Nie ukrywam, że cieszyłem się pozbyciem wszystkich z willi. Dziewczyny musiały załatwić wszystko do czasu bankietu, bo ja nie miałem czasu, by martwić się o każdą z nich z osobna. Mam wystarczająco dużo swojej pracy, z którą ostatnio i tak nie nadążam już nie wspominając o fakcie, że powinienem też rozliczać swoich ludzi z gangu. Kiedy cała ekipa szalała po centrach handlowych - ja starałem się ogarnąć swoich klientów, papierologię no i wszystkie sprawy związane jeszcze z moją byłą narzeczoną.
Dopiero późnym wieczorem udało mi się to wszystko zrobić, a do willi wróciłem gdzieś dopiero koło pierwszej w nocy. Wszyscy albo gdzieś wybyli albo już spali więc nie miałem najmniejszych oporów, by puścić psa luzem po domu, bo i tak nikogo nie było. To nie kwestia jego agresji, a raczej radości - skacze i takie tam, więc wolałem tego wszystkiego uniknąć. Wziąłem szybki prysznic przez chwile nie interesując się psem i tym gdzie aktualnie się znajduje. Z domu raczej nie wyjdzie, a to ważne. Przebrałem się w możliwie wygodniejsze ciuchy, a chyba wszystkie były wygodniejsze niż koszula i krawat chociaż zdążyłem się już przyzwyczaić. Nim się obejrzałem na zegarku wybiła 3 w nocy. W tym momencie zacząłem zastanawiać się co ja tak właściwie robię ze swoim życiem. Brak snu skutkować będzie wyłącznie większym odchyłom emocjonalnym, na które nie mogę sobie pozwolić.
Wyszedłem z biura widząc, że gdzieś w dalszych częściach domu świecą się światła, a Aiona nie było blisko drzwi. Wziąłem w dłoń telefon i skierowałem się do kuchni, bo okazało się, że to właśnie stamtąd widać poświatę. Widok siedzącej na podłodze Lydii z moim psem lekko mnie zdziwił. Co ona robiła o tej godzinie na podłodze? Po krótkim dialogu zaproponowała mi papierosa przy czym ja wskazałem jej czujnik dymu znajdujący się tuż nad nami.
-Jak chcesz wszystkich obudzić to możesz dać. Nie gwarantuję, ze to przeżyjesz. - westchnąłem całkowicie poważnie, jednak wiedziałem, ze to powstrzyma ją od zapalenia papierosa przynajmniej tutaj.
- Przecież wyszłabym na zewnątrz. Widzę, że masz bardzo podobne poczucie humoru jak Hidden. - wstała z podłogi przy okazji budząc Aiona, który swoje niezadowolenie okazał cichym mruknięciem.
- Nie wyjdziesz, bo nie masz kluczy, a okna otwierane są na czujniki. Jak chcesz otwórz je sobie moim telefonem. - podałem dziewczynie odblokowanego smartfona i wskazałem jak może otworzyć okna. To mogło być dosyć skomplikowane jak dla kogoś takiego jak ona. O dziwo całkiem sprawnie jej poszło i już za chwilę stała przy oknie jarając papieroska. Zastanawiało mnie tylko czemu przez dłuższą chwilę wlepiła wzrok w mój telefon kompletnie nic nie mówiąc. Uświadomiłem sobie to dopiero w momencie kiedy włączyłem czajnik by zrobić herbatę, a że byłem do niej tyłem to mój wzrok na chwilę powędrował na blat, a dłonie zacisnęły się w pięści.
- To twoja dziewczyna? - w jej głosie wyczuwalna była nutka rozbawienia. Chyba nie wyglądam na kogoś kto ma powodzenie u kobiet. Tylko dlaczego?
- Narzeczona. - powiedziałem jak gdyby nigdy nic się nie stało, a ten temat nie wzbudzał we mnie żadnych emocji. Oczywiście było całkowicie odwrotnie, a od środka rozrywało mi to serce do tego stopnia, ze miałem ochotę coś rozwalić, podrzeć i spalić.- Przedstawisz mi ją kiedyś, myślę że..
-Ona nie żyje. - westchnąłem podnosząc czajnik i zalewając sobie herbatę. Potem stwierdziłem, ze w sumie mogę zrobić i Lydii, dlatego wyciągnąłem jeszcze jeden kubek i powtórzyłem czynność. Cały czas byłem odwrócony do niej tyłem, dlatego nie było mi dane ujrzeć jej reakcji, a z drugiej strony - ona tez nie widziała jak8ie emocje towarzyszą mnie.
-Przepraszam, nie wiedziałam..-słyszałem jak tylko odłożyła telefon na wyspę kuchenną po czym zaczęła się tłumaczyć. Była zakłopotana, albo kompletnie nie spodziewała się tego po mnie. Nie znaliśmy się długo, ale nie jestem idiotą i widziałem jak ona i właściwie większość osób odbiera mnie w gangu. Kreowałem się na takiego, więc pretensje mogłem mieć wyłącznie do siebie, ale to nie zmienia faktu, że większość z nich była na tyle płytka by ocenić mnie bez większego powodu.
-Nie mogłaś tego wiedzieć, więc nie musisz przepraszać. - widziałem kątem oka jak moja dłoń robi się wręcz biała ze względu na ściśnięcie. Nie wiedziałem czy to bardziej boli czy wywołuje u mnie agresje. Nie umiałem nazwać własnych uczuć. Obróciłem się opierając tyłem o blat kuchenny, w jedną dłoń chwyciłem kubek z herbata, natomiast drugi postawiłem tuż przed nią. Zerknąłem ukradkiem na jej minę - wyglądała jakby przeżywała to razem ze mną, ale jednocześnie była spłoszona. Jakby się bała... - Boisz się mnie? - cały czas patrzyłem na nią z pod lekko opadającej grzywki.
-Co? - wyrwana z transu szarpnęła głową i spojrzała na mnie - Ja..
-Gdybym chciał waszej krzywdy nie zabrałbym was tu. - wlepiłem wzrok w śpiącego psa żeby nie stresować już dziewczyny swoim spojrzeniem. Powoli popijałem też herbatę żeby zebrać więcej myśli, które chce przekazać za pomocą słów. - Nie krzywdzę ludzi bez powodu, a już na pewno nie tych, którzy mi ufają.
- To dlaczego musimy tu być? - dokończyła papierosa i też wzięła herbatę do ręki. Gestem pokazałem żebyśmy przenieśli się do salonu, który znajdował się teraz w półmroku, a po zgaszeniu światła w kuchni jedyne co oświetlało to miejsce to księżyc przebijający się przez ogromne okna. Dziewczyna rozłożyła się na kanapie kuląc nogi podczas gdy ja rozsiadłem się w fotelu i odchylając głowę do tyłu oparłem ją na oparciu wlepiając spojrzenie w sufit.
- Wiedzą kim jesteś. Pobili Cię, bo dotarło do nich, że jesteś z Pangei. Nie chcieli Cię pobić tylko zabić. - wyjaśniłem wprost - Jeśli tam zostaniecie albo zginiesz albo będą Cię szantażować. Dopóki wiedzą, że jesteś gdzieś blisko mnie, stałaś się nietykalna. Zrobisz co będziesz chciała, ale liczę że jesteś mądrzejsza niż Lan Ho, która wyrwie się przy pierwszej możliwej okazji.
- Jest dosyć specyficzna. Kim właściwie ona jest i jak tu trafiła? I czemu sądzisz, że jestem mądrzejsza? - miałem wrażenie, że teraz Lydia nieco się otworzyła, a jej ostatnie zdanie zabrzmiało nieco prześmiewczo.
-To siostra mojej narzeczonej. Nie chce by stała jej się krzywda tym bardziej, że wiem co przeżyła. - tu nieco przyciszyłem swój ton, bo ściany mają uszy, a właściwie jeszcze nie wiem czy Lan jest moim wrogiem czy wręcz przeciwnie. - Poza tym... nie zrobisz nic głupiego. - odstawiłem kubek i przeczesałem swoje włosy do tyłu - Ktoś ktoś ma coś do stracenia dużo staranniej wybiera swoje decyzje - ponownie oparłem się o fotel, a moje powieki ciężkie od zmęczenia zamknęły się. Doskonale wiedziała, że w tym momencie mówiłem o Zoe, która prawdopodobnie była wszystkim co miała...
<Lydia?♥>
1049 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz