Przybycie dziewczyny bardzo mnie zaskoczyło, tym bardziej po tym co się wydarzyło miedzy mną a Justinem. Z tego co jednak widzę, chyba nie zostało to rozpowiedziane, no przynajmniej Aria nie wydawała się jakby cokolwiek słyszała o tej kłótni.
Dziewczyna obróciła się dając mi szansę na założenie czegoś na siebie, ręcznik mimo wszystko był dość niepewnym okryciem, wiec szybko zamieniłem go na gacie i szorty zostając bez koszulki, w końcu wciąż byłem mokry czy coś… Dziewczyna odwróciła się w końcu i usiadła na krawędzi łóżka. Nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić usiadłem na pufie wcześniej chowając w niej bieliznę, która leżała na niej.
- Dawno cię u nas nie było. – Spojrzała mi prosto w oczy jakby czekając na jakąś moją reakcję, która byłaby odpowiedzią.
Przełknąłem lekko ślinę, jakoś myśl, że taka dziewczyna może należeć do mafii lekko mnie przerażał. Zresztą dalej nie potrafię myśleć o tym jak o czymś „normalnym”.
- Po tamtej imprezie… Trochę się z Justinem pokłóciliśmy… - Odparłem wymijająco starając się nie zdradzać zbyt wielu szczegółów. Mimo wszystko sam wciąż nie wiedziałem co o tym myśleć.
- Mhm… - Wydęła delikatnie usta, ewidentnie temat Justina jej nie odpowiadał.
- Coś z nim się stało?
- Nie, raczej nie. Dalej zachowuje się tak samo. – Teraz to ona odparła wymijająco. Spojrzałem na nią pytająco a ona odpowiedziała mi tym samym, żadne nie chciało zdradzić więcej. – Noah…
- Tak?
- Powiedz mi proszę… - Spojrzałem na nią zdziwiony tą nagłą zmianą tonu głosu. – Czy wiesz już co ubierasz na bankiet?
- Już wystraszyłem się, że coś się stało. – Złapałem się za serce i uśmiechnąłem lekko oddychając z ulgą.
- No stało się, za chwile bankiet a ja w sumie nawet nie wiem, czy mamy pasujące ubrania. – Zrobiła poważną minę, jednak po chwili nie wytrzymała i zaczęła chichotać.
Podrapałem się nerwowo po karku.
- W zasadzie, tyle się działo, że nie miałem jeszcze czasu czegoś poszukać… Ale mam jakieś graniaki w szafie.
- Ah, okej. – Spojrzałem badawczo na nią, wyglądała jakby potrzebowała wręcz aby zająć jej trochę czasu.
- Masz ochotę czegoś poszukać co będzie pasowało do twojej sukienki?
- Możesz na mnie liczyć! – Uśmiechnęła się radośnie, na co nie mogłem nie odpowiedzieć uśmiechem.
Dziewczyna poczekała na mnie aż się ubiorę i wychodząc jak normalny człowiek czyli przez drzwi poszliśmy do mojego samochodu. Dziewczyna wydawała się trochę zamyślona, ja sam miałem w głowie wiele pytań, jednak nie chciałem ich zadawać. Już zrozumiałem, że oni wszyscy należą do jakiejś bandziorskiej organizacji, nie wiem czym się zajmują ale prawdę mówiąc, nie jestem przekonany czy chce wiedzieć. Nie rozumiem dodatkowo dlaczego taka dziewczyna jak Arie ma z nimi jakiekolwiek powiazania. To wszystko wydaje mi się co najmniej dziwne.
Tak czy siak wybraliśmy się na zakupy, trochę nam zajęło chodzenie od sklepu do sklepu, dziewczyna dawała mi do przymiarki garnitury naprawdę piękne ale też i te zabawne, z których oboje się śmialiśmy. Ekspedientki patrzyły trochę na nas podejrzanie co nie ukrywam mocno mnie irytowało, jakby fakt, że czarnoskóra osoba była w sklepie oznaczał, że jest bandytą i chce coś ukraść. Z całym skompletowanym strojem poszliśmy do samochodu, powiesiłem go z tyłu aby się tak bardzo nie
pogniótł, dziewczyna przez cały ten czas patrzyła na mnie badawczo.
- Chcesz się przejść? – Spytała kładąc mi rękę na ramieniu. Odetchnąłem głęboko aby pozbyć się irytacji.
- Z chęcią.
Zostawiliśmy samochód na parkingu przed sklepem i ruszyliśmy przed siebie.
- Wydaje mi się czy jesteś zirytowany?
- Przepraszam, po prostu… Ludzie traktują Afroamerykanów jak złodziei od razu. Widziałaś te ekspedientki? – Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy. – Patrzyła czy nic nie ukradnę. Często nawet wypraszają mnie ze sklepu, ponieważ „tylko marnuję czas a i tak mnie nie stać”.
- Często takie sytuacje cię spotykają?
- Częściej niż powinny.
Dziewczyna zdawała się rozumieć o co mi chodzi, pozwoliłem sobie trochę pomarudzić na nasze społeczeństwo, Arie też miała parę ale co do niego. W pewnym momencie zamiast narzekać zaczęliśmy się śmiać z tego. Nasz spacer przeniósł się aż na „gorszą dzielnice”, w zasadzie niedaleko się tu poznaliśmy. Przechodziliśmy obok boiska i pod nogi przyturlała się do nas piłka od koszykówki. Wziąłem ją w ręce rozglądając się za właścicielem. Jakiś chłopiec na oko trzynastoletni wystawił rękę do góry aby być lepiej widoczny.
- Poda pan?!
Rzuciłem piłką do kosza trafiając za trzy punkty, chłopak pod nią podbiegł i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Popisuwa. – Szepnęła ze śmiechem Aria, uśmiechnąłem się do niej śmiejąc się.
- Zagra Pan z nami?
- Jeżeli Panienka również jest chętna. – Spojrzałem na dziewczynę unosząc jedną brew do góry, ta przewróciła oczami i zgodziła się.
Poszliśmy do dzieciaków i na spokojnie graliśmy trzy na trzy na jeden kosz. Trochę się przed nimi popisywałem z czego Aria się śmiała a mi się to podobało. Ma bardzo ładny śmiech. Ogólnie jest bardzo ładna. W końcu zrobiło się późno i chłopcy musieli wracać do domu, zostawili nam piłkę, którą mieliśmy zostawić w krzakach. Ponoć nikt nie wie czyja ona jest i wszyscy nią grają, ciekawe rozwiązanie. Rzucaliśmy sobie do kosza, oboje byliśmy już trochę zmęczeni przez wcześniejsze zakupy i późniejsze zabawy. Na koniec zrobiłem wsad a dziewczyna udała tłum fanek co mnie bardzo rozbawiło.
- Też chcesz?
- Ale co? Wsadzić piłkę? Wiesz ile ja mam wzrostu?
- Mało… - Rzuciła mi mocno piłkę w rękę patrząc mi groźnie w oczy. – Mogę cię podsadzić.
Dziewczyna spojrzała niepewnie to na mnie to na kosz aż w końcu przytaknęła skinieniem głowy. Ogólne plan był taki, że dziewczyna przy dwutakcie zrobi wybicie z moich rąk i ja ją lekko podrzucę i potem ją złapię aby na pewno nic sobie nie zrobiła spadając. Problem powstał w momencie, którym okazało się, że plany nie zawsze się realizuje tak jakby się chciało. Ostatecznie dziewczyna zrobiła wsad a piłka spadając uderzyła w tył mojej nogi, więc trzymając ją aby nie spadła ściągnąłem ją w dół i ja poleciałem na plecy a ona na mnie.
- Nic ci nie jest? – Zapytała widząc grymas bólu na mojej twarzy, nie ukrywam, że upadanie na plecy nie jest najmilsze.
- A pewnie złamanie pierwszego stopnia, daj spokój. – Zaśmiałem się.
- Jak to jest, że faceci cały czas coś sobie robią… – podparłem się na rękach aby spojrzeć jej w twarz, dziewczyna siedziała na moich nogach, więc nie mogłem nawet wstać.
Domyśliłem się, że mówi o tamtym chłopaku, który przyjaźni się z Justinem, a przynajmniej tak to nazywają. Samemu mi ciężko określić co ich łączy, a do tego ta dziewczyna… Zrobił się z tego niezły trójkąt. Problem polegał na tym, że nie chciałem być z tego wykluczony z pewnego prostego powodu…
- Jesteś z nim parą?
- W zasadzie nie. – Wzruszyła ramionami.
- To dobrze. – Wyprostowałem się i pocałowałem ją delikatnie. Nie chciałem niczego między nami zepsuć ale bycie obok niej a nie z nią było dość trudne.
… lubiłem ją.
A Hidden mnie zabije.
Dziewczyna obróciła się dając mi szansę na założenie czegoś na siebie, ręcznik mimo wszystko był dość niepewnym okryciem, wiec szybko zamieniłem go na gacie i szorty zostając bez koszulki, w końcu wciąż byłem mokry czy coś… Dziewczyna odwróciła się w końcu i usiadła na krawędzi łóżka. Nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić usiadłem na pufie wcześniej chowając w niej bieliznę, która leżała na niej.
- Dawno cię u nas nie było. – Spojrzała mi prosto w oczy jakby czekając na jakąś moją reakcję, która byłaby odpowiedzią.
Przełknąłem lekko ślinę, jakoś myśl, że taka dziewczyna może należeć do mafii lekko mnie przerażał. Zresztą dalej nie potrafię myśleć o tym jak o czymś „normalnym”.
- Po tamtej imprezie… Trochę się z Justinem pokłóciliśmy… - Odparłem wymijająco starając się nie zdradzać zbyt wielu szczegółów. Mimo wszystko sam wciąż nie wiedziałem co o tym myśleć.
- Mhm… - Wydęła delikatnie usta, ewidentnie temat Justina jej nie odpowiadał.
- Coś z nim się stało?
- Nie, raczej nie. Dalej zachowuje się tak samo. – Teraz to ona odparła wymijająco. Spojrzałem na nią pytająco a ona odpowiedziała mi tym samym, żadne nie chciało zdradzić więcej. – Noah…
- Tak?
- Powiedz mi proszę… - Spojrzałem na nią zdziwiony tą nagłą zmianą tonu głosu. – Czy wiesz już co ubierasz na bankiet?
- Już wystraszyłem się, że coś się stało. – Złapałem się za serce i uśmiechnąłem lekko oddychając z ulgą.
- No stało się, za chwile bankiet a ja w sumie nawet nie wiem, czy mamy pasujące ubrania. – Zrobiła poważną minę, jednak po chwili nie wytrzymała i zaczęła chichotać.
Podrapałem się nerwowo po karku.
- W zasadzie, tyle się działo, że nie miałem jeszcze czasu czegoś poszukać… Ale mam jakieś graniaki w szafie.
- Ah, okej. – Spojrzałem badawczo na nią, wyglądała jakby potrzebowała wręcz aby zająć jej trochę czasu.
- Masz ochotę czegoś poszukać co będzie pasowało do twojej sukienki?
- Możesz na mnie liczyć! – Uśmiechnęła się radośnie, na co nie mogłem nie odpowiedzieć uśmiechem.
Dziewczyna poczekała na mnie aż się ubiorę i wychodząc jak normalny człowiek czyli przez drzwi poszliśmy do mojego samochodu. Dziewczyna wydawała się trochę zamyślona, ja sam miałem w głowie wiele pytań, jednak nie chciałem ich zadawać. Już zrozumiałem, że oni wszyscy należą do jakiejś bandziorskiej organizacji, nie wiem czym się zajmują ale prawdę mówiąc, nie jestem przekonany czy chce wiedzieć. Nie rozumiem dodatkowo dlaczego taka dziewczyna jak Arie ma z nimi jakiekolwiek powiazania. To wszystko wydaje mi się co najmniej dziwne.
Tak czy siak wybraliśmy się na zakupy, trochę nam zajęło chodzenie od sklepu do sklepu, dziewczyna dawała mi do przymiarki garnitury naprawdę piękne ale też i te zabawne, z których oboje się śmialiśmy. Ekspedientki patrzyły trochę na nas podejrzanie co nie ukrywam mocno mnie irytowało, jakby fakt, że czarnoskóra osoba była w sklepie oznaczał, że jest bandytą i chce coś ukraść. Z całym skompletowanym strojem poszliśmy do samochodu, powiesiłem go z tyłu aby się tak bardzo nie
pogniótł, dziewczyna przez cały ten czas patrzyła na mnie badawczo.
- Chcesz się przejść? – Spytała kładąc mi rękę na ramieniu. Odetchnąłem głęboko aby pozbyć się irytacji.
- Z chęcią.
Zostawiliśmy samochód na parkingu przed sklepem i ruszyliśmy przed siebie.
- Wydaje mi się czy jesteś zirytowany?
- Przepraszam, po prostu… Ludzie traktują Afroamerykanów jak złodziei od razu. Widziałaś te ekspedientki? – Dziewczyna przytaknęła ruchem głowy. – Patrzyła czy nic nie ukradnę. Często nawet wypraszają mnie ze sklepu, ponieważ „tylko marnuję czas a i tak mnie nie stać”.
- Często takie sytuacje cię spotykają?
- Częściej niż powinny.
Dziewczyna zdawała się rozumieć o co mi chodzi, pozwoliłem sobie trochę pomarudzić na nasze społeczeństwo, Arie też miała parę ale co do niego. W pewnym momencie zamiast narzekać zaczęliśmy się śmiać z tego. Nasz spacer przeniósł się aż na „gorszą dzielnice”, w zasadzie niedaleko się tu poznaliśmy. Przechodziliśmy obok boiska i pod nogi przyturlała się do nas piłka od koszykówki. Wziąłem ją w ręce rozglądając się za właścicielem. Jakiś chłopiec na oko trzynastoletni wystawił rękę do góry aby być lepiej widoczny.
- Poda pan?!
Rzuciłem piłką do kosza trafiając za trzy punkty, chłopak pod nią podbiegł i spojrzał na mnie zdziwiony.
- Popisuwa. – Szepnęła ze śmiechem Aria, uśmiechnąłem się do niej śmiejąc się.
- Zagra Pan z nami?
- Jeżeli Panienka również jest chętna. – Spojrzałem na dziewczynę unosząc jedną brew do góry, ta przewróciła oczami i zgodziła się.
Poszliśmy do dzieciaków i na spokojnie graliśmy trzy na trzy na jeden kosz. Trochę się przed nimi popisywałem z czego Aria się śmiała a mi się to podobało. Ma bardzo ładny śmiech. Ogólnie jest bardzo ładna. W końcu zrobiło się późno i chłopcy musieli wracać do domu, zostawili nam piłkę, którą mieliśmy zostawić w krzakach. Ponoć nikt nie wie czyja ona jest i wszyscy nią grają, ciekawe rozwiązanie. Rzucaliśmy sobie do kosza, oboje byliśmy już trochę zmęczeni przez wcześniejsze zakupy i późniejsze zabawy. Na koniec zrobiłem wsad a dziewczyna udała tłum fanek co mnie bardzo rozbawiło.
- Też chcesz?
- Ale co? Wsadzić piłkę? Wiesz ile ja mam wzrostu?
- Mało… - Rzuciła mi mocno piłkę w rękę patrząc mi groźnie w oczy. – Mogę cię podsadzić.
Dziewczyna spojrzała niepewnie to na mnie to na kosz aż w końcu przytaknęła skinieniem głowy. Ogólne plan był taki, że dziewczyna przy dwutakcie zrobi wybicie z moich rąk i ja ją lekko podrzucę i potem ją złapię aby na pewno nic sobie nie zrobiła spadając. Problem powstał w momencie, którym okazało się, że plany nie zawsze się realizuje tak jakby się chciało. Ostatecznie dziewczyna zrobiła wsad a piłka spadając uderzyła w tył mojej nogi, więc trzymając ją aby nie spadła ściągnąłem ją w dół i ja poleciałem na plecy a ona na mnie.
- Nic ci nie jest? – Zapytała widząc grymas bólu na mojej twarzy, nie ukrywam, że upadanie na plecy nie jest najmilsze.
- A pewnie złamanie pierwszego stopnia, daj spokój. – Zaśmiałem się.
- Jak to jest, że faceci cały czas coś sobie robią… – podparłem się na rękach aby spojrzeć jej w twarz, dziewczyna siedziała na moich nogach, więc nie mogłem nawet wstać.
Domyśliłem się, że mówi o tamtym chłopaku, który przyjaźni się z Justinem, a przynajmniej tak to nazywają. Samemu mi ciężko określić co ich łączy, a do tego ta dziewczyna… Zrobił się z tego niezły trójkąt. Problem polegał na tym, że nie chciałem być z tego wykluczony z pewnego prostego powodu…
- Jesteś z nim parą?
- W zasadzie nie. – Wzruszyła ramionami.
- To dobrze. – Wyprostowałem się i pocałowałem ją delikatnie. Nie chciałem niczego między nami zepsuć ale bycie obok niej a nie z nią było dość trudne.
… lubiłem ją.
A Hidden mnie zabije.
<Lan Ho?>
1092 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz