Mavis nie był jednak tak wkurzający, jakim go z początku postrzegałem. Był całkiem w porządku. Mogłem z nim pogadać, a to w jakimś stopniu załagodziło moje bojowe nastawienie. Pomimo, że był ode mnie młodszy, czułem że możemy się dogadać. Trochę dobijały mnie jego komentarze na temat mojego słabego wyszkolenia, ale w sumie była to prawda. Dołączyłem do mafii nawet nie wiedząc jak używać broni. Mistrzem noży też nie byłem. Chyba, że w aspekcie kulinarnym. Gotowanie i pieczenie to był mój żywioł. Nie zabijanie i walka.
Znajdowaliśmy się w moim domu. Nie pamiętałem kiedy ostatnio w nim byłem. Żal mi było to wszystko tu zostawiać. Ale ja sam nie mogłem tu zostać. Wiedziałem, że wtedy stanę się łatwym celem. W sumie i teraz nim byłem. Gdyby w tym zaułku znalazł mnie ktoś inny, już nie chodziłbym po tym świecie. Nie miałem siły stać na nogach, a co dopiero się bronić. Kiedyś spłacę dług u Mavisa. Jeszcze nie pomógł mi się zemścić, ale zrobił już dużo.
Pakowałem do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Otworzyłem szafę i wrzuciłem jeszcze kilka ciuchów. Nie wiedziałem czy dane będzie mi kiedykolwiek jeszcze odwiedzić to miejsce. U Mavisa byłem bezpieczny i to tam zamierzałem zostać przez jakiś czas. Przynajmniej do chwili aż nie nauczę się bronić i używać broni. Albo do czasu aż on sam nie postanowi mnie wykopać. Nie widziało mi się gnieżdżenie z dwoma palaczami w tak skromnym mieszkanku, ale wielkiego wyboru nie miałem. Trochę nie mogłem pojąć, dlaczego wybrali aż taką ruderę, skoro na brak kasy nie narzekali. Nie musieli kupować od razu willi, ale tak... pomiędzy. Nie próbowałem pojąć ich toku myślenia, tylko skończyłem się pakować.
Zarzuciłem torbę na ramię, jeszcze raz rozglądając się po sypialni. Nie chciałem zapomnieć o niczym ważnym. Dwa razy upewniłem się, że zabrałem ze sobą swój laptop i drugą komórkę, gdzie miałem potrzebne kontakty.
- Nie mam prawie żadnych informacji o Seranie - odpowiedziałem na jego pytanie. - Ciężko było się cokolwiek dowiedzieć od jego ludzi, nawet wtedy, gdy byłem w ich szeregach. Nie ufali tym, kto dopiero dołączył.
- Więc mamy jeszcze więcej roboty - przyznał, zamyślając się na chwilę.
- Nie chcę robić krzywdy niewinnej kobiecie - odezwałem się, analizując jego słowa. - Czym bym się wtedy różnił od tego potwora?
- To ma być zemsta, czyż nie? Czy w zemście nie chodzi o to, by zadać jak najwięcej bólu? - Spojrzał na mnie rozbawiony moją naiwnością.
- Chcę się zemścić tylko na nim oraz powiązanymi z tamtym wydarzeniem osobami. Nie chcę zabijać niewinnych - uparłem się.
Doskonale znałem ból straty bliskiej osoby. Moja dziewczyna była niewinna i jej śmierć była niesprawiedliwa.
- To muszę cię zmartwić - powiedział z ciężkim westchnieniem. Przybrał taką minę, jakby miał zaraz tłumaczyć coś dość ważnego małemu, nierozumnemu dziecku. - Daję głowę, że jego panna wie o wszystkich jego uczynkach i zapewne sama nie jest lepsza.
- Jeśli informacje tego nie potwierdzą, nie zrobię tego. Nie jestem potworem.
- Jeszcze nie, ale niedługo takim cię stworzymy - zaśmiał się, ruszając w stronę wyjścia z pokoju. - Pospiesz się, powinniśmy jak najszybciej opuścić to miejsce zanim ktokolwiek zauważy jakieś światła i naszą obecność tutaj. Nadal nie jesteś w formie, gdyby przyszło uciekać.
Skrzywiłem się na jego słowa. Nie mógłbym nigdy zamienić się w takiego barbarzyńcę, jakim był Jayden. Nie dbał o nikogo, nawet o swoich ludzi. Miał za nic ludzkie życie. To były dla niego tylko pionki. Ruszyłem za Mavisem. Opuściliśmy ten dom, kierując się w stronę ich mieszkania.
Isaac?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz