środa, 9 listopada 2022

Od Hiddena - CD Rhysa

 Odetchnąłem z ulgą w pewnym sensie. Przynajmniej już nie chciał mnie zabić. Może i wyglądałem na opanowanego jakby kompletnie nie bał się konsekwencji, ale tak naprawdę starałem się mieć dobrą minę do złej gry. Nie wiedziałem z kim przyszło mi się mierzyć, a to co zrobiłem, tek akt obrony wyciągnął ze mnie resztki jakiejkolwiek siły. Spojrzałem w tył próbując trzymać równowagę i jednocześnie wycierając twarz chusteczką, którą dostałem od Rhysa. 

- A taki był piękny.. - westchnąłem patrząc na swój roztrzaskany motor. W sumie jak tak się poturlał to trafił gdzieś na pobocze, a że to nie była jakaś główna ulica Londynu (stąd też nikogo się tu nie spodziewałem) to myślę, że jak go tutaj zostawię to nikomu i tak większej różnicy to nie zrobi. Zerknąłem kątem oka na Rhysa, który bacznie obserwował co zrobię i chyba czekał na jakiś mój zgryźliwy tekst. Już otworzyłem usta, by zacząć mówić, ale w tym samym momencie Sean otworzył okno od kierowcy i ponaglił nas dość konkretnie żebyśmy się w końcu pakowali. Tak też zrobiłem, a gdy już siedziałem na miejscu pasażera z tyłu zerknąłem jeszcze do kieszeni spodni czy mój telefon w ogóle jest cały. On nie miał prawa tego przeżyć, więc kompletnie nie zdziwił mnie widok totalnie roztrzaskanej szybki. - Gdzie mnie zabieracie? - usiadłem sobie na środku i ramionami oparłem się o ich siedzenia.

- Nie interesuj się, śmieciu. - prychnął kierowca na co ja spojrzałem na Rhysa kompletnie ignorując jego ton i emocjonalne podejście do sytuacji. Może to dlatego, że teraz schodziła ze mnie adrenalina i czułem się okropnie słaby. 

- Na przedmieścia. Jedziemy się trochę pościgać.. - mój niegdyś wróg teraz przynajmniej gadał z sensem i na temat. Nie wyglądał na przestraszonego moją osobą, ale też nie mścił się specjalnie. W końcu my też darowaliśmy mu życie...

[...]

Po około 20 minutach byliśmy już na miejscu. W sumie miał racje, że to totalne zadupie. To była jakaś pusta, szosowa droga w środku lasu, pełno aut dookoła, ludzi, dziewczyn z miniówkach... boże właśnie chyba poznałem kolejną, czarną stronę Londynu. Wysiedliśmy, a kiedy powoli szliśmy w kierunku całej reszty zebranych widziałem, jak chłopak jeszcze przygląda się zarysowanemu samochodowi. No tak, teraz na pewno nie będzie się prezentował tak pięknie jak mógł wcześniej, ale on przynajmniej nadal ma czym jeździć. 

-Ej właśnie tak teraz wpadłem na to, ze w sumie możemy Cię gdzieś wywieźć i zostawić, bo i tak nie masz telefonu. Nie ma szans żebyś..

-Sean! - krzyknął jakiś grubszy facet dzięki czemu właściciel imienia zamiast skupiać swoją uwagę na mnie odwrócił się i zaczął o czymś rozmawiać z tym kolesiem. Ja stałem nieco z tyłu, bo moja twarz nie wyglądała wyjściowo i w sumie nie chciałem kusić losu. Rhys stał obok mnie, a jego mowa ciała wyglądała tak jakby chciał coś powiedzieć. Widziałem, że na mnie zerka, ale nie komentowałem tego. Po prostu ruszyłem do przodu i zaszyłem się gdzieś na skraju tej ogromnej grupy, która prawdopodobnie odmyślała trasę dzisiejszego wyścigu. Usiadłem na ziemi i zmierzwiłem swoje włosy chcąc się trochę rozbudzić, bo czułem jak siły kompletnie mnie opuszczają. 

-Żyjesz? - Rhys usiadł bezpośrednio obok mnie jakby kompletnie nie interesowały go rozmowy Seana.

- Ledwo... - odpowiedziałem patrząc na niego kątem oka z pod burzy czarnych włosów. 

- Nie masz szans z Seanem, przynajmniej nie w takim stanie. Ty pewnie jeszcze nawet dobrze nie wydobrzałeś po tamtym.

-Wracam do formy.. - uśmiechnąłem się lekko, jednak równie szybko spoważniałem kiedy na swoich rękach zobaczyłem kropelki krwi. Dotknąłem ponownie swojej twarzy przez co bardzo szybko okazało się, ze leci mi krew z nosa. Czyli jednak coś więcej ucierpiało niż moje plecy i ramię? A no i jeszcze ten nieszczęsny policzek...

Próbowałem ogarnąć sytuacje, a w międzyczasie obserwowałem co się działo. Wybijała powoli północ, a samochodów ciągle przybywało. W pewnym momencie zobaczyłem nieco inny samochód niż wszystkie pozostałe, wyższy i.. terenowy? Nie wiem czy miał uczestniczyć w tych wyścigach, ale jak tylko zobaczyłem kobiece nogi w wysokich szpilkach od razu zamarłem. Z samochodu wysiadła piękna dziewczyna, w krótkich, kręconych włosach, a towarzyszył jej nie kto inny jak we własnej osobie Maxwell.

- O kurwa.. - moje oczy zrobiły się większe ze zdziwienia i niemal od razu tak jak stałem wycofałem się nieco żeby jeszcze bardziej wtopić się w otaczający nas tłum i samochody. Nie mogli mnie dostrzec z takiej odległości, a przynajmniej tak mi się w tym momencie wydawało. Rhys też bardzo szybko ogarnął sytuacje przeklinając pod nosem. 

-Dałeś im znać!? - warknął w moją stronę i momentalnie przestał być moim kolega.

-Nie mam telefonu kretynie, nie wiedziałem, że akurat dzisiaj będzie tutaj Max z moją siostrą... - lekko się schyliłem, by nie rzucać się specjalnie w oczy. Widziałem tylko, ze są uzbrojeni i raczej nie przyjechali tutaj się zabawić, a raczej były jakieś sprawy do wyrównania co stwierdziłem też po tym jak szybko Max złapał jakiegoś typa za szmaty i niemal rzucił go na ziemie. Nie ma co... był równie straszny co Zeno i pewnie nie bez powodu pełnił taką funkcję. Dopiero w momencie kiedy Melissa zaczęła wymachiwać bronią stwierdziłem, że chyba będzie trzeba się wtrącić. Z jakiegoś powodu Sean stał gdzieś tam na drodze Maxa chociaż wcale nie chodziło o niego. W związku z tym nawet nie zamierzał się odsuwać kiedy Max wyraźnie dał mu do zrozumienia, ze mu w tamtym miejscu przeszkadza. No typ jest niemożliwe, on ewidentnie nie zdaje sobie sprawy jak niebezpieczni mogą być członkowie mafii. Powoli wstałem, a zaraz za mną Rhys. Szliśmy w ich kierunku dosyć wolno, by nie zwracać na siebie szczególnej uwagi, jednak z tego miejsca gdzie byliśmy już dokładnie słyszałem o czym rozmawiają.

- Kim ty tutaj jesteś, że się sadzisz? - Melissa zwróciła się do bruneta, który chyba nie zamierzał im zejść z drogi. Nie miał pojęcia jak bardzo targnął się teraz na swoje życie...

- To wy wpadliście i coś odpierdalacie machając bronią...

- Przyjechaliśmy po to co nasze więc lepiej zejdź mi z oczu jak nie chcesz ucierpieć... - Max również wyciągnął gnata, a kiedy Sean po raz kolejny nie posłuchał wycelował dokładnie w jego głowę. To był ten moment, w którym stanąłem między lufą i Seanem, który ani drgnął. Nawet się pewnie nie bał. Mój przyjaciel od razu opuścił broń lekko zdezorientowany sytuacją, a z racji tego, że to co trzymał było naładowane musiał reagować szybko żeby czasem przez przypadek nie nacisnąć na spust. 

- Hide... - moja siostra od razu do mnie podleciała oglądając moją twarz. - Co tu się odpierdala? Dlaczego jesteś taki pokiereszowany, ktoś Ci zrobił krzywdę?

- Oho... rodzinka, mogłem się spodziewać.. - ten któremu właściwie uratowałem życie ponownie wtrącił swój zbędny komentarz. 

-Stul pysk, bo teraz to ja mam przewagę. - warknąłem patrząc na niego zza ramienia

Teraz to już sytuacja potoczyła się dosyć szybko a Max i moja siostra ostatecznie zajęli się tymi, którymi chcieli. Ja jedynie stanąłem przed Rhysem i jego nowym koleżką i uśmiechnąłem się lekko.

- Życie za życie. Myślę, że to wystarczające spłacenie długu. - podałem mu rękę choć wcale nie liczyłem na to, że odpowie tym samym - Ogarniemy Ci to auto... więc już nie płacz. - wzruszyłem ramionami zabierając rękę kiedy zbyt długo czekałem na jego reakcje.

-Myślisz, że jesteś cwany czy co to za zagranie?

-Myślę, że po prostu zachowuje się jak mężczyzna, a nie spłoszony chłopiec, który wszystko załatwia nożem. Poza tym proponuje o tym pogadać zanim komukolwiek stanie się krzywda. Ja też mam niebezpiecznych znajomych... - zerknąłem w stronę mojej uroczej dwójki - To jak?


Sean? Rhys?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz