurat tutaj? Bezceremonialnie udała się w stronę większej grupki, której niestety nie mogłem dobrze dostrzec w pierwszej chwili przez kręcących się dookoła ludzi. Dopiero w ostatniej chwili dostrzegłem, że ofiarą Flo padł nie kto inny jak Lan, której podała kieliszek uśmiechając się tak jakby chciała przeprosić ją za wszystkie krzywdy i porozmawiać. Zerwałem się jak poparzony chcąc interweniować wystarczająco szybko, ale jednocześnie nie zwracając zbytnio uwagi na całą tą sytuację. W momencie, gdy tylko chciałem ruszyć do przodu zatrzymał mnie mocny uścisk Justina, który jak widać również widział całe zajście.
-Hidden przestań robić za dobrego policjanta, wystarczy, że twoja siostra prowadza się z psem. - ponownie lekko zdziwiony zachowaniem przyjaciela otrzeźwiałem dopiero po chwili na tyle, by wyrwać rękę z jego uścisku.
- Możesz już przestać udawać, że Ci na mnie zależy. - zripostowałem zdając sobie sprawę jakie emocje może to wywołać u siwka, jednak w tej chwili nie zamierzałem się tym przejmować. Czym prędzej udałem się w stronę Lan w międzyczasie myśląc nad tym jak wytrącić jej kieliszek nie powodując przy tym zbytniego widowiska. Musiałem po prostu zrobić coś w swoim stylu czyli jakąś totalną głupotę, by nikt się nie pokapował. Widząc jak dziewczyna zbliża już kieliszek do swoich ust szybciutko przemknąłem obok niej wyrywając jej szkło z drobnej dłoni i obracając się niczym prawdziwy tancerz wyzerowałem zawartość.
- Takie dzieciaki jak ty nie piją takich rzeczy. - parsknąłem śmiechem widząc jej oburzoną i jednocześnie zdziwioną minę. Florencia za to wyglądała tak jakby zaraz miała upuścić swój alkohol, a jej mina wyrażała tak ogromne zszokowanie i przerażenie zarazem, że można by ją posądzić o zobaczenie ducha.
- Dlaczego… - mruknęła z przerażeniem blondynka wpatrując mi się głęboko w oczy. W oka mgnieniu odstawiła to co trzymała, podeszła do mnie i złapała mnie za rękę nerwowo błądząc wzrokiem po mojej twarzy.
- Standardowo Hidden psuje całą zabawę.. - Lan westchnęła z lekkim przekąsem kompletnie nieświadoma sytuacji. Gdy tylko Flo otworzyła usta by cokolwiek do mnie powiedzieć, ponownie sytuacja nabrała trochę innego toru, a między mnie a nią wszedł wkurwiony Justin. Nic nie mówiąc po prostu pociągnął mnie w stronę bardziej ustronnego miejsca, którym okazały się toalety. Niemal wepchnął mnie do środka przez co nieco się poszarpaliśmy i ostatecznie wylądowaliśmy w jednej z kabin. Być może to nawet lepiej, bo nikt nie będzie tego widział. Dużo wyższy i silniejszy ode mnie siwek przyparł mnie do jednej ze ścianek trzymając mnie mocno za koszulę.
- Kurwa mać dlaczego to zrobiłeś.. - niemal warknął.
- Ktoś musi grać tutaj największego pajaca. - zaśmiałem się przez co ten delikatni mną potrząsnął. To był gest niczym ‘Hidden ogarnij się!’. - Nie dam jej skrzywdzić.. - powiedziałem nieco ciszej widząc fakt, że jeszcze trochę a Justin wybuchnie niczym wulkan.
- Robisz krzywdę sobie, a przez to…- urwał, a jego twarz nabrała nieco innego wyrazu przez co sam się zaciekawiłem.
- Przez to co? - złapałem go za nadgarstek ręki, która mnie trzymał jednocześnie dając mu do zrozumienia żeby mnie w końcu puścił. - Przecież jestem Ci taki obojętny.. - zachichotałem zbliżając się do niego odrobinę bardziej niemal stykając się nosami. W tej chwili rozległ się ogromny hałas pękającego szkła i serii strzałów. Krzyki na sali bankietowej utwierdziły nas w przekonaniu, że ta sytuacja miała głębsze dno, a to był po prostu … początek. Czując powoli utratę kontroli nad swoim ciałem tym razem ja złapałem się przyjaciela, który usilnie chciał wybiec ratować pozostałych.
- Zostań tu. - szepnąłem. - Jesteś jedyną osobą, która widziała sytuacje. Jeśli coś mi się stanie tylko ty będziesz mógł coś powiedzieć..
- Ale.. moja siostra..
- Elodie tam nie ma, nasz kierowca odwiózł ją do domu. - rozluźniłem uścisk czując, że jego również puszcza. W tym samym momencie do łazienki ktoś wszedł. Nic nie mówił więc nie wiedziałem kto to jest. Słysząc strzały na głównej sali niemalże dałem mu do zrozumienia, że ma tu siedzieć i się nie ruszać. Była opcja, że ja wyjdę, a jego nawet tutaj nie znajdą, albo… że złapią nas obu.
Otworzyłem drzwi od kabiny tak żeby nie uchylić ich za mocno , a gdy tylko postawiłem krok poza nią od razu dostałem z bańki kończąc na podłodze. Ledwo co ogarniałem uświadamiając sobie, że w kieliszku albo był narkotyki mocniejsze niż te, które biorę, albo coś jeszcze gorszego.
- Ooo… a ty nie jesteś Lan Ho Choi. - burknął jakiś facet łapiąc mnie za włosy i obracając w swoją stronę. - Co tu poszło nie tak, Flo? - dopiero teraz zauważyłem, że zaraz za nieznajomym stała blondynka patrząca na mnie niemal ze łzami w oczach.
- On… ja… zaszła..
- Pomyłka? Doprawdy? Zauważyłem, że masz problemy z rozróżnieniem płci, ale że aż tak? Jak można podać pigułkę gwałtu nie tej osobie co trzeba? - lekko poirytowany odwrócił się w jej stronę przez co miałem wrażenie, że ona zaraz też oberwie.
- To może i nawet lepiej, że się pomyliła, bo to syn Harrisa, młodszy. Nawet przyda się bardziej niż azjatka. - zaraz za nimi wszedł do pomieszczenia nie kto inny jak Rhys we własnej osobie. Co za parszywy człowiek, zdradził nas i sprzedał.
- O to w sumie nawet lepiej. Zabierajcie go w takim razie. - nie mogąc się już nawet ruszać i sprzeciwiać po prostu pozwoliłem się wytargać przez okno przy tym raniąc się o kawałki wystającego szkła. Prawie cały czas starałem się zachować kontakt, jednak gdy tylko zostałem związany i wrzucony do jakiegoś samochodu dotarło do mnie, że i tak nie jestem w stanie z tym walczyć…
- Wyglądasz jakbyś albo był już nieźle zjarany, albo przymulony. - ku mojemu zaskoczeniu elegancko ubrany Justin przysiadł tuż obok mnie na pikowanej, białej kanapie przy okazji stukając się ze mną kieliszkiem.
Byłem w niemałym szoku, że Justin tak po prostu zaczął się do mnie odzywać po tym wszystkim. Istniała też szansa, że ten nieinwazyjny dialog po prostu jest niemym wyciągnięciem ręki w moją stronę. Zmierzyłem go delikatnie uświadamiając sobie, że w takim wydaniu widzę go pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w życiu. Biały garnitur jeszcze bardziej podkreśla jego urodę i siwe włosy
- Jestem po prostu jeszcze trzeźwy. - zaśmiałem się cicho nie chcąc zdradzać moich faktycznych powodów do obaw.
- Dobra ściema. - od razu podsumował, a ja z wlepionego wzroku w kieliszek automatycznie spojrzałem na niego. - Co Flo tutaj robi? - korzystając z chwili, gdy praktycznie nikt nas nie podsłuchiwał po prostu walnął prosto z mostu. Normalnie nie podejrzewałbym go, że zacznie taki temat w TAKIM miejscu. - Wróciliście do siebie czy znowu to jakiś przekręt? - upił łyk trunku cały czas patrząc gdzieś w głąb sali, byle tylko nie na mnie. - Jesteś tak obrotny, że ze mnie przerzuciłeś się na Lan, z Lan na Flo, a następnie będzie …
-Przestań. - przerwałem mu słysząc ile jadu płynie z jego tonu. Zraniłem go, ale on wcale nie pozostawał mi dłużny, a jego obecna postawa wobec mnie była jak przekręcany nóż wewnątrz ciała. - Może gdybyś zamiast wybuchać i dopisywać sobie do moich uczuć swój własny scenariusz po prostu ze mną porozmawiał to sprawa wyglądałaby inaczej.
- Sprawa wygląda bardzo przejrzyście więc stwierdziłem, że nie ma o czym rozmawiać. - burknął wyraźnie wyprowadzony z równowagi przez co ja już nawet nie kontynuowałem. Wiedziałem jaki jest Justin i że dopiero po czasie, gdy emocje opadną będziemy w stanie o tym normalnie porozmawiać.
Zerknąłem w stronę towarzystwa, a między mną, a moim przyjacielem zapadła grobowa cisza. W tym czasie akurat Flo kręciła się gdzieś obok stołów bardzo usilnie czegoś szukając. Nie spodziewając się kompletnie tego, że jest obserwowana wzięła do ręki dwa kieliszki i niepostrzeżenie do jednego z nich wrzuciła jakiś biały proszek. Widząc to od razu osłupiałem. Co tu się odkurwia? Co ona chciała z tym zrobić i dlaczego akurat tutaj? Bezceremonialnie udała się w stronę większej grupki, której niestety nie mogłem dobrze dostrzec w pierwszej chwili przez kręcących się dookoła ludzi. Dopiero w ostatniej chwili dostrzegłem, że ofiarą Flo padł nie kto inny jak Lan, której podała kieliszek uśmiechając się tak jakby chciała przeprosić ją za wszystkie krzywdy i porozmawiać. Zerwałem się jak poparzony chcąc interweniować wystarczająco szybko, ale jednocześnie nie zwracając zbytnio uwagi na całą tą sytuację. W momencie, gdy tylko chciałem ruszyć do przodu zatrzymał mnie mocny uścisk Justina, który jak widać również widział całe zajście.
-Hidden przestań robić za dobrego policjanta, wystarczy, że twoja siostra prowadza się z psem. - ponownie lekko zdziwiony zachowaniem przyjaciela otrzeźwiałem dopiero po chwili na tyle, by wyrwać rękę z jego uścisku.
- Możesz już przestać udawać, że Ci na mnie zależy. - zripostowałem zdając sobie sprawę jakie emocje może to wywołać u siwka, jednak w tej chwili nie zamierzałem się tym przejmować. Czym prędzej udałem się w stronę Lan w międzyczasie myśląc nad tym jak wytrącić jej kieliszek nie powodując przy tym zbytniego widowiska. Musiałem po prostu zrobić coś w swoim stylu czyli jakąś totalną głupotę, by nikt się nie pokapował. Widząc jak dziewczyna zbliża już kieliszek do swoich ust szybciutko przemknąłem obok niej wyrywając jej szkło z drobnej dłoni i obracając się niczym prawdziwy tancerz wyzerowałem zawartość.
- Takie dzieciaki jak ty nie piją takich rzeczy. - parsknąłem śmiechem widząc jej oburzoną i jednocześnie zdziwioną minę. Florencia za to wyglądała tak jakby zaraz miała upuścić swój alkohol, a jej mina wyrażała tak ogromne zszokowanie i przerażenie zarazem, że można by ją posądzić o zobaczenie ducha.
- Dlaczego… - mruknęła z przerażeniem blondynka wpatrując mi się głęboko w oczy. W oka mgnieniu odstawiła to co trzymała, podeszła do mnie i złapała mnie za rękę nerwowo błądząc wzrokiem po mojej twarzy.
- Standardowo Hidden psuje całą zabawę.. - Lan westchnęła z lekkim przekąsem kompletnie nieświadoma sytuacji. Gdy tylko Flo otworzyła usta by cokolwiek do mnie powiedzieć, ponownie sytuacja nabrała trochę innego toru, a między mnie a nią wszedł wkurwiony Justin. Nic nie mówiąc po prostu pociągnął mnie w stronę bardziej ustronnego miejsca, którym okazały się toalety. Niemal wepchnął mnie do środka przez co nieco się poszarpaliśmy i ostatecznie wylądowaliśmy w jednej z kabin. Być może to nawet lepiej, bo nikt nie będzie tego widział. Dużo wyższy i silniejszy ode mnie siwek przyparł mnie do jednej ze ścianek trzymając mnie mocno za koszulę.
- Kurwa mać dlaczego to zrobiłeś.. - niemal warknął.
- Ktoś musi grać tutaj największego pajaca. - zaśmiałem się przez co ten delikatni mną potrząsnął. To był gest niczym ‘Hidden ogarnij się!’. - Nie dam jej skrzywdzić.. - powiedziałem nieco ciszej widząc fakt, że jeszcze trochę a Justin wybuchnie niczym wulkan.
- Robisz krzywdę sobie, a przez to…- urwał, a jego twarz nabrała nieco innego wyrazu przez co sam się zaciekawiłem.
- Przez to co? - złapałem go za nadgarstek ręki, która mnie trzymał jednocześnie dając mu do zrozumienia żeby mnie w końcu puścił. - Przecież jestem Ci taki obojętny.. - zachichotałem zbliżając się do niego odrobinę bardziej niemal stykając się nosami. W tej chwili rozległ się ogromny hałas pękającego szkła i serii strzałów. Krzyki na sali bankietowej utwierdziły nas w przekonaniu, że ta sytuacja miała głębsze dno, a to był po prostu … początek. Czując powoli utratę kontroli nad swoim ciałem tym razem ja złapałem się przyjaciela, który usilnie chciał wybiec ratować pozostałych.
- Zostań tu. - szepnąłem. - Jesteś jedyną osobą, która widziała sytuacje. Jeśli coś mi się stanie tylko ty będziesz mógł coś powiedzieć..
- Ale.. moja siostra..
- Elodie tam nie ma, nasz kierowca odwiózł ją do domu. - rozluźniłem uścisk czując, że jego również puszcza. W tym samym momencie do łazienki ktoś wszedł. Nic nie mówił więc nie wiedziałem kto to jest. Słysząc strzały na głównej sali niemalże dałem mu do zrozumienia, że ma tu siedzieć i się nie ruszać. Była opcja, że ja wyjdę, a jego nawet tutaj nie znajdą, albo… że złapią nas obu.
Otworzyłem drzwi od kabiny tak żeby nie uchylić ich za mocno , a gdy tylko postawiłem krok poza nią od razu dostałem z bańki kończąc na podłodze. Ledwo co ogarniałem uświadamiając sobie, że w kieliszku albo był narkotyki mocniejsze niż te, które biorę, albo coś jeszcze gorszego.
- Ooo… a ty nie jesteś Lan Ho Choi. - burknął jakiś facet łapiąc mnie za włosy i obracając w swoją stronę. - Co tu poszło nie tak, Flo? - dopiero teraz zauważyłem, że zaraz za nieznajomym stała blondynka patrząca na mnie niemal ze łzami w oczach.
- On… ja… zaszła..
- Pomyłka? Doprawdy? Zauważyłem, że masz problemy z rozróżnieniem płci, ale że aż tak? Jak można podać pigułkę gwałtu nie tej osobie co trzeba? - lekko poirytowany odwrócił się w jej stronę przez co miałem wrażenie, że ona zaraz też oberwie.
- To może i nawet lepiej, że się pomyliła, bo to syn Harrisa, młodszy. Nawet przyda się bardziej niż azjatka. - zaraz za nimi wszedł do pomieszczenia nie kto inny jak Rhys we własnej osobie. Co za parszywy człowiek, zdradził nas i sprzedał.
- O to w sumie nawet lepiej. Zabierajcie go w takim razie. - nie mogąc się już nawet ruszać i sprzeciwiać po prostu pozwoliłem się wytargać przez okno przy tym raniąc się o kawałki wystającego szkła. Prawie cały czas starałem się zachować kontakt, jednak gdy tylko zostałem związany i wrzucony do jakiegoś samochodu dotarło do mnie, że i tak nie jestem w stanie z tym walczyć…
< Jayden? >
1303 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz