Panika to jedyne określenie, które mnie teraz opisywało. Miałam tak ogromny mętlik w głowie, a negatywne emocje jeszcze bardziej się we mnie kumulowały co powodowało jeszcze większy strach. Próbowałam nie patrzeć w jego stronę, ale ten przenikliwy wzrok azjaty przewiercał mnie na wylot. Nie mogłam mu ufać w ani jednej kwestii, którą poruszał, ale zastanawiało mnie to, czy on naprawdę ma takie informacje czy to wszystko było tylko po to żeby mnie wkopać. Gdyby tylko Zeno tu był, albo ktoś kto mógłby mnie pokierować. Myśląc tak nad tym wpadłam na jedną rzecz...
-Nie będę nic mówić bez adwokata... - wymruczałam w końcu nie mogąc sklecić poprawnego zdania. Nie byłam w stanie się nawet skupić myśląc o tym, że Harvey naraził mnie na takie akcje mówiąc, że chce mnie ochronić. Co on w ogóle miał w głowie? Dlaczego tak mu zależało żeby jego koledzy mnie przepytali?
-Całkiem cwane zagranie biorąc pod uwagę, że twój brat jest jednym z lepszych prawników, ale teraz pytanie... czy ty chcesz narażać Harveya na zawieszenie w pracy? - splótł swoje dłonie w geście pewności. Uniósł lekko głowę obdarowując mnie przelotnym spojrzeniem, by zaraz potem znów spojrzeć w komputerek i coś tam wklepywać. Rozumiem, że już będę notowana i teraz moja kariera modelki pójdzie się jebać.
- Nie macie na mnie nic oprócz tej broni, która faktycznie jest moja, a pozwolenie na broń krótką mam. Więc nielegalnego posiadania broni mi nie wciśniecie. - zaczęłam już mówić nieco bardziej sensownie starając się trzymać swoje emocje na wodzy. Przecież nie mogłam mu tak po prostu dać się zagiąć i to jeszcze na płaszczyźnie, na której również mogłam się popisać. - Nie mam wpływu na to czy zawiesicie Harveya, nie jestem w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa, bo wiecie o nim za dużo i nawet jeśli pójdę na układ jesteście w stanie wyrządzić mu krzywdę.
-Naprawdę uważasz, że chcielibyśmy wkopać kolegę z pracy? Czy to nie odrobinę...szalone? Zwłaszcza kiedy ten kolega nie jest jakimś tam zwykłym pionkiem a niemal aspiruje na stanowisko komendanta? - wziął do ręki jakiś długopis, który tutaj leżał i zaczął go spokojnie przekręcać w jednej dłoni.
-To skoro nie chcecie mu zrobić na złość to po prostu mnie puśćcie i przestańcie robić ze mnie kryminalistkę. Nie pójdę na żadne układy. Broń jest moja, dlatego znajdują się na niej moje odciski palców, jednak jeżeli będzie węszyć dojdzie do was, że to broń sportowa. Nie udowodnicie mi nic, bo też nic nie zrobiłam. Nie mogę sobie pozwolić na takie rzeczy mając w rodzinie prawnika i biznesmena.
-To dziwi mnie zatem, że możesz sobie pozwolić na tak perfidne kłamstwa. - skwitował mnie wstając z miejsca - Dobrze w takim razie skoro nie chcesz iść mi na rękę osobiście zatroszczę się o więcej dowodów w twojej sprawie przy okazji prześwietlając całą twoją rodzinę. Miło, że zaczęłaś coś mówić, bo jeszcze chwilę temu byłaś w totalnej panice. Ciekawa sprawa. - gestem dłoni pokazał, żę mogę wstać i wyjść. Oczywiście odprowadził mnie do tego samego pomieszczenia, w której zostawiliśmy Harveya i...Felixa, z tego co pamiętam. Mój mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco jakby chciał bym zdała cały raport z tego jak było na przesłuchaniu, jednak ja jedyne co zrobiła to odsunąłem jego dłoń od siebie.
-Chce wrócić do domu sama... -wytarłam policzek jeszcze mokry od łez. Cała się trzęsłam przez to wszystko, a jego obecność tylko by to potęgowała, bo poniekąd obwiniałam go za to co się właśnie stało. Nie rozumiałam dlaczego chciał bym dobrowolnie się na to zgodziła. Czy on w ogóle zdawał sobie sprawę z tego jakie informacje posiadają jego podopieczni i że to tylko kwestia czasu aż nas rozpracują?
Oczywiście Harvey wyleciał za mną z komendy z racji późnej pory. Nie chciał puścić mnie samej, dlatego gdy tylko ruszyłam chodnikiem w stronę mieszkania Zeno, od razu zatrzymał mnie łapiąc moją dłoń.
- Co Ci powiedział? Nie możesz wracać sama, to niebezpieczne... - wyrwałam rękę stając teraz do niego przodem.
-Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - powiedziałam z wyrzutem czego prawdopodobnie się nie spodziewał sądząc po jego minie. Był trochę spłoszony, jakby nie spodziewał się u mnie takiej reakcji, albo był świadkiem takiego zachowania pierwszy raz (z mojej strony)
-Ja... po prostu musiałem to zrobić inaczej nie moglibyśmy się spotykać.
-Zdajesz sobie sprawę, że oni wiedzą o Pangei, że połączyli już dawno kropki, a to kwestia czasu kiedy znajdą coś na Zeno? Zabiją go, rozumiesz? Nawet nie będą chcieli go słuchać, jak tylko go znajdą..
-Lukrecja uspokój się.... proszę. - zbliżył się do mnie, jednak ja tym razem zrobiłam krok do tyłu nie chcąc w ogóle słuchać jego wytłumaczeń i kolejnych próśb.
-Zaufałam Ci. - mój głos lekko się załamał, a ja poczułam jak ponownie wzbiera we mnie na płacz.
-Ja też Ci zaufałem. Nie sądziłem, że Rhys wtedy mówił prawdę. To ty zaatakowałaś jego...
Tym razem to ja stanęłam jak wryta nie spodziewając się, że Harvey będzie w stanie użyć tamtej sytuacji jako argumentu przeciwko mnie. Nie wiedziałam nawet co odpowiedzieć, bo niestety to była sama prawda. Zaatakowałam go i już nawet sama nie pamiętałam dlaczego.
-Ty...nawet nie wiesz do czego Rhys jest zdolny. - wymamrotałam od razu po tym odwacając się na piecie i odchodząc w stronę apartamentu Zeno. Nie było sensu dłużej prowadzić tej rozmowy. Oboje powinniśmy ochłonąć, a wieczorny spacer po Londynie dobrze mi zrobi...
Harvey? Możesz wrócić do chłopakówc:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz