Zostałam w pomieszczeniu sama. Cholerny gnojek wydawał się być taki prosty, taki banalny w obsłudze i co się okazało? On podszedł mnie. Ewentualnie jeszcze Zeno mógł mu dokładnie powiedzieć kim jestem. Głośno westchnęłam i usiadłam na fotelu pana prezesa. Zerknęłam na ekran telefonu. Panicz nawet nie raczył odpisać. Nie czekając już dłużej na odpowiedź po prostu do niego zadzwoniłam. Kiedy tylko przestałam słyszeć sygnał zaczęłam mówić, nie czekając nawet na głupie „halo”.
- Pieski ci już doniosły? Mam nadzieję, że do mnie jedziesz - rozłączył się. Tak po prostu się rozłączył. Miałam ochotę zacząć wyrywać sobie włosy z głowy. Dlaczego oni byli tacy trudni? Tak cholernie irytujący. Została jeszcze ich siostra, z którą mogłabym coś ugrać ale z babami jest jeszcze gorzej. Czekając aż Zeno się pojawi trochę się nudziłam. Odpuściłam grzebanie w papierach wiedząc, że będę spalona. Jeśli nic bym nie znalazła to byłabym w ciemnej dupie.
Siedziałam z nogami na biurku czując się jak u siebie w domu. Nalałam wina do jednej z lampek i rozejrzałam się po biurku. Nic ciekawego nie zlokalizowała więc nie zostało mi nic innego jak wyżyć się artystycznie. Na karteczce samoprzylepnej narysowałam kutasa, dodałam strzałeczkę z dopiskiem „taki wygląd twój” i przykleiłam ją na ekran monitora.
Zanim Zeno uraczył mnie swoją obecnością w gabinecie minęło trochę czasu. Siedziałam głównie na telefonie przeglądając social media. Miałam związane ręce więc i tak nic lepszego bym nie zrobiła. Moretti wszedł do pomieszczenia ewidentnie niezadowolony z mojej obecności. Na jego widok uśmiechnęłam się ironicznie chcąc go jeszcze bardziej podburzyć.
- Musisz mieć naprawdę dobry powód żeby tutaj siedzieć – powiesił marynarkę na oparciu fotela, a ja podniosłam się z miejsca.
- Przeprosić chciałam. Patrz – wzięłam do rąk torcik, który zapakowany był w plastik z nazwą cukierni. – Upiekłam ci torcik.
- Przecież… – machnął ręką nie kończąc nawet zdania. Zajął swoje miejsce, na należnym mu miejscu. – No więc? – patrzył na mnie jak rozlewałam wino do szkła. Wręczyłam mu lampkę i opadłam się pośladkami o kant jego biurka.
- Bardzo przepraszam za moje karygodne zachowanie – stuknęłam swoim kieliszkiem w jego. – Ale tak ogólnie rzecz biorąc nie wiem dlaczego młoda tak to sobie do serca wzięła. Przecież to nic nie znaczyło – wzruszyłam ramionami.
- Będziesz musiała to wytłumaczyć jej – przewróciłam teatralnie oczami upijając łyk taniego wina. Okropne.
- Zrobię to przy najbliższej okazji. Na razie powinna sama to przetrawić. Może dojdzie do jakiś wniosków. Jeśli mam być szczera uważam, że totalnie do siebie nie pasujecie. Jest zbyt delikatna. Zastanawiam się tylko co takiego sprawiło, że tak się w tobie zadurzyła – spojrzałam w oczy mężczyzny i zmieniłam pozycję siadając teraz na blacie biurka. Moje nogi swobodnie zwisały nad podłogą.
- Pomogłem jej trochę – jedną ręką opierał się o ramię fotela i delikatnie masował sobie skroń. Ktoś zdecydowanie miał wszystkiego dość.
- No i już masz odpowiedź – dolałam wina do pustego naczynia. – Posłuchasz opinii drugiej baby? W sumie nie masz wyboru bo ni chuja nie dam ci spokoju i dobrze o tym wiesz. Plus grzecznie przeprosiłam więc moje grzechy zostały wybaczone, amen – sięgnęłam po ciasto. Położyłam je sobie na kolanach i palcem zaczęłam ściągać z niego słodką masę. – No więc po pierwsze powinna znaleźć sobie kogoś w swoim wieku. Kogoś tak samo niedoświadczonego jak ona. Przecież ona to by się ze wstydu spaliła jakbyś zdjął przy niej portki – mógłby to zrobić przy mnie. Nie obraziłabym się. Na samą myśl się rozmarzyłam i oblizałam palec w bardzo nieprzyzwoicie. – Chcesz trochę?
- Nie – wzruszyłam ramionami.
- Twoja strata. Jak chcesz to możesz mi się zwierzyć. Mogę być twoim konfesjonałem. To co mi powiesz zostanie między mną, tobą i bogiem. I zanim sobie pomyślisz dlaczego miałbyś mi zaufać… W sumie to nie masz do tego powodów ale przynajmniej w końcu wyrzucisz z siebie syf, który ci leży na barkach. Wbrew pozorom jestem bardzo dobrym słuchaczem. Jak mi opowiesz co ci leży na sercu możesz trzymać mnie bliżej siebie. Tak dla pewności – uśmiechnęłam się zadziornie i skończyłam pić ostatnie krople winka.
<Zeno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz