Milczałem niczym grób jeszcze przez dobre parę minut. Ponownie mój wzrok wlepił się w biały sufit, a powietrze zebrane wcześniej wypuściłem z głośnym świstem. Zadziwiał mnie ten świat oraz okrucieństwo ludzi, którzy nie potrafili cofnąć się przed niczym. Miałem wrażenie, że zmierza to jeszcze tylko w gorszym kierunku.
-Dlaczego nic nie mówisz? - wyrwała mnie z chwilowych przemyśleń i jednocześnie spowodowała, że moja uwaga przekazana została w stu procentach jej osobie.
- Wyłączyłem się na chwilę. Jest prawie druga w nocy. - odpowiedziałem wzruszając ramionami - Poza tym co mam Ci powiedzieć? Jesteś idiotką, która dała sobie wejść na głowę, nic więcej. -To jak mam twoim zdaniem reagować!? Jestem tylko wątłą, nic nie wartą ku...- zbulwersowała się co wyraźnie było można usłyszeć w jej głosie. Zanim jednak dokończyła ta kolejną bzdurę uniosłem się i zgrabnym ruchem przewróciłem dziewczynę na łóżko, a sam pochyliłem się nad nią.
-Skończyłaś? - westchnąłem nachylając się w jej stronę. - To tylko twoje bezsensowne ograniczenia, które ryją Ci banie. Celowo sobie umniejszasz? Bez sensu... - prychnąłem odpychając się od materaca i kładąc się bardzo blisko niej. Teraz oboje jak te dwie sieroty patrzyliśmy się w sufit, a ja odczuwałem jakbym odnalazł swoje damskie odzwierciedlenie. Taki sam przegryw jak ja. xD
- Powiesz mi dlaczego mi pomogłeś? - ponownie zaczęła temat. Jak na pijaną to była całkiem uparta i nieugięta, a ja myślałem, że pijani ludzie to są chodzące galaretki i to nie tylko pod względem fizycznym.
-Bo ja zazwyczaj kiedy mam jakiś problem, albo nie wiem jak coś powiedzieć.... zostaje sam. - wyznałem czując się zobowiązany powiedzieć dziewczynie cokolwiek o swoich prawdziwych uczuciach. Gdyby to wszystko było takie łatwe kiedy rozmawiałem z Lan Ho albo Justinem to moje życie byłoby trzysta razy łatwiejsze. - Od jakiegoś czasu stałem się wrażliwy na krzywdę innych. Poza tym ciebie już zdążyłem poznać więc tym bardziej nie mogłem zostawić Cię samej.
- Jesteś szalony, przecież ja jestem dla ciebie totalnie obcą osobą..
-Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana - odwróciłem się na bok, by mieć czysty widok na dziewczynę i posłałem jej delikatny, ale bardzo szczery uśmiech. - Powinienem czuć się zagrożony? Może ty jesteś jakimś cichym zabójca, który wie, że moi rodzice to milionerzy, a teraz chcesz mi wyciąć serce i sprzedać na czarnym rynku?
Słysząc to dziewczyna chyba nieco się rozluźniła i cicho roześmiała. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nadal jest w ręczniku więc bez słowa wstałem i ze swojej szafki wyciągnąłem luźną, białą koszulkę. Rzuciłem w jej stronę wymierzając idealnie w jej twarz.
-Przebierz się, bo ja już powoli padam. W każdym razie w tym domu jest jeszcze moje rodzeństwo i mama, więc jak możesz to nie wychodź stąd nigdzie sama i zawsze zamykaj drzwi na klucz, rozumiemy się? - w odpowiedzi uzyskałem jedynie aprobatę w postaci skinienia głową.
W czasie, gdy dziewczyna udała się do łazienki ja ściągnąłem z siebie koszulę i spojrzałem na zabandażowany brzuch. Los chciał, że dzisiejsze wygłupy ponownie spowodowały otworzenie rany, a tym samym - krwotok zatamowany przez bandaże. Mimo wszystko trzeba było to zmienić, a że akurat miałem teraz całą apteczkę w pokoju to chyba lepsza okazja nie mogła się nadarzyć. Powolutku zacząłem odwijać czerwony, przesiąknięty bandaż, a gdy tylko moja towarzyszka wyszła z pomieszczenia obok, stanęła jak wryta i spojrzała na mnie.
-Jesteś ranny..? - zdziwiona moją śmieszną pozycją i niekorzystną miną podeszła bliżej pomagając mi rozwijać opatrunek
- Można powiedzieć, że była to nagroda za mój heroizm... - westchnąłem cicho czując jak zmęczenie daje mi się już bardzo we znaki. - Coś taka zdziwiona? Ty wyglądasz dużo gorzej niż ja...chociaż, rozumiem że szkoda Ci mojego ciała?-zaśmiałem się cicho zerkając na nią przez ramię.
-Dlaczego nic nie mówisz? - wyrwała mnie z chwilowych przemyśleń i jednocześnie spowodowała, że moja uwaga przekazana została w stu procentach jej osobie.
- Wyłączyłem się na chwilę. Jest prawie druga w nocy. - odpowiedziałem wzruszając ramionami - Poza tym co mam Ci powiedzieć? Jesteś idiotką, która dała sobie wejść na głowę, nic więcej. -To jak mam twoim zdaniem reagować!? Jestem tylko wątłą, nic nie wartą ku...- zbulwersowała się co wyraźnie było można usłyszeć w jej głosie. Zanim jednak dokończyła ta kolejną bzdurę uniosłem się i zgrabnym ruchem przewróciłem dziewczynę na łóżko, a sam pochyliłem się nad nią.
-Skończyłaś? - westchnąłem nachylając się w jej stronę. - To tylko twoje bezsensowne ograniczenia, które ryją Ci banie. Celowo sobie umniejszasz? Bez sensu... - prychnąłem odpychając się od materaca i kładąc się bardzo blisko niej. Teraz oboje jak te dwie sieroty patrzyliśmy się w sufit, a ja odczuwałem jakbym odnalazł swoje damskie odzwierciedlenie. Taki sam przegryw jak ja. xD
- Powiesz mi dlaczego mi pomogłeś? - ponownie zaczęła temat. Jak na pijaną to była całkiem uparta i nieugięta, a ja myślałem, że pijani ludzie to są chodzące galaretki i to nie tylko pod względem fizycznym.
-Bo ja zazwyczaj kiedy mam jakiś problem, albo nie wiem jak coś powiedzieć.... zostaje sam. - wyznałem czując się zobowiązany powiedzieć dziewczynie cokolwiek o swoich prawdziwych uczuciach. Gdyby to wszystko było takie łatwe kiedy rozmawiałem z Lan Ho albo Justinem to moje życie byłoby trzysta razy łatwiejsze. - Od jakiegoś czasu stałem się wrażliwy na krzywdę innych. Poza tym ciebie już zdążyłem poznać więc tym bardziej nie mogłem zostawić Cię samej.
- Jesteś szalony, przecież ja jestem dla ciebie totalnie obcą osobą..
-Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana - odwróciłem się na bok, by mieć czysty widok na dziewczynę i posłałem jej delikatny, ale bardzo szczery uśmiech. - Powinienem czuć się zagrożony? Może ty jesteś jakimś cichym zabójca, który wie, że moi rodzice to milionerzy, a teraz chcesz mi wyciąć serce i sprzedać na czarnym rynku?
Słysząc to dziewczyna chyba nieco się rozluźniła i cicho roześmiała. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nadal jest w ręczniku więc bez słowa wstałem i ze swojej szafki wyciągnąłem luźną, białą koszulkę. Rzuciłem w jej stronę wymierzając idealnie w jej twarz.
-Przebierz się, bo ja już powoli padam. W każdym razie w tym domu jest jeszcze moje rodzeństwo i mama, więc jak możesz to nie wychodź stąd nigdzie sama i zawsze zamykaj drzwi na klucz, rozumiemy się? - w odpowiedzi uzyskałem jedynie aprobatę w postaci skinienia głową.
W czasie, gdy dziewczyna udała się do łazienki ja ściągnąłem z siebie koszulę i spojrzałem na zabandażowany brzuch. Los chciał, że dzisiejsze wygłupy ponownie spowodowały otworzenie rany, a tym samym - krwotok zatamowany przez bandaże. Mimo wszystko trzeba było to zmienić, a że akurat miałem teraz całą apteczkę w pokoju to chyba lepsza okazja nie mogła się nadarzyć. Powolutku zacząłem odwijać czerwony, przesiąknięty bandaż, a gdy tylko moja towarzyszka wyszła z pomieszczenia obok, stanęła jak wryta i spojrzała na mnie.
-Jesteś ranny..? - zdziwiona moją śmieszną pozycją i niekorzystną miną podeszła bliżej pomagając mi rozwijać opatrunek
- Można powiedzieć, że była to nagroda za mój heroizm... - westchnąłem cicho czując jak zmęczenie daje mi się już bardzo we znaki. - Coś taka zdziwiona? Ty wyglądasz dużo gorzej niż ja...chociaż, rozumiem że szkoda Ci mojego ciała?-zaśmiałem się cicho zerkając na nią przez ramię.
< Natalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz