Jak do tego doszło: nie wiem~ I właściwie jeszcze stałem w tej samej pozycji po nagłym wyjściu Lan i jej dobitnych słowach w moją stronę. Nie ma co ukrywać, że dziewczyna miała zadziorny charakterek, który bardzo mi odpowiadał, ale z drugiej strony nie do końca czaiłem towarzyszące nam wszystkim emocje. Jak nie jedno mnie zostawia to drugie się na mnie obraża i tak w kółko Macieju, a ja stałem jak ta sierota na rozdrożach nie wiedząc, która drogę wybrać. Przez to wszystko zamieniam się w wierszokletę, albo po prostu leki przeciwbólowe dopiero zaczęły działać. Kątem oka dostrzegłem jak Justin ulatnia się z pomieszczenia, a więc był to idealny czas do tego żeby w końcu się do niego przyczepić i porozmawiać jak ludzie. Od ostatniej akcji trochę minęło, a ten nawet nie zapytał jak się czuję. Powinienem się poważnie za to obrazić i oczekiwać czekoladek w przeprosiny. Oczywiście nim zdecydowałem się ruszyć za nim ten już dawno zniknął mi z oczu.
Z jednej strony to dobrze, bo człapiąc tak do jego pokoju dała mi o sobie znać rana widniejąca na moim boku, a wenflon nadal wbity w rękę w ogóle nie ułatwiał mi życia, a tym samym poruszania się. Nawet nie zamierzałem pukać, po prostu wszedłem jak do siebie, bo poniekąd... tak własnie było. Ten spojrzał na mnie jak na ducha i przez chwilę między nami zapadła niezręczna cisza, którą przerwało głośne westchnięcie mojego przyjaciela. Odwrócił wzrok w stronę okna tak jakby chciał mi powiedzieć, że nie jestem tu mile widziany i niekoniecznie chce na mnie patrzeć. Ja natomiast nie byłem człowiekiem, który łatwo daje za wygraną tym bardziej, że nie do końca wiedziałem o co mu w tym momencie chodzi.
- A może ze mną porozmawiasz zamiast robić taką minę? - zapytałem zamykając za sobą drzwi i zbliżając się do łóżka, bo pozycja stojąca nie do końca była dla mnie w tym momencie pozycją bezpieczną. Coraz bardziej odczuwałem brak leków i kroplówki.
- To ty zazwyczaj nie chcesz rozmawiać i albo milczysz, albo olewasz temat, a teraz oczekujesz tego ode mnie? - oschły ton dotarł do mnie ze zdwojoną siła. Justin nie często bywał własnie taki. Tego typu zachowanie mógłbym porównać tylko do tego jak reagował kiedy ktoś przystawiał się do Elodie. Wgramoliłem się cały na łóżko siadając po turecku i starając się jakkolwiek ujrzeć jego wyraz twarzy.
- Po prostu nie za bardzo rozumiem skąd takie podejście nagle po tamtej sytuacji. Zostawiłeś mnie. - ostatnie słowa wypowiedziałem z ogromnym wyrzutem i na samą myśl aż się skrzywiłem.
-Ja? Ciebie? To ty mnie zostawiłeś i polazłeś sobie z Lan Ho! - chyba nieco rozdrażniłem go tym tematem, bo jego ton ponownie lekko się zmienił. Nie ukrywałem zdziwienia tekstem, który usłyszałem. To by znaczyło mniej więcej tyle, że jest o nią... zazdrosny? Ale czemu miałby być skoro ostatnio jak rozmawialiśmy o mojej astmie stwierdził, że ma 'wyjebane'. Może był naćpany? Wiedziałem, że jest jeszcze nastolatkiem z wahaniami nastroju, ale tego kompletnie nie potrafiłem zrozumieć.
- Nie zostawiłem Cię. Poniosły mnie emocje, a poza tym zaraz potem trafiłem do szpitala i nie specjalnie pamiętam co się działo. - wstałem z miejsca widząc, że chłopak podchodzi do drzwi balkonu. Cały czas był odwrócony do mnie tyłem i unikał jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Był aż tak zły..? - Możesz w końcu na mnie spojrzeć? - podszedłem bliżej, ale w momencie kiedy położyłem dłoń na jego ramieniu ten lekko wzdrygnął się i za moment zrzucił moją dłoń. Teraz to nawet ja się lekko zirytowałem. Naprawdę muszę użyć siły żeby chociaż przestał bagatelizować problem? Mało razy zdarzało się tak, że to ja wyciągałem tak drastyczne środki zwłaszcza, że chłopak był ode mnie o wiele wyższy. Tym razem nie miałem wyjścia. Ponownie chwyciłem jego ramię i używając całej siły jaką byłem w stanie w sobie zebrać, sprawnym ruchem odwróciłem go w moją stronę. Przez to też trochę stracił równowagę i musiał plecami oprzeć się o szybę. Skrzywiłem się czując jak moje mięśnie spinając się i tym samym ponownie dając znać o tym, że nadal mam dziurę z boku. Przez chwilę nawet zrobiło mi się czarno przed oczami, ale starałem się trzymać fason i nie dać po sobie nic poznać. - O co Ci chodzi Ju..
- Taki z ciebie przyjaciel, że nie dość że poszedłeś w pizdu to jeszcze całowałeś się z laską na moich oczach. - nie miał wyjścia i musiał na mnie patrzeć, bo był wręcz przygwożdżony do płaskiej powierzchni za sobą.
- Przecież to nie pierwszy raz kiedy coś takiego widziałeś i.....i - zdenerwowany już niemal zacząłem na niego krzyczeć. Oczywiście w tym momencie przeholowałem i kiedy tylko ponownie się spiąłem, poczułem jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a głowa robi się niebezpiecznie ciężka. Osunąłem się po nim na podłogę i na całe szczęście mogłem liczyć na to, że nie pozwoli mi upaść. W porę złapał mnie za ramiona i powoli usiadł razem ze mną.
- Pokaż to. - mruknął puszczając mnie i chwytając pewnie za moją koszulkę, którą już za chwilę stanowczo podwinął do góry. Nawet nie zdążyłem zaprotestować i w sumie... nie wiem czy chciałem. Obejrzał dokładnie zabandażowaną ranę, którą było już lekko widać, a raczej... to co się z niej sączy. Oparłem się rekami za sobą dając mu możliwość obejrzenia mojego brzucha. I tak za wiele tam widać nie było, ale skoro tak bardzo tego chciał to czemu miałem mu tego zabraniać. - Zginiesz kiedyś przez swoją głupotę, dzieciaku. - warknął podnosząc e końcu wzrok i wlepiając go w moje oczy.
- Będziesz miał jeden problem mniej, co nie... - uśmiechnąłem się nieznacznie mimo że w głębi duszy te słowa zraniły nawet tak bezduszna postać jak ja. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo wkurwiający dla wszystkich jestem, ale zawsze zamieniałem to w żart.
- Pewnie tak, ale życie bez ciebie jest nijakie. Nawet gdyby życie z tobą powodowało milion problemów to wybrałbym je, niż życie bez Ciebie.
Słysząc to wyznanie wręcz zamarłem. Jestem niemal pewien, że moje oczy zrobiły się nienaturalnie duże, a mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Chyba nawet on zdał sobie sprawę z tego co własnie powiedział, bo momentalnie zaczął błądzić wzrokiem po wszystkim innym, aby tylko nie zatrzymywać się na mnie.
- To brzmiało trochę jak wyznanie mi...
- Dobra dobra zamknij się już!- zakrył mi usta dłonią tym samym lekko zbliżając się do mnie. Ucieszony tym faktem uśmiechnąłem się i wysunąłem język, by lepką powierzchnią dotknąć jego dłoni od wewnętrznej strony. Ten czując to natychmiast ją zabrał. Nie dlatego, że go to obrzydzało, ale raczej z faktu, że się tego kompletnie nie spodziewał.
- Jesteś zazdrosny o Lan Ho? - przekrzywiłem głowę niemal kładąc ją na swoim obojczyku. Chciałem znać prawdę chociaż spodziewałem się, że od niego na pewno jej się nie dowiem. Na całe szczęście byłem w stanie wywnioskować wszystko z jego zachowania, więc to pytanie było po prostu podpuchą. Na początku nie odpowiadał w ogóle, ale kiedy szturchnąłem go lekko - kiwnął głową z przekonaniem nie starając się nawet nic ukrywać. Kolejny raz zdziwił mnie tym jak się zachowuje. To było do niego w ogóle niepodobne. - To dlaczego nic nie powiedziałeś?
- A co miałem powiedzieć skoro nawet się nie pochwaliłeś, że masz dziewczynę?
- Nie mam dziewczyny - parsknąłem śmiechem. - Ogólnie sytuacja się szybko rozwinęła. Fajna z niej laska. Jest trochę taka jak ja tylko wersja damska.
- Interesujące... - prychnął wstając z miejsca i podając mi rękę bym tez w końcu wstał na nogi. Było mi już trochę lepiej i na pewno nie kręciło mi się aż tak w głowie, dlatego na spokojnie mogłem wstać. - Po prostu 'fajnych dziewczyn' nie całuje się w ten sposób.
- Co ty? - wyszczerzyłem się w zadziornym uśmiechu. - Może mnie nauczysz jak to się robi żebym więcej takich błędów nie popełniał? - rzuciłem bez większego namysłu. Ten tekst wcale nie miał być prowokujący, ale kiedy siwowłosy lekko pchnął mnie na komodę mieszcząc się blisko mnie zrozumiałem, że tak naprawdę wywołałem wilka z lasu. Zbliżył się do mnie niebezpiecznie napierając na moje ciało. Fakt, że był wyższy sprawiał, że czułem się niczym mały, bezbronny kociak w szponach jakiegoś drapieżnika, który w tym momencie pochylał się nade mną.
- Jesteś starszy. To ty powinieneś uczyć mnie. - w jego oczach ujrzałem niebezpieczny błysk, a uśmiech, który zazwyczaj towarzyszył mojemu przyjacielowi w końcu wrócił na swoje miejsce. Słysząc to jedynie uśmiechnąłem się, wyciągnąłem rękę, która już za chwilę położyłem na jego karku, aby lekko ściągnąć go do dołu. Przecież nie będę stawał na palcach do tej żyrafy.
Chwilę później złączyłem nasze usta w dosyć delikatnym, ale równie namiętnym pocałunku. Miałem wrażenie, że on chyba nie ma żadnych hamulców zwłaszcza kiedy poczułem jak jego palce wplatają się w moje czarne włosy, a ciało napiera na mnie odrobinę mocniej. To nie trwało długo, ale gdy tylko odsunęliśmy się od siebie na kilka centymetrów poczułem ponowną falę gorąca i mroczków przed oczami. Justin ponownie lekko dotknął swoimi wargami moich, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić zatrzymałem go cichym 'słabo mi'. Nie wiedziałem czy tym razem nie skończy się dwuminutowym zjazdem, dlatego wolałem go uprzedzić
<Justin ?>
1464 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz