- Mówisz, że powinienem zaufać dziewczynie, która jeszcze ostatnio wzywała na mnie policję i próbowała wykorzystać swoją histerie żeby zwrócić na mnie uwagę? - przekrzywiłem nieco głowę za moment chwytając w dłoń długopis i stukając nim o blat biurka. Widziałem jak jej drobne dłonie zaciskają się w pięści jakby za chwilę miała obejść mebel i strzelić mi w twarz, ale to było do niej niepodobne, dlatego przez kilka najbliższych minut kompletnie się nie odzywała próbując uspokoić emocje.
-To było dawno i przede wszystkim postrzegałam Cię całkiem inaczej. - wytłumaczyła rozluźniając nieco swoją dłoń. Obserwując to wszystko lekko się uśmiechnąłem i spojrzałem na narzędzie nadal będące w mojej dłoni. Z jakiegoś powodu zacząłem sobie coś bazgrolić na podkładce z kalendarzem - Co mam zrobić żebyś przestał ciągle do tego wracać? Dobrze wiesz, że teraz nie chciałabym Ci w żaden sposób zrobić krzywdy.
-Nie wiem tego. - od razu skwitowałem co jakiś czas zerkając na dziewczynę. Patrzyła na mnie w taki charakterystyczny sposób jakby chciała wyczytać wszystko z mojej mimiki i postawy ciała. Była bardzo bystra, a ojciec naprawdę wiele ja nauczył. Szkoda, że to wszystko było głównie wiedzą książkową, a w praktyce nastolatka nie skrzywdziłaby nawet muchy nie mówić już o tym, aby w jakiejkolwiek sytuacji miała wykazać się brakiem kultury. - Żeby przestać do tego wracać muszę mieć powody by Ci ufać. Wcale nie mówię tego po to by Cię skrzywdzić, ale zauważ, że gdyby nie to, że po prostu się wygadałem kim jestem nigdy w życiu nie bylibyśmy na takich relacjach jak jesteśmy teraz. Jesteś zbyt nieśmiała żeby w jakikolwiek sposób wejść w moje otoczenie, więc jeśli chcesz przetrwać to musisz pokazać, że jesteś warta uwagi. Warta coś więcej niż tylko najlepszej uczelni w kraju i praktyk u jednego z najlepszych prawników..
-Ale ty sobie schlebiasz... - westchnęła zrezygnowana, a w jej głosie już teraz mogłem usłyszeć ogromne niezadowolenie z moich słów. - Z jednym Faye miała racje, na pewno jesteś gburem zapatrzonym w siebie.. - złożyła ręce wpatrując się teraz w obraz za oknami biura.
- Jak chcesz coś osiągnąć w życiu to musisz przestać malować usta na różowo i uśmiechać się do każdego. Już na bankiecie widziałem jak bardzo chciałabyś coś powiedzieć tamtemu kolesiowi i nie rozumiem dlaczego się powstrzymałaś. Wystarczyłoby jedno słowo i..
-... i co by się stało? Kompletnie nic oprócz tysiąca spojrzeń gapiów i plotek, które bardzo szybko trafiłyby w media, a mój tata byłby przeze mnie skończony. - wydawała się teraz nieco bardziej rozemocjonowana niż zazwyczaj prawdopodobnie dlatego, że chodziło o jej ojca. Była do niego bardzo przywiązana co zauważyłem już dawno. Nie sądziłem tylko, że postawi tą relacje wyżej niż swoje własne cele i marzenia.
- Blair... to ty chciałaś być prawnikiem, czy twój tata chciał żebyś była? - odłożyłem długopis i ponownie odchyliłem się na krześle do tyłu spoglądając na nią
- Mój ojciec chciał żebym poszła do akademii policyjnej. Teraz został jedynie przy okazyjnych wyprawach na strzelnicę. Kancelaria to było moje marzenie, nie jego.- odpowiedziała bardzo szybko i zdecydowanie. W tym momencie zacząłem się zastanawiać jak daleko są jej granice cierpliwości na drażliwe tematy i z jak wielkim opanowaniem potrafi rozmawiać o tym co ją denerwuje. Jeszcze chyba ani razu jej takiej nie widziałem.
Wstałem z miejsca czując, że moje ciało potrzebuje trochę ruchu. Przy okazji wziąłem z biurka filiżankę kawy, którą dla mnie przygotowała i tak spacerując popijałem co chwilę mały łyk. Wodziła za mną wzrokiem, ale nie śmiała nic powiedzieć z niewiadomych powodów. Może jeszcze całe napięcie spowodowane tematem, który nasunąłem z niej wyparowywało.
- Skoro chcesz mi pokazać, że mogę Ci ufać to mam dzisiaj przemyt o 23 w Astralis. Chodź ze mną. - wypiłem kawę do końca odstawiając filiżankę na stolik umiejscowiony tuż przy drzwiach wyjściowych. Dziewczyna westchnęła głośno, ale widać było, że to reakcja pełnego opanowania. Bardzo szybko radziła sobie z emocjami co zaczynało mi imponować.
-... Jeśli tego oczekujesz to zrobię to. - poprawiła materiał swojej sukienki i wolnym krokiem podeszła do mnie.
- Czyli jednak to oficjalne dołączenie do Pangei? - nazwę swojej mafii wypowiedziałem nieco ciszej, bo dotarło do mnie, ze w końcu jesteśmy w kancelarii prawnej.
- Nie pomyślałabym nigdy do czego zwiodą mnie życie, emocje i nowo nabyty sens lojalności. - uniosła głowę, by spojrzeć mi w oczy, gdy podszedłem do niej na odległość około jednego metra. Zrezygnowała z walki ze mną więc postanowiła, że będzie częścią 'mojej społeczności'? Nie wiem co nią kierowało. Nie mam pojęcia dlaczego się na to zgodziła, ale słysząc jej wręcz poetycki i ultragrzeczny zwrot po prostu się uśmiechnąłem triumfalnie.
Poinformowałem ją bez zbędnych ceregieli żeby czekała na mnie o 22:30 pod swoim domem. W sumie to nie wiem co powie ojcu na temat tego gdzie wychodzi, ale to już nie mój problem. Oby tylko nie wygadała się, że ze mną. Kiedy wychodziła z mojego gabinetu na odchodne wręczyłem jej jeszcze trzy sprawy rozwodowe do przejrzenia tak żeby się czasem biedna nie nudziła...
[...]
Resztę dnia spędziłem w kancelarii układając papiery. W sumie to nawet nie chciałem wracać nie wiedząc jak skończyła się sytuacja Harveya i Lukrecji, a atmosfera była dość napięta. Na wieczór jedyne co zmieniłem to kurtkę na czarną skórę dołożyłem do tego wszystkiego zegarek, a elektryka włożyłem do górnej kieszeni tak, by mieć go cały czas pod ręką. Przyjechałem o umówionej i tylko czekałem na to dziecko. Nie spodziewałem się, ze odstrzeli się jak szczur na otwarcie kanału, a kiedy wyleciała w szpileczkach, rozpuszczonych włosach i ciemnej, turkusowej sukience to pierwsze co po prostu musiałem zrobić to.... zlustrowałem ją od samego czubka głowy do palców stóp.
- No co? Coś źle?
-Idealnie tylko.... trzymaj się blisko. Masz mnie mieć na wyciągnięcie ręki, czaisz? - na moje słowa jedynie kiwnęła głową, a następnie wsiadła do samochodu. Zrobiłem dokładnie to samo, a zanim ruszyłem, otworzyłem schowek samochodu, z którego wyciągnąłem czarną, starannie uszytą maskę, którą następnie podałem dziewczynie. Na początku patrzyła na nią bardzo niezrozumiale, oglądała każdy szczegół i przewracała ją w palcach. Dopiero po tym czasie spojrzała na mnie czekając na jakieś informacje. - Jesteś córką policjanta, nie możesz tak po prostu wejść sobie do sali, gdzie przemycane są narkotyki.
- A ty? - na to pytanie aż się lekko zdziwiłem. Naprawdę potrzebowała mocnego wprowadzenia w to wszystko żeby nadążać za sytuacją.
- A ja i tak jestem nietykalny. Tobie jeszcze mogą chcieć zaszkodzić.
Dojeżdżając do klubu pierwsze co rzucało się w oczy to ogrom ludzi stojących przed wejściem, potężni panowie z ochrony i kolorowe światła. Pomogłem Blair wysiąść uprzednio dbając o to, by miała już na sobie maskę. To akurat tutaj nie było niczym nowym. Dziewczyny zazwyczaj skrywały tu swój wizerunek chcąc pokazywać siebie nieco inaczej niż w życiu codziennym. W końcu kto wie jakie role pełniły poza imprezami i życiem w klubie....Z wejściem nie było najmniejszego problemu, jednak już w środku napotkałem pierwszą przeszkodę na drodze jaką był tłok. Młoda godzina, a ludzi już tyle? Z jakiej okazji? To pierwsze nasuwało mi się na myśl. Spojrzałem za siebie i chociaż nie widziałem dosłownie twarzy Blair miałem wrażenie jakby była lekko przerażona tym co widzi i do jakiego świata w ogóle ją wprowadzam. Niepokój towarzyszący dziewczynie zdradzały ponownie jej zaciśnięte w pięści dłonie. Podałem jej rękę tym samym informując, że przeprowadzę ją przez ten tłum i żeby trzymałą się blisko do momentu aż nie dojdziemy do pokoju VIP. Tam było o wiele spokojniej i przede wszystkim nie tak tłoczno.
W końcu udało się dotrzeć do pokoju schowanego za czarnymi kotarami i zwisającymi z sufitu kryształkami na żyłce. Odgarnąłem cały ten przepych żeby wpuścić blondynkę do środka, gdzie czekał już na nas podchodzący pod 50-kę dealer.
-Zen...- wypowiedział moje zdrobnienie lekko zachrypniętym, bardzo niskim głosem jakby cieszył się na mój widok. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Cię z kobietą po śmierci Pani Moretti, kim jest ta przeurocza blondyneczka?
Blair?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz