wtorek, 20 września 2022

Od Harveya - CD Lukrecji

 Nie było mi łatwo przywieźć Lukrecję na komendę. Miałem wiele wątpliwości i  pytań. Obawiałem się, jakie konkretne zamiary miała tamta dwójka. Czy mogłem im zaufać? Powierzyć Lukrecję w ich ręce? Znałem całą procedurę policji. Wiedziałem co będzie ją czekać. Czy ona była tego świadoma? W drodze do miejsca docelowego starałem się mniej więcej nakreślić jej jak przebiegnie spotkanie. Nie wiedziałem czy była przygotowywana do zmierzenia się z policyjnym przesłuchaniem. Nie było to nic przyjemnego. Czasem sam podczas pracy musiałem odgrywać ,,złego glinę".  Stresowałem się okropnie, chyba na równi z moją miłością. Nie podobało mi się, że już po chwili musiałem się z nią rozstać. Najchętniej sam towarzyszyłbym jej podczas tej całej rozmowy. Wróć... przesłuchania, bo rozmową to pewnie nie można było nazwać. 

Kiedy Lukrecja została zaprowadzona do pokoju wraz z Anraiem, zostałem sam z Felixem. Ten dla pewności trzymał dłoń na moim ramieniu, aby powstrzymać mnie przed ruszeniem za nimi. I tak pewnie by się stało. Wiedziałem jednak, że nie powinienem robić zbędnego widowiska. Wierzyłem w Lukrecję. Na pewno sobie poradzi.

Spojrzałem na swojego przyjaciela, jeśli w ogóle mogłem jeszcze go tak nazywać. Między nami ostatnio zaczęły robić się zgrzyty przez te ich podejrzenia.

- Nie martw się, Anrai to profesjonalista - zapewnił mnie mężczyzna, dwa razy klepiąc po ramieniu, aby następnie zabrać swoją rękę.

- W to nie wątpię, mam nadzieję, że chociaż odpowiednio się zachowa i nie zastosuje wobec niej nieczystych zagrywek jak przy przesłuchiwaniu jakiegoś zwyrodnialca...

Usłyszałem cichy śmiech. Zmarszczyłem brwi, spoglądając na niego. Co znów go bawiło? Felix słynny był ze swojego wiecznego zadowolenia, zawsze poprawiał atmosferę na komendzie. W sumie on i Anrai byli jak prywatni komicy. 

- W ciebie naprawdę mocno wbiła się strzała Kupidyna, co? - zapytał, przekrzywiając odrobinę głowę.

Ruszyłem w stronę okna. Oparłem się o parapet, wyczekując końca przesłuchania. Nie powinni zbyt długo jej maglować. W końcu naprowadziłem ich na trop Rhysa, to za nim powinni gonić. On nie był bez winy, miał sporo za uszami. Kiedy nie odpowiedziałem, kontynuował.

- To dość niezdrowe, wiesz? Ta cała ślepa miłość. Za bardzo się wkręciłeś i świata nie widzisz oprócz tej dziewczyny - dodał, idąc w moje ślady. - Zmieniłeś się i to niekoniecznie na dobre.

- Felix... - westchnąłem.

Na jego policzku wyszedł już ślad po moim uderzeniu. Przez kilka dni będzie się na nim utrzymywał. Ciekawe czy już pochwalił się pozostałym kolegom z pracy kto był autorem tego dzieła. Mogli mnie nawet zawiesić, gdyby Felix chciał mnie pogrążyć. Nie chciałem tracić tej pracy.

- Wybacz za tamto - powiedziałem, gestykulując dłonią, wskazując na jego twarz. - Poniosło mnie i nie ważne jak okropnie byście się nie zachowali, to nie powinienem przekroczyć tej granicy. Nie powinienem cię uderzyć, choć przyznasz, że ci się należało...

Chłopak uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób, po czym włożył dłonie w kieszeń.

- Fajne to to nie było... - odparł. - Ukrywasz jeszcze jakieś sekrety? Mam szykować drugi policzek po tym, jak znów puszczą ci nerwy?

Wysiliłem się na uniesienie kącika ust w nieudolnym uśmiechu, po czym pokręciłem głową.

- Nie chcę między nami zgrzytów. Kiedyś stanowiliśmy zgrany zespół... Spotykaliśmy się na wspólne picie i oglądanie meczów. To były fajne czasy - przyznałem.


Felix?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz