czwartek, 28 lipca 2022

Od Lukrecji - Do Harveya

 Jeszcze kilka dobrych godzin kisiliśmy się w willi. W międzyczasie przyjechała Melissa, Max i ta dziewczyna, o której wspominał mi przyjaciel, To chyba ona była powodem tego zamieszania z Zeno i cała ich kłótnia. Na całe szczęście nie musiałam już z nimi prowadzić rozmowy. Próbowałam jak najszybciej wyminąć wszystkich tam zebranych żeby nikt nie zauważył mojego zaczerwienionego policzka. Przecież gdyby Max się dowiedział to najpewniej wziąłby pistolet i wyleciał szukać tego zwyrola, który śmiał na mnie podnieść rękę. Oznajmiłam starszej siostrze, że na Zeno czeka tutaj tez jego 'koleżanka', dlatego lepiej by mieli na nią oko. 

- Przepraszam, ze do tego dopuściłem... - Harvey zwrócił się do mnie, gdy już siedzieliśmy w samochodzie w drodze powrotnej do domu moich rodziców. Cały czas siedziałam i wpatrywałam się w szybę, więc kiedy usłyszałam jego słowa westchnęłam cicho, aczkolwiek mój wzrok nadal wbity był w  krajobraz na zewnątrz. Szum silnika tak bardzo uspokajał...

- To nie twoja wina. Nie miałeś na to wpływu, a ja powinnam bardziej uważać. Nie spodziewałam się, że Rhys jest w stanie pociągnąć za spust, a byłby. - sięgnęłam do kieszeni po swój telefon żeby sprawdzić czy nie mam żadnych nowych wiadomości. To było jak widać dobre posunięcie, bo w tym momencie zauważyłam też, ze mam nieodebrane połączenie od taty z jakieś pól godziny temu. Teraz i tak nie było sensu do niego oddzwaniać, dlatego postanowiłam, że zrobię to jak tylko będziemy w domu. 

-Sam nie spodziewałem się, że mój brat będzie zdolny do podniesienia ręki na kobietę. Nie wiem co się z nim stało, zachowuje się kompletnie jak wariat.. - Harvey uderzył dłonią w kierownicę i pokręcił głową z niedowierzaniem. Był zły, ale nie wiedziałam czy na Rhysa, na siebie czy jeszcze z jakiegoś innego powodu. Być może nawet jego, takiego poważnego i zrównoważonego mężczyznę ta sytuacja przerastała. 

- W czasie tego zamachu, gdzie porwali Rhysa... Rhys był ze swoją dziewczyną. Szef Serpents zlecił ostrzelanie sali, ale nie wziął pod uwagę swoich ludzi, którzy są w środku. Prawie wszyscy zginęli. Chodzi mi oczywiście o szpiegów na imprezie. Niestety dziewczyna Rhysa też odniosła dosyć poważne obrażenia i zmarła w szpitalu. - spojrzałam na niego porozumiewawczo. Teraz kiedy wytłumaczyłam mu sytuację mógł lepiej zrozumieć swojego brata co też absolutnie go nie tłumaczyło, ale jednak... mieliśmy argumenty za tym, by faktycznie nie uważać go już za przyjaciela i kogoś kto na pewno będzie chciał uspokoić relacje między nami. 

Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się. Nie ze złości czy napięcia, ale raczej oboje próbowaliśmy dojść do tego jak rozwiązać całą tą sytuację bez zbędnego rozlewu krwi. Sama byłam w lekkim szoku, że Hidden zdecydował się wypuścić Rhysa wierząc mu jedynie na słowo, że nic nie powie. Weszłam do domu, zrzuciłam z siebie buty i zaraz po tym rozpuściłam tez włosy, bo teraz po takich emocjach nawet gumka na włosach mi przeszkadzała. Chciałam ruszyć w głąb domu, gdy mój cudowny mężczyzna stwierdził, ze ma co do tego inne plany łapiąc mnie za nadgarstek kiedy najmniej się tego spodziewałam i przyciągając do siebie tym samym odwracając mnie przodem. Byliśmy blisko, ale jednak takie sytuacje nadal sprawiały, że moje serce biło dużo szybciej i mocniej. 

- To może zmieniając temat i tą dziwną atmosferę porozmawiamy o czymś przyjemnym? - spojrzałam mu w oczy nie rozumiejąc co chodzi mu po głowie. Nie był typem zboczeńca więc taką wersje wykluczyłam już na samym wstępie. - Zamieszkaj ze mną Lukrecja. - uśmiechnął się ciepło, a za chwilę puszczając mój nadgarstek przeniósł dłoń na mój policzek.  

- Mówisz, że wolisz małe mieszkanko w centrum od tego domu? - zaśmiałam się cicho zbliżając się jeszcze troszkę do niego. Tak, aby przylgnąć do jego ciałem a dłonie oprzeć o jego tors. 

- To idźmy na kompromis i znajdźmy coś nowego. Tutaj nigdy nie wiadomo kto akurat wpadnie z wizytą, a byłoby przykro jakby ktoś zobaczył więcej niż powinien. - zaśmiał się na co ja przewróciłam tylko oczami. Cmoknęłam go w usta i na chwilę odepchnęłam się od niego, by tanecznym krokiem wejść do salonu. 

- Porozmawiam z tatą, bo sądzę, że nie odmówi swojej córeczce, a wiem, ze dla mnie tez miał coś odpalić skoro Hidden dostał apartament i tylko ja nic nie dostałam. - puściłam mu oczko wyciągając dłoń i chcąc by do mnie dołączył. - Z kolei ty powinieneś porozmawiać z Zeno. Skoro i tak jesteś już to wciągnięty lepiej będzie jeśli mój brat Cię w to wszystko wprowadzi. Nawet nieumyślnie może nam się gdzieś powinąć noga, a wtedy wszyscy na tym ucierpią. 

- Mówisz, że powinienem odbyć z nim poważną rozmowę na temat tego, że zamierzam porwać mu siostrę? - ponownie usłyszałam jego śmiech kiedy wszedł do salonu i złapał mnie za dłoń. 

- Z jednej strony tak, a z drugiej.. - umiejętnie poprowadziłam go tam gdzie mi zależało i kiedy znajdował się już blisko kanapy popchnęłam go na nią tak by móc usiąść okrakiem na jego biodrach. - Wybadasz teren o co chodzi z tą całą Faye? - dokańczając swoje zdanie nieco ciszej nie dałam mu już dokończyć. Złączyłam nasze usta w dość delikatnie, przygryzając jego dolną warga i na razie bawiąc się dystansem między nami....


<Harvey?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz