Ostatnio wszystko co robiłem i planowałem nie kończyło się zbyt dobrze, dlatego musiałem odreagować w domu i wziąć parę dni wolnego od swojej pracy. Mowa tu zarówno o pracy prawnika jak i zarządcy całego gangu - nie mam pojęcia czy oni sobie beze mnie poradzą, ale w tym momencie miałem to głęboko w dupie i miałem zamiar zadbać jedynie o własną wygodę. Naturalnie to wszystko nie mogło być takie proste biorąc pod uwagę, że do tej pory całe moje życie wypełnione było jedną kobieta, o której myślałem noc i dzień, a kiedy spałem to śniłem o tym jakie piękne mielibyśmy dzieci. Wnętrze mojego apartamentu ociekało wręcz jej obecnością: perfumami, zdjęciami, garderobą czy biżuterią. Nawet jeśli chciałbym się tego wszystkiego pozbyć to poczucie, że wtedy straciłbym ją doszczętnie przytłaczało mnie od środka.
Nigdy więcej jej nie zobaczę, ale mogę przynajmniej czuć jej obecność.
Nawet nie pomyślałbym, że w moim życiu wszystko powywraca śmierć kobiety, którą kochałem, a zrobiło to tak konkretnie, że nie potrafiłem uporać się z rzeczywistością...
---
Z krótkiej drzemki odbytej na kanapie u mnie w salonie, wybudził mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Oczy otworzyłem tylko do połowy na tyle, by dojrzeć numer i wiedzieć od kogo w ogóle odbieram. Okazało się, że to jeden z moich dilerów, który kręci się po mieście i zauważył kilku niepokojących typów.
Ja na ogół nawet nie znam połowy swojego gangu, bo styczność mam wyłącznie z tymi ‘pod reką’, którzy najczęściej są od załatwiania brudnej roboty. Cała reszta - niewykluczone - prawdopodobnie nigdy mnie nie poznała i w swoim krótkim życiu nie pozna. Zdecydowana połowa nawet nie wie jak mam naprawdę na imię i jak wyglądam, ale wiedzą, że robią to wszystko żeby nie dostać ode mnie z kastetu w szczękę.
-Ah… zaraz będę. - mruknął totalnie niewyspany zwlekając się z łóżka. Stając przed lustrem by się z lekka ogarnąć chciałem już nawet dać sobie spokój z układaniem włosów, ale ostatecznie coś mnie tchnęło, że jednak nie chce wyglądać jak ten wypłosz Hidden. Nie spiesząc się, na pełnej chillerze i utopii zebrałem się, by ostatecznie zjawić się w umówionym miejscu.
Przeszliśmy do konkretów, ale żeby to zrobić musiałem poobserwować sytuację z pierwszej osoby, więc wpakowałem się do samochodu swojego człowieka by razem z nim zająć się dzisiaj towarem. Kurwa… co to jest za nudna robota to ja nie wiem. Dobrze, że to nie ja się tym zajmuje, a jedynie pilnuje, by nikt nie skończył w piachu. W międzyczasie rozwinęła się dosyć ciekawa sytuacja, w której to Connor zbierał jedną ze swoich dilerek. Przyglądałem się jedynie sytuacji z miejsca pasażera do momentu kiedy dziewczyna nie opadła na ziemię nieprzytomna - coś we mnie tchnęło i natychmiast wysiadłem z samochodu wraz ze swoim człowiekiem. Podchodząc do blondynki dopiero wtedy byłem w stanie dostrzec jak okrutnie została potraktowana, wręcz bita do nieprzytomności.
-Kto ją tak urządził? Jest od nas? - zadałem pytania podnosząc małą kobietę z ziemi i delikatnie pakując ją do samochodu. Zanim otrzymałem odpowiedź kategorycznie zabroniłem odwozić ją do szpitala, a wręcz zadeklarowałem się wziąć za nią odpowiedzialność. To mogłoby nam jedynie zaszkodzić, co zaczęłaby się obdukcja i po sznurku doszliby do Pangei, a potem to już wszystko poszłoby z górki.
Nie protestował i wszystko mi o niej powiedział. Od jakiegoś czasu jest w mafii żeby jakkolwiek normalnie żyć i mieć co jeść, a to było jej jedyne wyjście. Głupia jak but, ale w sumie pełno u mnie takich młodych knypków co to myślą, że bójki i strzelaniny są dla nich. To nie zabawa dla dzieci.
----
Przez ten incydent musieliśmy zrezygnować z dzisiejszego objazdu, a dziewczynę ostatecznie zabrałem do siebie. Była nadal nieprzytomna, więc zadzwoniłem po swojego zaufanego lekarza, by obejrzał ją w domu i stwierdził czy chociaż nie doszło do wewnętrznych krwotoków. Ja w tym czasie wziąłem prysznic, przebrałem
się, bo dotarło do mnie, że wieczorem mam spotkanie w klubie ze swoim starym przyjacielem. To będzie też okazja do tego, by porozmawiać z Maxem o ostatnim wyskoku mojego młodszego brata.
Wychodząc z garderoby do salonu poprawiałem jeszcze rękaw czarnego swetra. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna wybudziła się, ale jest w takim szoku, że nawet nic nie mówi. Z lekarzem minąłem się przy wyjściu wręczając mu do ręki plik banknotów, a w zamian otrzymując informację o tym, że blondynce nic poważnego wewnętrznie się nie stało, ale jest oszołomiona i dotkliwie pobita. Pożegnałem go i nie zbliżając się do niej jedynie obserwowałem jej reakcję.
- Zgwałciłeś mnie…? - to pytanie mnie zszokowało chociaż nie dałem tego po sobie poznać. Co gorsza - jej to było kompletnie obojętne.
- Gdybym to zrobił prawdopodobnie bym cię zabił, a jak widzisz: nadal żyjesz. - odpowiedziałem niewzruszony. To był również czas na to by nalać jej wody, podejść i podstawić pod nosek.
- Co to jest…
- Woda. - od razu odpowiedziałem jeszcze w trakcie jej pytania - Coś ty taka podejrzliwa? Nie spotkałaś nigdy człowieka, którego priorytetem nie byłoby skrzywdzenie ciebie?
- Nie wiem kim jesteś do cholery, gdzie jestem i czy mam w ogóle jakieś szanse na..
- Za dużo gadasz. - ponownie przerwałem jej tym razem wpychając jej szklankę do ręki. Odszedłem kawałek i rozłożyłem się w fotelu na przeciwko, by móc na spokojnie z nią porozmawiać.
- Chcę wiedzieć kim jesteś, dlaczego dilujesz i co się wydarzyło kilka godzin temu. - stanowczo wyperswadowałem obracając cygaro w palcach. Ta z kolei wzięła w końcu porządny łyk wody, ale nie wyglądała na tą co to by miała sprzedać swój gang. Niewykluczone, że właśnie w tym momencie sprawdzałem czy sprzeda jakiekolwiek informacje i czy czasem nie powinniśmy się jej pozbyć. Po dłuższej ciszy i tym jak bardzo unika mojego wzroku błądząc po szklanej podłodze oparłem głowę na ręce i odchrząknąłem.
- Jesteś tu bezpieczna. Chce Ci pomóc więc jeśli nie zaczniemy rozmawiać nie będę w stanie zapobiec kolejnej takiej masakrze, a następnej możesz już nie przeżyć. - tym razem nieco zszedłem ze swojego władczego tonu widząc, że ona po prostu się boi i nawet nie wiem kim jestem..
<Lydia ? c:>
966 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz