Głośna muzyka rozbrzmiewała w moich uszach, podczas gdy strumień mocnego alkoholu palił moje gardło. Kiedy już wychyliłam swojego szota, z hukiem odstawiłam kieliszek na stolik, krzywiąc się mimo woli.
- Moja krew! - roześmiana Lily klepnęła mnie w łopatkę niczym wytrawny degustator wódki. - Jeszcze jeden!
- Nie! - zaprotestowałam słabo. To była chyba trzecia kolejka, a mi już kręciło się w głowie.
- Daj spokój. - siedzący naprzeciw nas chłopak uśmiechnął się lekko. - Na mój koszt.
Spojrzałam na Lily, której oczy rozbłysły jak dwie gwiazdy. Była zupełnie zauroczona naszym nowym znajomym. Nic dziwnego, pomimo naturalnej atrakcyjności, był również całkiem interesującym rozmówcą.
- Proszę! - dziewczyna złożyła ręce jak do modlitwy, patrząc na mnie błagająco. Przewróciłam oczami.
- Okej, ale dla mnie to już ostatni. - odpowiedział mi zadowolony śmiech współtowarzyszy. - Bo inaczej będziecie mnie stąd wynosić.
- Brzmi jak wyzwanie. - mruknął Lew i odszedł od stolika, by złożyć zamówienie.
Mniej więcej niecałe dziesięć sekund po tym, jak chłopak zniknął w tłumie, Lily złapała mnie za ramię.
- I jak?
- Co jak?
- Jak Ci się podoba?
- Jest fajnie, może trochę głośno. - wzruszyłam ramionami, rozglądając się wkoło.
- Riley! Wiesz, że nie o to pytam! - dziewczyna pacnęła mnie w ramię. - Co sądzisz o naszym niezwykle przystojnym szachiście, który kupuje nam alkohol?
- Sądzę, że jest niezwykle przystojnym szachistą, który kupuje nam alkohol.
Tym razem Lily przewróciła oczami.
- Czemu Ty zawsze taka jesteś? Nie pozwolisz sobie chociaż na odrobinę zabawy.
- Świetnie się bawię. Niezwykle przystojny szachista właśnie kupuje mi alkohol. Żyć, nie umierać.
- Okej, jak sobie chcesz. Ja wiem, kogo chciałabym przelecieć dzisiejszej nocy.
- Lily! - nic nie mogłam poradzić, własne, czerwieniejące policzki. Mogłam tylko mieć nadzieję, że będę w stanie jeszcze spojrzeć chłopakowi w oczy, bez wyobrażania sobie... pewnych rzeczy z nim związanych, które Lily zasiała w mojej głowie.
Za to moja serdeczna przyjaciółka zasłoniła usta dłonią, nie mogąc powstrzymać chichotu.
- Widzisz? Potrzeba Ci trochę zabawy, cnotko.
- Zamknij się.
W tym momencie do naszego stolika wrócił chłopak wraz z kelnerem, który po kolei zaczął stawiać przed nami kieliszki. Gdy skończył i odszedł, Lew odezwał się do nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Kontynuujemy?
Lew?
335 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz