środa, 9 listopada 2022

Od Rhysa - CD Hiddena

 Jeśli kiedyś nie wierzyłem, że przywiązanie do rzeczy martwych takich  jak samochód może być aż tak mocne, to nigdy nie widziałem Seana w akcji. Wręcz wyskoczył z samochodu, chcąc ocenić szkody, jakie wyrządził dzieciak na motocyklu. Osobiście byłem bardziej zmartwiony motocyklistą, który kilka razy przeturlał się po asfalcie. Nie zazdrościłem mu takiego zakończenia jazdy. Podejrzewałem, że zginął lub w najlepszym wypadku uszkodził kręgosłup. Sean nie był tak cierpliwy, porządnie puściły mu nerwy.  Zamiast udzielić gówniarzowi pomocy, złapał go za szmaty z zamiarem dokonania mordu. Dopiero później dostrzegłem, jak cała sprawa się skomplikowała za sprawą tożsamości motocyklisty. Ze wszystkich ludzi na tym świecie musiało trafić na tego gnojka Hiddena. Świat naprawdę mnie nie kochał.

Znałem już niewyparzoną gębę młodego, ale żeby pyskować z ostrzem przystawionym do twarzy to tylko on potrafił. Czasem nie wierzyłem w jego głupotę. Brakowało niewiele, aby Sean posunął się za daleko. Raz widziałem go w akcji, więc wiedziałem, że nie blefował. Potrafiłby pociąć młodego na kawałeczki. Gdyby tylko to zrobił, rozpętałaby się prawdziwa wojna z Pangeą. Mavis oszalałby, gdyby dowiedział się, że nie powstrzymałem jego przyjaciela przed taką głupotą. Musiałem szybko myśleć, a jeszcze szybciej działać. Niestety młody Moretti był jak żmija, działał szybko i z zaskoczenia. Nie sądziłem, że miał jeszcze choć trochę siły, by zręcznie uniknąć ataku Seana, a dodatkowo obrócić sytuację na swoją korzyść.

- Nie rób głupot, Hidden! - zawołałem, chcąc pomóc przyjacielowi, ale zostałem ostrzeżony, by nie ruszyć się chociaż o krok.

Zamarłem więc w miejscu, licząc, że chociaż jeden z nich w końcu zmądrzeje i odpuści. Ku mojej ogromnej uldze nóż znalazł się na ziemi. Hidden odsunął się, unosząc dłonie w górę na znak poddania się.

- Jak to nie widziałeś samochodu, ślepy jesteś, czy jak?! - zawołał Sean, wcale się nie uspokajając.

Sytuacja jaka miała przed chwilą miejsce porządnie go rozstroiła. Nie zdarzyło mu się nigdy zostać przechytrzonym, w dodatku przez jakiegoś bezczelnego dzieciaka. Przewidując następne kroki, podszedłem do przyjaciela, chwytając go za ramię i odciągając do tyłu o krok. Nie mogłem pozwolić, aby znów chwycił za nóż. Korzystając, że mordował czarnowłosego spojrzeniem, sam schyliłem się po broń, chowając do swojej kieszeni. Oddam mu ją, gdy tylko Moretti zniknie nam z oczu, chociaż... dla własnego bezpieczeństwa zatrzymam go na dłuższy czas. Wiedziałem, że porządnie podpadłem u Seana, ale nie mogłem dopuścić do rozlewu krwi.

- Przestań, Sean. Wystarczy - zapewniłem, czując się, jakbym odciągał wściekłego psa od ofiary.

Sean z irytacją goszczącą na twarzy odepchnął mnie od siebie. Poprawił kurtkę i ponownie znalazł się przy chłopaku. Tym razem chociaż miał opuszczone ręce.

- Chodzi o kasę? - zapytał Hidden, spoglądając wyczekująco na chłopaka. - Dam ci tyle, że się nią zadławisz.

- Odpracujesz to, gówniarzu. Nie chcę kasy od twoich dzianych starych - odparł z wciąż wyczuwalną nienawiścią.

Sean wraz z Isaackiem wychowywali się w bidulu. Do wszystkiego w swoim życiu doszli swoją pracą, choć niekoniecznie legalną. Domyślałem się więc, jakie zdanie mieli o rozpieszczonych dzieciakach  z dobrego domu. Zapewne za takiego brał go właśnie Sean, mając po części rację.

- Niby jak mam odpracować te cholerne małe ryski? - zapytał, a widząc jak słania się na nogach wiedziałem, że przeciągająca się rozmowa nie działała na jego korzyść. Nie dałby rady uniknąć kolejnego ataku Seana.

- Będziesz moim pieskiem, chłopcem na posyłki, będziesz robił wszystko co ci powiem, dopóki nie uznam, że odpracowałeś swoją głupotę - zdecydował po krótkim namyśle.

- Sean, to nie jest dobry pomysł - spróbowałem po raz kolejny odwieść go od tej irracjonalnej myśli.

- Z tobą sobie inaczej wszystko wyjaśnię - mruknął, przez ułamek sekundy zaszczycając mnie spojrzeniem.

Zacząłem zastanawiać się, czy dobrze zrobiłem, towarzysząc dziś Seanowi. Z drugiej jednak strony, gdyby była tu Jullena wszystko pokomplikowało by się jeszcze bardziej. Ona sama dolałaby oliwy do ognia. A spotkanie jej z Hiddenem było najgorszą możliwą opcją.

- Właź do samochodu, albo sam cię tam włożę - powiedział na koniec, kierując się w stronę auta.

Wsiadł za kółko, czekając na nasz ruch. Nie wiedziałem co konkretnie miał na myśli, jak Hidden miałby odpracować te szkody? Postanowiłem jednak nie pytać by jeszcze bardziej nie podpaść Seanowi. Spojrzałem na czarnowłosego, którego zrobiło mi się nawet żal. Wyglądał tragicznie. Stał w miejscu, nie za bardzo mając chęć współpracować. Podszedłem więc do niego, podając chusteczkę.

- Lepiej doprowadź się do porządku, abyś nie zachlapał tapicerki - uśmiechnąłem się, czerpiąc przyjemność z odwrócenia ról.

- Gdyby Lydia nie dała znać, że pojawiłeś się w salonie, myślałbym nadal, że twoje zwłoki rozkładają się gdzieś w ślepej uliczce - powiedział, przykładając sobie chusteczkę do rozcięcia.

- Jak widzisz żyję i mam się całkiem dobrze. Wracając do twojej osoby, masz przejebane. Lepiej dla ciebie, gdybyś się trochę popłaszczył i błagał o wybaczenie zamiast jak zwykle szczekać niewyparzoną gębą - odparłem na jego słowa, chwytając za przedramię, by pociągnąć go w stronę samochodu. - Możesz też udawać potulnego chłopca, Sean ma do takich słabość.

Otworzyłem mu tylne drzwi, puszczając oczko przy końcu wypowiedzi. Nie miałem pojęcia co teraz siedziało w głowie Seana, co planował zrobić.


Hidden?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz