Kiedy Hidden zniknął gdzieś z nowo przybyłą kobietą, poczułem się tu jak nie pasujący puzzel. Harvey wraz z Lukrecją zajęli się sobą, rozmawiali cicho, podczas, gdy ja mogłem jedynie podziwiać panele pod swoimi stopami. Nie znałem tu nikogo, jeśli nie licząc znajomości ich imion. Musiałem stąd wyjść. Przez pierwsze kilka minut miałem nadzieję, że Hidden zaraz wróci. Kiedy się na to nie zapowiadało, postanowiłem go poszukać. Byłem już zmęczony i znudzony czekaniem. Zapewne zaszył się w którymś z pokoi z nową poznaną laską. To do niego nawet pasowało. Ciekawiło mnie tylko, co na to wszystko powiedziała by Natalie. Czy wiedziała o tym, jak bardzo przebojowego ma chłopaka? Nie miałem jednak zamiaru mieszać się w ich relacje.
Podniosłem się w końcu ze swojego miejsca, żegnając się z tą uroczą parką, która ledwie mnie zauważała. Równie dobrze mogłem wyjść bez słowa. Miałem świadomość, że zaglądanie do pokoi w nie swoim domu było niegrzeczne, ale naprawdę miałem dość. Nigdzie go nie było. Zostały mi przedostatnie drzwi do sprawdzenia. Otworzyłem je tak jak wszystkie inne, bez pukania. Tym razem trafiłem. I to był błąd. Widząc jednak to, co rozgrywało się przed moimi oczami, szybko się wycofałem. Nie powinienem nigdy tu zaglądać. Nigdy. Poczułem, jak moje policzki płoną ze wstydu. Ten widok będzie mnie dręczyć jeszcze przez dłuższy czas. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyszedłem. Wiedząc, że Hidden i tak jest zajęty, zacząłem wracać na piechotę w stronę głównej ulicy. Miałem tylko nadzieję, że zapamiętałem drogę i nie zgubię się w tym cholernym lesie, ani że zza drzewa nie wyskoczy kolejny psychopata. Dość już miałem atrakcji tego dnia. Żwawym krokiem przemierzałem kolejne metry, kiedy poczułem szarpnięcie za ramię.
Odwróciłem się, spoglądając wprost w jego oczy. Już zdążył się zabawić? Szybki jest, nie powiem. Odsunąłem się od niego, słuchając tych głupot, które pieprzył. Że niby ja jestem zazdrosny? O kogo? O tamtą kobietę? Prychnąłem pod nosem. Dobre sobie! Jak dla mnie mógł spotykać się z całą rzeszą kobiet. Nie obchodziło mnie to aż tak bardzo. Chyba nie. Nie chciałem jedynie zostać sam w towarzystwie tych obcych osób. To w końcu przez niego się tu znalazłem.
- Słabość powiadasz? - zapytałem, rozbawiony jego ostatnimi słowami.
Widząc, jak siłuje się z poprawianiem fryzury, podszedłem do niego bliżej. Powoli uniosłem rękę, lecz nie z zamiarem pomocy. Wplotłem swą lewą dłoń w jego czarne kosmyki. Zacisnąłem na nich palce, zmuszając, aby trochę się nachylił. Spoglądał na mnie zaciekawiony, co dalej zrobię. Błysk rozbawienia ani na chwilę nie opuścił jego oczu. Nadal świetnie się bawił. Było to doprawdy wkurzające. Co za arogancki dupek.
- Słabość to można mieć do uroczych szczeniaczków - kontynuowałem, jeszcze bardziej zbliżając twarz do tej jego. Prawie stykaliśmy się nosami. Ja też się umiałem bawić. A właśnie do głowy przyszła mi pewna myśl. - Czy ja ci na takiego wyglądam?
- Z całą pewnością - odparł. - Mały, zabłąkany szczeniaczek.
Zanim zdążył coś więcej dodać, niespodziewanie złapałem jego nos zębami. Nie było to mocne ugryzienie, ledwie dotknięcie. Taka mała rzecz, a nieźle mnie rozbawiła. Wypuściłem jego włosy, znów się odsuwając, tym razem na większą odległość na wszelki wypadek, gdyby chciał w jakiś sposób się zemścić. Nie wiedziałem, co może chodzić mu po głowie.
- Potrafię też gryźć, więc uważaj. Rasowy ze mnie doberman - dodałem, z satysfakcją podziwiając jego zaskoczoną minę. - Baw się dobrze, tylko tym razem zadbaj o zamknięcie drzwi.
Odwróciłem się do niego plecami. Powoli znów zacząłem kierować się leśną ścieżką. Nie zamierzałem tu dłużej zostawać. Nadal czułem się niezręcznie po nakryciu tej dwójki w biurze. Przeszedłem raptem kilka kroków, po czym ponownie się zatrzymałem. Cholera. Dotarło do mnie, że nie mam mojej sportowej torby. To tam miałem wszystkie swoje rzeczy, a już jutro rozgrywaliśmy ważny mecz. Zostawiłem ją w apartamencie u Hiddena. Niech to szlag.
Spojrzałem w stronę chłopaka. Stał w tym samym miejscu, przyglądając mi się. Na jego twarz znów powrócił ten cwany uśmieszek. Rozważając wszelkie za i przeciw, doszedłem do wniosku, że jeszcze dziś muszę udać się na zakupy.
Hidden?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz