Lekko zdziwiło mnie to co się stało. Taki wrak człowieka i jeszcze miał czelność się do mnie rzucać, a tym bardziej dotykać mnie swoimi brudnymi łapami? Z tego całego zdumienia zapomniałem odpowiednio zareagować i wpatrywałem się jak kretyn w jego pełne nienawiści spojrzenie. Gdyby lasery w oczach istniały to ja zapewne byłbym już trupem, ale na szczęście to nie był film Marvela.
-Masz kurwa 3 sekundy żeby mnie puścić, albo połamie Ci tą rękę. Licze....3....2...- i gdy tylko chciałem skończyć odliczać jego ręka rozluźniła się. Nie wiem czy z powodu zmęczenia czy naprawdę się przestraszył, ale ja naprawdę nie żartowałem. Nie wiem skąd on jeszcze czerpał siły do tego, by mi się postawić, ale chłop ewidentnie bez żadnej wyobraźni. Zauważyłem, ze wcale nie zamierza zabrać tej łapy więc jednym zgrabnym ruchem wykręciłem mu rękę i już za moment chłopak przylegał do mnie plecami, a ja trzymałem jego dłoń tak wykręconą, ze wystarczyłoby jeszcze, ze poruszyłby się o milimetr, a jego nadgarstek obróciłby się o 180 stopni. - Nie wiem o czym ty pierdolisz... - warknąłem mu wprost do ucha - ... ale jak mi grzecznie wyjaśnisz to istnieje szansa, ze nie poderżnę ci żył żebyś się powoli wykrwawiał.
Odepchnąłem gnojka od siebie przez co zaliczył bliskie spotkanie z kantem kanapy. O tyle dobrze dla niego, że drewno było dobrze obite i w sumie i tak trafił na ten miększy kawałek mebla. Nigdy nie zrozumiem takich wariatów, którzy nie mają zielonego pojęcia przed kim stoją, a i tak do samego końca będą udawać, ze są zajebiści i nie do pokonania. Spojrzałem na niego z politowaniem czego na pewno nie ujrzał, bo próbował względnie pozbierać resztki swojej godności.
- Kim jest Saran? Sran...Seran? - próbowałem przypomnieć sobie to co dosłownie przed chwilą do mnie powiedział. - I co Ci zrobił, że prawie zabiłeś mnie wzrokiem?
- To jakiś blef? - wychrypiał wgramalając się z powrotem na kanapę i rozkładając się na niej jak żaba.
-Kurwa, typie. - zaciągnąłem się elktrykięm, a na sam dźwięk działającej grzałki ten nieznacznie się skrzywił. - O chuj Ci chodzi? Jesteś na cyklu czy jaki chuj? Grzecznie pytam o kim ty do mnie mówisz, a ty najpierw się do mnie rzucasz, a potem oskarżasz o blef. - już lekko wkurwiony wypuściłem dym z płuc robiąc przy tym bardzo efektowne kółeczka. - Jak chcesz się na kimś zemścić to najpierw musisz popracować nad chwytem i samoobroną. Domyślam się, że twój stan spowodowany jest marnymi umiejętnościami..
-A gówno Cię to obchodzi... - obrócił się na bok starając się teraz położyć.
-W sumie to masz rację, ale jestem ciekaw czy całe to twoje zaafiszowanie jednym knypkiem przyniesie nam trochę zabawy więc mógłbyś rozwinąć. - cały czas mówiąc do niego poszedłem do kuchni i przynosząc szklankę pełną wody postawiłem mu tuż przed nosem na stoliku. - Jestem Mavis. - rozsiadłem się wygodnie ponownie na swoim stałym miejscu i znów wbiłem wzrok w niego. Cały czas wił się jak dżdżownica próbując znaleźć sobie pozycję, w której ciało nie będzie go aż tak bolało. Po kilku minutach ciemnowłosy spojrzał na mnie jakby przetworzył dopiero teraz co właśnie do niego powiedziałem. Mój pseudonim był już tutaj nieco znany ze względu na parę większych rozrób, ale teraz... nie wiedziałem czy skojarzył fakty czy po prostu 'zaciął mu się system'. - A teraz powiedz... kto Cię tak załatwił, a może będę zainteresowany dodać swoje trzy grosze do tej zemsty...
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz