-Moja siostra na to pozwala? - niemal czułam jak ostry ton karci mojego brata za takie działania - No nie wydaje mi się…
W tym czasie kiedy ochroniarze zajęli się Zeno, którego trzeba było zabrać do o wiele cichszego pokoju, ja wyprosiłam tancerki z sali chcąc zostać z azjatką sam na sam.
-Dlaczego nic…
-Ho-Rin nie żyje. - przerwałam dziewczynie nie chcąc dłużej słuchać jej oskarżeń w stronę najwspanialszej osoby z mojej rodziny. On nigdy nie zrobiłby nic co mogłoby zranić Leah, a już na pewno nie zdradzały jej w ten sposób.
Obserwowała bacznie jej reakcję, ale ta nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. Po kilku minutach jedyne co zrobiła to osunęła się na podłogę w geście rozpaczy, a ja reagując bardzo szybko podeszłam i uklęknęłam tuż przed nią.
-... tydzień temu obok jednej z większych centrów handlowych miała miejsce strzelanina. Leah była tam ze mną na zakupach przed wieczorem panieńskim. - szeptałam odgarniając z jej delikatnej twarzy włosy. Co prawda miejsce nie sprzyjało takim wyzwaniom, ale chciałam jak najszybciej wytłumaczyć jej zachowanie Zeno i jego dziwną reakcję. - Dwie kule przebiły jej płuca, zmarła w szpitalu mimo szybko udzielonej pomocy. Była… narzeczoną mojego brata, a za miesiąc miał odbyć się ślub.
-Dlaczego… jej nie obronił… - powiedziała z ogromnym wyrzutem. Nie ukrywam, że to zdanie zabolało nawet mnie, bo jednak nie byliśmy w stanie tego w żaden sposób uniknąć czy przewidzieć. Leah odeszła i głupim byłoby oskarżanie o to mojego starszego brata, którego nawet przy tym nie było.
---
Jeszcze jakiś czas rozmawiałam z dziewczyną w klubie, aż w końcu zaproponowałam, aby przenieść się do mnie. Nie dość, że spokojniej to też na pewno mój dom był lepszym miejscem do rozmów na temat mafii, aniżeli miejsce publiczne. Protestowała tylko przez chwilę, bo zapewniłam ją, że skoro jej siostra przyjaźniła się ze mną przez tak długi czas to ona również może czuć się bezpieczna w moim towarzystwie. W czasie drogi zerknęłam na wyświetlacz telefonu, który zamrugał informując mnie o przychodzącej wiadomości. O dziwo to był Zeno, którego odstawili do domu już w pełni przytomnego i ogarniającego sytuacji. SMS brzmiał krótko, ale bardzo jasno ‘przywieź ją tu’ - co znaczyło mniej więcej tyle, że muszę zboczyć z kursu i skierować się wprost do apartamentowca w centrum. Lan nie omieszkała tego zauważyć i od razu zapytała, gdzie w końcu jedziemy. Nie odpowiedziałam jej na to ryzykując kolejną bezsensowną dyskusją, ale mój delikatny uśmiech chyba nieco uspokoił jej tętniący zapał.
Prowadziłam ją na samą górę w ciszy chociaż z jej strony co jakiś czas słyszałam padające pytania. Irytowała się tym, że nie odpowiadam, ale co mogłam powiedzieć dziewczynie, która nagle się pojawiła i oczekuje nadrobienia kilku lat wstecz.
Otworzyłam drzwi i grzecznie zaprosiłam ją do środa ciemnego apartamentu. Pierwsza pognała przed siebie domyślając się co może zastać wewnątrz, albo raczej… kogo. Stanęła jak wryta kiedy w salonie czekał na nią Zeno palący cygaro. Nawet nie chciał na nią patrzeć co wskazywało wbite spojrzenie w ogromne okno ukazujące panoramę miasta.
-Dlaczego kazałeś ją tu przywieźć skoro nawet nie chcesz na nią patrzeć? - zapytałam zmartwiona
-Nie szkodzi. Ja chcę się tylko dowiedzieć, dlaczego sytuacja tak wyglądała, dlaczego jej nie ochroniłeś…- przerwało jej głośne uderzenie pięścią w blat stołu. Co jak co, ale uciszyć to on umie konkretnie, bo aż podskoczyłam z przerażenia.
-Nie wkurwiaj mnie nawet. - prychnął - Gdybym mógł oddałbym za nią życie, a ty śmiesz do mnie mówić w ten sposób jeszcze kiedy pozwoliłem Ci w ogóle się ze mną zobaczyć.
-Chciałam zobaczyć się z siostrą, a przez ciebie nie było mi to dane! -tym razem powoli wywiązywała się kłótnia, a Lan śmiałym krokiem poszła w stronę Zeno. - Gdyby nie związek z jakimś pieprzonym szefem gangu nigdy by..
-Zamilcz do jasnej cholery! - gdy była wystarczająco blisko podniósł się i złapał Lan za nadgarstek. Od razu chciałam reagować słysząc jej cichy pisk, bo w tej sytuacji nie wiedziałam do czego zdolny jest mój brat. Stali tak nie mówiąc nic, ale bardzo blisko siebie. Zeno wpatrywał się w jej przerażone spojrzenie, a ja odnosiłam wrażenie jakby szukał tam swojej zmarłej narzeczonej. -.. Jeśli chcesz ze mną rozmawiać najpierw zejdź z tonu. - uspokoił sie z lekka i puścił jej rekę. - Nie jestem w nastroju do kłótni z jakąś laską, której nie znam, a jesteś tu tylko ze względu na Leah. Jeśli nie znasz swojego miejsca każe Cię stąd wyprowadzić więc lepiej dobrze przemyśl to co powiesz. - opadł z powrotem na kanapę ruchem ręki każąc mi też do nich dołączyć.
<Lan? Masz bardzo ogólne zakończenie i pełne pole do popisu~>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz