czwartek, 26 sierpnia 2021

Od Miki do Mikey'ego

Dziś to miał być ten dzień. Ten magiczny dzień. To wypadało, akurat w rocznice. Wybraliśmy się całą trójką. Ja, Mikey i Veronica. Wybieraliśmy sobie dzień, by wybrać się do parku rozrywki i spędzić tam cały dzień, aż do zmierzchu, a nawet zamknięcia. Mogliśmy się razem bawić i nie przejmować się niczym. To był nasz dzień. Tym razem jednak zostaliśmy sami, Veronica nie mogła dołączyć. Gdyby choć na chwilę się obudziła. Na ten jeden dzień, by spędzić je z młodszym rodzeństwem, ale to oczywiście nie mogło się stać. Jej stan przez 5 lat pozostawał niezmienny. Czasem wyniki się poprawiały, ale nie budziła się, a powinna. Lekarze też starali się, ale nie reagowała. Tak jakby było to czyimś skutkiem albo ona miała swój powód. Dziewczyna imieniem Leah, nie powie już nic, bo nie żyje. Nie udało się jej złapać, a gdyby spróbować ją uratować. Mogło dość do nieoczekiwanych skutków ubocznych. Miałoby to swoje następstwa, których lepiej nie powodować. Może jednak za jej śmiercią się coś kryje albo nie zginęła, a upozorowała własną śmierć. Tego też się nie dowiemy, a nawet jeśli to jest to trudne. Pełno informacji, ale też różnych tez, w które nie ma co wierzyć. To wszystko musiało mieć większy cel, coś musiało się wydarzyć. Obie miały w tym swój udział.. Nie ma co się w to zagłębiać, bo im głębiej tym jest więcej dróg i są one dziwne i zbyt fantastyczne, by mogły być prawdziwe. Jednakże nigdy nie wiadomo.
- Mika, jesteś gotowa? - słowa brata wystarczająco mnie ocuciły.
- Jeszcze chwilę i możemy iść. - odpowiedziałam, podniosłam głos. Gdyż nie mogłam do niego podejść. Stałam w garderobie, w samej bieliźnie i zastanawiałam się, w co ubrać. Moje rude włosy mogą sobie swobodnie spływać, zresztą i tak Mikey zrobi mi warkocze, przed samym wyjściem. Tak jak ma to w zwyczaju, co jest jednocześnie głupie, ale i naprawdę miłe.
- Mika, ile jeszcze! - tym razem krzyknął. Jego ton wciąż brzmiał spokojnie. Zdecydowałam się na top, który przylega do mojego ciała, legginsy z naprawdę wspaniałego czarnego połyskującego materiału. Do tego botki i dużo za duża bluza z kapturem. Zrobiłam sobie lekki, nie za mocny makijaż. Tym razem zmieniłam kolczyk w wardze i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Lubię w nich wychodzić, jeszcze telefon i portfel. Zanim wyszłam, wzięłam zapakowaną torebeczkę, która jest prezentem z okazji tego wyjątkowego dnia dla Vero.
Gdy pojawiłam się w salonie, Mikey wyglądał naprawdę nieźle. Luźną dłuższa bluzka z długim rękawem, jego mięśnie brzucha i to jak płaski był, było widoczne. Naprawdę nie wiem, czemu to robi, ale każdy ma coś, co uwielbia i chce się tym chwalić. Spodnie i buty były bardziej luzackie. Dresowe, ale z najnowszej linii projektanta. Jak zwykle włosy brata, a dokładniej grzywka zakrywała jego piękne i tajemnicze oczy.
- Wow, wyglądasz bosko. Tym razem na pewno zyskasz więcej numerów telefonów od pacjentów. - zaśmiałam się, po swoich słowach. Poczułam jego spojrzenie na sobie, po czym pociągnął mnie, bym usiadła na krześle. Mógł zająć się moimi rudymi niesfornymi włosami. Jednakże on miał sposób, by je okiełznać, co było niezłym szokiem. Nawet ja tego nie mogłam, Veronica w zwyczaju miała się wkurzać i przeklinała, bo rudy busz się jej nie słuchał. Z boku musiało to wyglądać naprawdę zabawnie i głupio. Takie było.
Cisza między nami była dóbr, gdyż oboje nie mogliśmy się doczekać, by zobaczyć siostrę. Oboje mieliśmy dla niej prezent. Jej byłoby to, gdyby się, choć na dziś obudziła. Nie będziemy zadawać pytań, niech spędzi jak za dawnych czasów go z nami. Cała trójka razem jak dawniej. To byłby cud, ale pewnie potem ponownie, by zapadłaby w śpiączkę. Mimowolnie zaczęłam, bawić się kolczykiem w warczę. Mikey skończył z moją fryzurą, naprawdę wychodziła mu, za każdym razem wspaniale. Dorobił się wprawy, ale jako fryzjer jego salon, pękałby w szwach. Może wszystko, jednakże teraz potrzebowałam czegoś innego.
Przytuliłam się do brata, choć na chwilę.

***

Szpital nie zmienił się jakoś specjalnie. Sala Veroniki była dużo lepsza niż poprzednim razem. Jaśniejsza, witała do środka ranek. Ktoś zawsze z nią siedział. Czy to znajomi, czy też ktoś bliski naszej rodzinie. Gdyby coś się stało, gdyby się obudziła. Informacje i my byśmy zjawili się jak piorun. Natychmiast. Dwa razy już tak było. Prawie się wybudziła, ale dostała zapaści za pierwszym razem, a drugim razem to nawet lekarze nie wiedzieli.
- Mam badania, niedługo wrócę i dokończymy naszą rozmowę. - powiedział Mikey. Po czym wyszedł i poszedł za pielęgniarka. Prawie, za każdym razem, gdy zjawia się w szpitalu, biorą go na badania kontrolne. Czuje się tu, jakby był w drugim domu.
- Cześć Veronica. Już ci opowiadam. - zaczęłam i przysiadłam na fotelu, tuż przy łóżku siostry. Spała, oddychała tak spokojnie. Wyglądała pięknie, ale brakowało jej medalika, dlatego też założyłam jej chwilę wcześniej. Teraz była kompletna, może się obudzi na ten wyjątkowy dzień. - Kilka dni, przed naszym dniem, na ulicy spotkałam zabłąkanego kotka. Miał obrożę, na niej widniał adres, a z drugiej strony było imię. Opium, naprawdę właściciel miał bardzo ciekawy pomysł. Kociak cały rudawy i taki dumny. Jednakże na czas udało mi się go wziąć na ręce. Gdyby mnie tam nie było, mógłby skończyć jako przejechany. - przerwałam, gdyż już widziałam reakcje siostry. Najpewniej, by się zaśmiała.
- Chciałaś go po prostu wciąć ze sobą i tyle. Na pewno ci się spodobał. - głos siostry dudnił mi w głowie. Myślałam, że się przesłyszałam i spojrzałam na dziewczynę, ale to mógł być tylko mój głos. Starałam się brzmieć jak ona, ale to też nie było to.
- Kayla. Co tu robisz? - spojrzałam na chłopaka. Zmieniła płeć kilka miesięcy temu. Teraz lepiej się prezentuje.
- Kyle. Kayla to było kiedyś. - fuknął, ale nie złościł się ani trochę. Przywykł, że bliscy tak do niego mówią.
- Odpowiedź za zadane pytanie. - nacisnęłam i wierciłam w nim swoje spojrzenie.
- Teraz przyszła kolej na mnie. Ostatnio mam problemy ze snem oraz zdecydowałem się, że także posiedzę trochę w szpitalu. Jakbyś nie zauważyła, jest tu dodatkowe łóżko. Należy ono do mnie. Teraz to opowiadaj dalej historię o kotku. Veronica słucha. - rzekł chłopak.
- Gdy wzięłam go na ręce, nie uciekł ode mnie. Tak dokładnie to chciałam go zatrzymać, ale wiedziałam, że ktoś już go szuka. Dlatego też skierowałam się pod wskazany adres. Jak się okazały, był on kilka przecznic dalej. Wtedy zobaczyłam chłopaka z białymi włosami, najwyraźniej musiał je rozjaśnić. To on był właścicielem.. - gdy chciałam coś dodać, do sali wszedł Mikey. Opadł na drugim fotelu. Wyglądał na zmęczonego i złego, coś musiało się stać. Moja historia może zaczekać.

Mikey?

1053 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz