Wiadomość o pięknej, blond policjantce zaprzątnęła mi umysł. Nie udało mi się jak dotąd jej spotkać. Chciałem na własne oczy przekonać się o jej urodzie. Jeśli faktycznie była niczego sobie, chciałem ją dla siebie. Planowałem nieco się z nią zabawić zanim Mavis pozostawi na jej skórze swój znak. Miałem nadzieję, że Isaac nie wkręcał mnie z tą informacją. Jeśli okaże się, że zamiast pięknej blondyneczki nową policjantką okaże się jakieś wredne babsko po pięćdziesiątce, nigdy więcej nie kupię mu olejku.
W pierwszej kolejności musiałem wybadać, gdzie ona w ogóle mieszkała. To byłoby znaczne ułatwienie. Nie mogłem przecież pokazać się na komendzie, w jej pracy. Miałem inny pomysł, jak do niej zagadać. Zaparkowałem swój wóz niedaleko i czekałem. To było nudne zajęcie. Nie spieszyłem się zbytnio i cierpliwość się opłaciła. Moim oczom ukazał się radiowóz, z którego wyszło dwóch ludzi. Do budynku komendy faktycznie zmierzała młoda kobieta ubrana w policyjny mundur. Towarzyszyła jej Polissena. O niej mieliśmy już sporo informacji. Nie byliśmy nowicjuszami. Jak dotąd nigdy nie wpadliśmy podczas naszych nielegalnych działań na mieście dzięki wytrwałości w pozyskiwaniu informacji i danych.
Czekałem. Blondynka po kolejnych dłużących się minutach wyszła z budynku. Miała na sobie cywilne ciuchy i wyglądała cholernie pociągająco. To szczerze musiałem przyznać. Poprawiłem się w fotelu, było mi już niewygodnie od tych obserwacji. Wsiadła do auta zaparkowanego niedaleko mnie. Znalazła jeszcze chwilę na poprawienie makijażu.
Po godzinie miałem już adres bloku, gdzie mieszkała. Trud się opłacił. Teraz mogłem przejść do kolejnej części planu. Odjechałem z parkingu, kierując się w stronę mojej roboty. Tej legalnej pracy, rzecz jasna. Pracowałem jako kurier. Nie była to praca marzeń, bo zarabiałem grosze. Ale nie o kasę mi chodziło. Pracując jako kurier łatwo było zdobyć informacje oraz przemycać nielegalne przesyłki. Miało się łeb do interesów, nie?
Moje piękne autko zamieniłem na firmową furgonetkę. Jeden z moich kolegów z pracy miał u mnie dług, z którego postanowiłem skorzystać. Zamienił się ze mną na ostatnie dwie godziny pracy. Ubrany w strój kuriera podjechałem pod ten sam blok, co wcześniej. Z wnętrza furgonetki wygrzebałem pierwszą lepszą przesyłkę zapakowaną w karton. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem w stronę budynku. Akurat mi się poszczęściło, bo wychodził z klatki jakiś starszy człowiek.
- Dzień dobry - przywitałem się. - Wie pan, pod jakim numerem znajdę taką młodą, drobną dziewczynę? Ma blond włosy, w dodatku bardzo ładna. Przed chwilą dostarczyłem jej przesyłkę, kiedy wracała z zakupów, lecz pomyliłem paczkę, a ona już zniknęła w budynku...
Staruszek uśmiechnął się i zażartował, że zapewne zawróciła mi w głowie. Bez problemu udzielił mi informacji. Okazało się, że to nawet jego sąsiadka z piętra. Niver Feykro. Całkiem ładne imię. Udało mi się przemknąć do środka, miły staruszek przytrzymał mi nawet drzwi. Jakie to nieodpowiedzialne - przemknęło mi przez głowę. Ludzie są tacy naiwni. Zadowolony z siebie, przemierzałem schody. Zatrzymując się pod podanym numerem, zadzwoniłem dzwonkiem. Teraz czekało mnie odgrywanie roli nieco niezdarnego i zakręconego kuriera, który jest pierwszy dzień w pracy. Grę aktorską miałem we krwi.
Niver?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz