sobota, 25 września 2021

Od Zeno CD Elodie

 Przez cały dzień zastanawiałem się czy aby na pewno dobrze robię zabierając gdzieś Elodie. Było zdecydowanie więcej argumentów 'przeciw' niż za jeżeli chodzi o tą sytuację. Byłem świeżo po śmierci narzeczonej, a już starałem się utopić smutki w objęciach innej kobiety? To do mnie nie podobno, jednak miałem wytłumaczenie na swoje zachowanie. Uważałem, że należą jej się przeprosiny skoro czuła się aż tak urażona faktem, że zabieram również Lydię. Nie wiem dlaczego potraktowała to tak personalnie, ale zawsze miałem delikatny problem jeśli chodzi o emocje i uczucia kobiet. Jedyną osobą, która sensownie była w stanie mi je wytłumaczyć do tej pory była Leah. Teraz nie miałem jej pomocy i nie mogłem uciec myślami wtulając się w....o czym ja w ogóle myślę?

Dobrze, ze przez te rozmyślenia nie spowodowałem żadnego wypadku i bezpiecznie dotarłem do apartamentu. W środku przywitał mnie stęskniony Aion, który wręcz wskoczył mi w ramiona. Już od jakiegoś czasu widziałem, ze czuje się samotny, bo właściwie... był to pies mojej narzeczonej. To ona spędzała z nim więcej czasu i poświęcała każda wolną chwile, a teraz kiedy odeszła pies praktycznie całymi dniami siedział sam. 

- Zastanowię się co z tobą zrobić jak będę miał chwilę czasu. - pogłaskałem zwierze po głowie i poszedłem w głąb swojego mieszkania. Musiałem się względnie doprowadzić do porządku tak by jakoś wyglądać. Przez cały ten czas - kąpieli, ubierania się, układania włosów - myślałem o tym jak zachowywała się Elodie. Nie była ani jakoś specjalnie chętna, ani nawet zainteresowana. Domyślałem się, że lekko się mnie przestraszyła, ale to nie zmienia faktu, że to ona zaczęła tą śmieszną grę pokazując mi swoje 'pazurki'. Nie wiedziała z kim ma do czynienia, albo bardzo lubi ryzyko. Mój outfit jak zwykle w kolorach głębokiej czerni wyrażał mnie całego. Z racji tego, że zapomniałem o kilku ważnych papierach do przygotowania na dzień następny musiałem poprosić szofera mojej mamy o przywiezienie do mnie Elodie. Domyślałem się jaka będzie jej mina jak nie zobaczy mnie przed drzwiami tylko starszego pana w garniturze, ale musiałem to szybko zrobić i nie miałem czasu myśleć o jej humorach. 

Chwile po godzinie dwudziestej usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi do mojego apartamentu. Byłem niemal przekonany, że to El skoro Aion nawet nie szczekał, a ona weszła... jak do siebie. Stanęła w drzwiach mojego biura nic nie mówiąc i jedynie przyglądając się mi. Nawet nie odkleiłem wzroku od papierów będąc pochłonięty jakąś kolejną sądową sprawą.

-Kompletnie nie dziwi mnie już, że nic mi nie mówisz kiedy takie sytuacje mają miejsce.  - westchnęła wchodząc do środka. Tym razem musiałem już spojrzeć, bo usiadła po drugiej stronie mojego biurka, ale nie na krześle... tylko bezpośrednio na blacie. Zmierzyłem dziewczynę uświadamiając sobie, że chyba nigdy nie widziałem jej w takim wydaniu. Ile tajemnic jeszcze przede mną skrywa? - Skoro masz tyle pracy, dlaczego chciałeś dzisiaj gdzieś wyjść?

- Zapomniałem o tym. Poza tym nie bez powodu chciałem żebyś tu przyjechała. Nie ukrywam, że zabolała mnie twoja reakcja w willi, ale nie miałem czasu by to wszystko odwołać. - wstałem z miejsca układając teraz wszystkie kartki na stojąco żeby nic mi się czasem nie pomyliło. 

-Chyba... nie rozumiem. 

- Nie jestem ślepy, ani tym bardziej głupi i widziałem twoją reakcję. W sumie moja męska duma ucierpiała na tym i nie zamierzam ciągnąć Cię gdzieś gdzie nie idziesz z własnej woli, a przymusu. Zauważyłem już, ze masz mnie za dokładnie taką samą osobę jak Lan Ho.

- Zeno..

- Zawiodłem się. Ciebie jako ostatnią posądziłbym o takie ocenianie ludzi. - nie dałem nawet zacząć dziewczynie zdania. Męska duma i honor to naprawdę rzecz nie do przeskoczenia w niektórych przypadkach, a u mnie działało to podwójnie. Zazwyczaj ciężko było mi przeprosić, ukazać swoje uczucia czy przyznać się do błędu, a od śmierci mojej kochanej blondyneczki - zmieniało się to tylko na gorsze. - Nie potrzebuje tego sztucznego współczucia ze względu na Leah. - wymamrotałem chcąc wyjść z pokoju, jednak dziewczyna szybko zeskoczyła z biurka i złapała mnie za rękaw koszuli.

- Przepraszam. Nie mam w zwyczaju oceniania ludzi. Byłam zdenerwowana i pewne słowa uciekły bez zastanowienia. Nie jesteś tylko jakimś ważniakiem wiem o tym i tego najczęściej bronię. Sama nie wiem dlaczego tak powiedziałam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwieni, więc jeśli mi nie wybaczysz to chyba muszę to zaakceptować - powiedziała w takim pośpiechu jakby bała się, że za chwilę wyparuje. Nie docierało do mnie to w tym momencie, ale tez nie czułem, by powinna mnie przepraszać. Nic takiego się nie stało, a ja byłem już przyzwyczajony do takiego traktowania. 

-Nie mam czego wybaczać. Nie czuję się aż tak urażony. Raczej... oceniony. - nie odwracając się do niej oswobodziłem rękę z jej uścisku i skierowałem się do barku. Wyciągnąłem z niego schłodzone, czerwone wino i dopiero wtedy odwróciłem się do dziewczyny. - Możesz iść do domu, szofer Cię odwiezie, albo.. możesz zostać i chociaż się napijemy. - zaproponowałem wyciągając do tego jeszcze dwa kieliszki. 

<Elodie?>
792 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz