wtorek, 26 października 2021

Od Kirke CD Apolline

Z miłym i serdecznym uśmiechem odmachałam młodej i pięknej kobiecie. Którą dostrzegłam już na wejściu. Nie umknęło mej uwadze to, że mój synek się nią zainteresował, jak zresztą prawie każdym. Przychodzę tutaj, gdyż obsługa i klienci są o wiele milsi niż w innych miejscach. To też nie jest jedyny argument, czemu tutaj się zjawiam. Mam dużo lepszy widok na miejsce naprzeciwko kawiarni oraz łatwiej jest mi wszystko udokumentować. Skoro i tak spędzam czas z synkiem, przy okazji mogę też pracować. Momo jadł lody, które zamówił. Wytarłam jego policzki, które pobrudził. Pogłaskałam chłopca po głowie, po czym słuchałam, jak w słuchawce po drugiej stronie rozmawiają, po arabsku. Szykowali się na coś poważniejszego niż kilka tygodni temu. Wtedy, chociaż mogłam, dać cynk komu trzeba, oraz wysłałam raport szefowi. 
Zanim zjawiliśmy się w kawiarni, pierwsze co dziś zrobiliśmy to udanie się do zoo. Momo chciał zobaczyć zwierzęta oraz móc choć trochę się do nich zbliżyć. Od czasu do czasu pomagam w zoo, także kilka osób udostępniło mi bliższe spotkanie z niektórymi zwierzętami, by móc je, chociaż pogłaskać albo nakarmić. Chłopiec się uśmiechał szczęśliwie. Dlatego też starałam się spędzić ten czas jak najlepiej i móc nacieszyć chłopca. Przynajmniej będzie mieć co opowiadać dzieciom albo zwyczajnie cioci. Camila niedawno wróciła z podróży służbowej, także będzie mogła zostawać z młodym, gdy będę pracować.
Gdy wracam do domu, czterolatek zazwyczaj już śpi. Gdy wychodzę to albo się bawi, albo jest na placu zabaw bądź też widzę się z nim zaledwie przez parę minut. Mam prace, muszę zarabiać, by mógł mieć wszystko, czego sobie zażyczy. Pamiętam, nawet jak wypytywał o tatę. Byłam szczera i wyszło to znacznie lepiej. Nawet jeśli nie ma męskiego naśladowcy, to może ja postaram się mu go zastąpić. Choć wiem, że nie ze wszystkim będzie do mnie przychodzić.
- Mamo. - zawołał mnie Momo. Byłam pogrążona w myślach. Jego głos mnie przywrócił do rzeczywistości. Chciał usiąść mi na kolana, by móc zobaczyć co jest wyżej. Więc go posadziłam na swoich kolanach i przytuliłam do siebie. Pogłaskałam go i wróciłam do picia ciepłej jeszcze herbaty. Kilka osób wychodziło i wchodziło, jednakże coś przez parę minut nie dawało mi spokoju. Akurat, gdy zadzwonił mi telefon, coś się wydarzyło. Jak jakby to, co podsłuchałam, właśnie teraz miało się rozpocząć. Zaczęłam się szybko pakować, po czym starałam się osłonić dziecko, przed tym, co nadchodziło. Zasiedzieliśmy się za bardzo. Gdy akurat chciałam oddzwonić, usłyszałam krzyki, wybuch i jakby ziemia się za trzęsła. Założyłam kaptur na głowę chłopcu. Po czym po spakowaniu wszystkiego i zapłaceniu wzięłam go na ręce, by się ulotnić z tego miejsca i dojść do bezpiecznej kryjówki. Znajdowała się ona nieopodal, dlatego im prędzej się uda mi ta dostać, tym szybciej zorientuje się co się tu tak właściwie dzieje.
Kątem oka, gdy udało mi się wyjść z kawiarni, zobaczyłam policjantkę. Wolę uniknąć bliższego spotkania, dlatego też im szybciej uda mi się oddalić tym będzie lepiej zarówno dla mnie, jak i Momo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zapewne powinnam lepiej się pilnować, jednakże nie mogłam i nie miałam zbytnio czasu. Gdy udało mi się opuścić alejkę, zobaczyłam co, się zaczęło dziać na ulicy. Ludzie w panice uciekali, ktoś mówił o drugim wybuchu, może w tym całym chaosie nie usłyszałam go nawet. Dlatego też, gdy udało mi się odnaleźć drogę, mogłam skontaktować się z przyjaciółką. Nie było jej w domu, tym razem pomagała komuś w szpitalu. Dlatego też powiedziała, żebym kierowała się na zachód. Jak najdalej, gdy odnajdę naszego wspólnego znajomego, wówczas poczuje się bezpieczniej. Ma łódź, dlatego też na morzu może będzie dużo łatwiej niż na lądzie. Jednakże na przystań, był kawałek drogi. Mogłam wybrać się autem, ale pieszo też mi się uda. Zajmie to dłuższą chwilę, ale jednak może się udać. Momo drżał, ale było cicho. Przytulał mnie z całych sił i starał się słuchać jakiejś kołysanki, którą mu kilka chwil temu włączyłam. Chciałam zagłuszyć to wszystko, by nie miał koszmarów.
Miasto pełne dzieci, osób starszych i kobiet. Ci nie mogli znaleźć sobie innego dnia albo sposobu na chaos. Mogło mieć to też drugie dno. Tydzień temu wspomniałam o tym Zeno i kilku innym osobom, jednakże nie wszyscy chcieli mnie słuchać. Odrzuciłam tę myśl i starałam się odnaleźć miejscówkę, z której będę mieć najkrótszą drogę. Wspólny znajomy był barmanem w jednym z barów dlatego, gdy odnajdę bar, odnajdę też i jego samego. W tym wszystkim mimo tylu kilometrów wciąż miałam wielkie pokłady, energii. Musiałam być silna, chociaż brakowało mi na to sił, oraz chciałam jak najszybciej znaleźć się jak najbliżej celu, by móc choć przez krótką chwilę czuć się bezpieczna z drobnym, choć silnym chłopcem. On jednak wciąż pozostaje dzieckiem. Muszę mu zapewnić bezpieczeństwo.
- Mama chce do domu. - odezwał się chłopiec. Pogłaskałam go po głowie, po czym zaczęłam się zbliżać do celu naszej wyprawy.
- Pójdziemy do wujka Antona. Dobrze? - powiedziałam i chciałam uzyskać potwierdzenie od chłopca.
- Dobrze. - powiedział cicho malec. Akurat, gdy byłam przed wejściem do baru, zobaczyłam policjantkę z kawiarni i Antona. Wyszli, o czymś rozmawiali. Nie chciałam im przerywać, ale nie było zbyt wiele czasu. Postawiłam Momo na ziemi, po czym podbiegł do mężczyzny.
- Anton. - powiedziałam. Nie musiałam nic dodawać, wiedział po co przyszłam. Skinęłam głową do kobiety, po czym stanęłam obok Antona.
- To tak, zaprowadzę was na łódź. Moja siostra i mój siostrzeniec, także się przyłącza. W tym i Keya. - powiedział. Mężczyzna trzymał na rękach Momo, po czym po niedługim czasie dołączyła do nas jego siostra i siostrzeniec mojego dobrego znajomego. Camila i Anton mają wspólną przeszłość. Poznałam go, gdy z nią zamieszkałam, zawsze mogę też na jego pomoc liczyć w razie potrzeby.

Keya?

919 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz