Wracając w pracy raczej nigdy nie spodziewam się zbyt wielu gości. Na razie nie miałam tutaj zbyt wielu znajomych nie licząc Polisseny, która właściwie była jedyną osobą, przy której nie bałam się rozmawiać. Nie byłam cichą, przestraszoną myszka, ale grono tak wielu mężczyzn mnie przerażało. Nie chciałam powiedzieć za wiele, bo jeszcze zaczęliby węszyć na mój temat tak jak teraz sprawdzają naszego biednego przełożonego. Chłopak nawet nie może być szczęśliwy ze swoją kobieta, która najwidoczniej wzbudza nie małe kontrowersje ze względu na fakt, że jest swego rodzaju celebrytką.
Po powrocie pierwsze co zrobiłam to ściągnęłam identyfikator i wszystkie rzeczy potrzebne do pracy wraz z kluczykami od samochodu położyłam w małej miseczce na komodzie tuż obok wejścia. Zdjęłam ubranie wierzchnie, szpilki, a na sam koniec rozpuściłam lekko falowane, średniej długości, blond włosy. Już miałam zamiar się przebrać, ale okazało się, że ktoś uparcie chciał, bym właśnie teraz otworzyła drzwi. Dziwne, bo nie przypominam sobie, bym kogoś wpuszczała przez domofon. Ubrana w nieco cieplejszy strój niż zazwyczaj, bo było dzisiaj dosyć chłodno jak na lato w Londynie, stanęłam przed drzwiami do mieszkania i czym prędzej otworzyłam zamek. Przecież nie miałam się czego obawiać skoro ktoś tego człowieka wpuścił na klatkę.Przed moimi oczami stał młody chłopak trzymający w dłoniach jakąś małą paczuszkę. Wyglądał jak kurier i jak za chwilę się okazało - właśnie nim był. Byłam w niemałym szoku, bo nie przypominałam sobie, bym cokolwiek w ostatnim czasie zamawiała, jednak istniała szansa, że przez natłok pracy po prostu o czymś zapomniałam.
- Dzień Dobry, a.... to na pewno do mnie? - wskazałam drobnymi dłońmi na paczkę, którą trzymał przy okazji dokładnie się jej przyglądając. Chłopak za momencik przeczytał moje nazwisko, które rzekomo miał na takim śmiesznym, małym urządzeniu nieco przypominającym tablet. Sądzę, ze było to jakieś urządzenie do odhaczania dostarczonych przesyłek. Pozwoliłam chłopakowi wejść do środka, bo jak się okazało za chwilę przesyłka była do opłacenia, a ja jak na złość kompletnie nie byłam na to przygotowana, a wygrzebanie jakiejkolwiek gotówki z czeluści moich torebek graniczyło z cudem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz