Przyglądałem się w milczeniu kobiecie, siedzącej naprzeciwko mnie na blacie. Ostrożnie rozważałem w głowie jej wcześniejsze słowa, zastanawiając się, czy powinienem pociągnąć ten temat. Nie chciałem być zbyt wścibski i wpieprzać się w jej życie prywatne po tylu latach braku kontaktu, ale to było chyba silniejsze ode mnie.
- Wiesz co… - zacząłem ostrożnie, palcami obejmując
przyjemnie ciepły kubek. – Ja też nigdy nie uważałem siebie za człowieka, który
powinien dostać dziecko pod opiekę lub jakkolwiek mieć pieczę nad czyimś
życiem… Ale gdy urodziła się moja siostra, coś się we mnie zmieniło… -
uśmiechnąłem się łagodnie do jasnowłosej, która skupiła swój wzrok na mojej
postaci. – Dążę do tego, że może musisz spotkać odpowiednią osobę, żeby się
przekonać do swoich własnych możliwości.
- Tak uważasz? – na jej ustach zawitał nieco melancholijny uśmiech.
- Tak. I na podstawie tego na ile cię znam, czy może znałem,
bo nie wątpię, że przez ten szmat czasu mogłaś się trochę zmienić, to uważam,
że byłabyś dobrą partnerką i przede wszystkim matką. Może się mylę, może nie.
Tak po prostu podpowiada mi intuicja – zakończyłem swój wywód, biorąc wreszcie
upragniony łyk pysznej herbaty. Odetchnąłem z zadowoleniem, pozwalając sobie na
lekkie odprężenie w towarzystwie starej znajomej. Nasze ponowne spotkanie
obudziło we mnie nowe uczucia, które myślałem, że zostawiłem daleko za sobą
wraz z przeszłością.
- Dzięki – również upiła trochę swojego napoju, a w jej
oczach nagle zabłysły psotne płomyczki. – Ty naprawdę brzmisz jak jakiś stary
mędrzec – parsknęła śmiechem, zakrywając przy tym dłonią usta. Uśmiechnąłem się
na ten jej zabawny tekst i wywróciłem czule oczami. Sam muszę przyznać, że
określenie było poniekąd trafne. Sam nie wiem, czemu wzięło mi się na takie
życiowe mądrości. Może dlatego, że wciąż czułem więź pomiędzy nami? A może ze
względu na sentyment przeszłości? Nie wiem.
Byłem trochę zawiedziony, że Faye zakończyła swoją karierę w
policji, jednak nie mogłem tego po sobie okazać. W końcu muszę sprawiać
wrażenie osoby, która dowiedziała się o tym wszystkim tego wieczoru. Mimo to
czułem, że dziewczyna, tak czy siak, może mi się przydać w przyszłości. Było to
zapewne nie w porządku z mojej strony, ale nie potrafiłem zbytnio patrzeć na
relację międzyludzkie, które były dla mnie czymś w rodzaju konfliktem
interesów. Fakt mogłem nawiązać na nowo szczerą znajomość z panną Blake, tylko
czy tego chciałem? Miło nam się do tej pory rozmawiało i nawet nie musiałem się
zbytnio do niczego zmuszać, więc kto wie…
- Masz chłopaka? – wypaliłem nagle bez zastanowienia, aż sam
zaskoczony swoją śmiałością i nieostrożnością. Jednak po reakcji Faye uznałem,
że trafiłem w dziesiątkę.
Młoda kobieta zakrztusiła się herbatą, opluwając sobie przy
tym brodę. Jej głośny kaszel zmusił mnie do wstania z mojego miejsca i lekkim
poklepaniu ją między łopatkami, aby mogła w końcu wykrztusić zalegający w
płucach płyn. Kiedy w końcu mogła normalnie oddychać, urwałem kawałek ręcznika
papierowego, który następnie podałem dziewczynie, aby mogła się na spokojnie
wytrzeć.
- Teraz to żeś dowalił – mruknęła lekko ochrypłym głosem, z
wdzięcznością przyjmując papier. Jej policzki były lekko zaróżowione od kaszlu
lub wstydu. – Nikogo nie mam…
- Dziewczyny też nie? – uśmiechnąłem się sugestywnie,
opierając się biodrem o krawędź blatu.
- Też nie – odpowiedziała już bardziej czystym głosem i po
jej tonie wiedziałem, że nie ma co kontynuować tego tematu. Mimo że jej reakcja
mówiła sama za siebie, że jednak coś jest na rzeczy…
- MYŚLAŁEŚ, ŻE JAK USTAWISZ TRYP „NIE PRZESZKADZAĆ”, TO SIĘ
DO CIEBIE NIE DODZWONIĘ?! – nawet głupek po tonie głosu Moon, wiedziałby, że ten jest na
maksa wkurwiony moim zachowaniem. Chyba jednak jeszcze dzisiaj pojadę do tej centrali
i zrobię te raporty… - Gdzie ty jesteś? Kim jest ta kobieta? - zadał kolejne pytania, dobrze wiedząc, że i
tak nie będę mógł mu na nie teraz odpowiedzieć.
- Ojej, jak już się późno zrobiło – wstałem może zbyt
pospiesznie z krzesła i spojrzałem na Faye przepraszającym wzrokiem. –
Przepraszam, ale muszę się już zbierać. Właśnie sobie przypomniałem, że muszę
jeszcze wpaść do sklepiku i załatwić parę rzeczy.
- O tej porze? – zmarszczyła lekko brwi, przyglądając mi się
uważnie.
- Tak, zostawiłem w biurze ważne dokumenty, których korektę
muszę zrobić na jutro – westchnąłem ciężko, sprawiając pewnie wrażenie,
wiecznie zabieganego biznesmena. – Zróbmy tak! Ja ci dam swój numer telefonu, a
ty zrobisz z nim, co będziesz chciała – mówiąc to, wyciągnąłem z kieszeni
wizytówkę, którą pozostawiłem na blacie tuż koło mojego pustego kubka. – Byłoby
mi niezmiernie miło, gdybyś zechciała się ze mną jeszcze spotkać – uśmiechnąłem
się o dziwo radośnie do milczącej kobiety, czekając może na jakąś odpowiedź z
jej strony.
<Faye? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz