wtorek, 26 października 2021

Od Rosjanki CD Vincenta

 Obudziło mnie łaskotanie w nodze. Jednak nie była to żadna mrówka, tylko czyjaś dłoń. Vincenta. Co on tu robił, ze mną w łóżku, pod kołdrą? Sięgnęłam do boku i natrafiłam na przyjemny meszek jego nagiej nogi. Nie miał ubrań?! Otworzyłam gwałtownie oczy, spoglądając na niego - nie odważyłam się jednak poruszyć, leżałam jak sparaliżowana na plecach i pozwalałam się głaskać po udzie. 
- Proszę... - niemal krzyknął mi do ucha - Kochaj się ze mną, Rosjanko...
Odór alkoholu powiedział mi więcej, niż tysiąc słów. 
- Jesteś pijany - stwierdziłam oczywistość.
W półmroku panującym w pokoju udało mi się zobaczyć jego uśmiech, który przywodził mi na myśl nieskalane dorosłością dziecko, niewinne i czyste. Zatrzymał swoją dłoń wpół drogi po moim udzie i zanurzył twarz we włosach, które pozostały rozpuszczone przez to, że nie miałam siły ich ogarnąć. Nie wiem, jakim cudem delektował się zapachem niemytych od trzech dni włosów, ale okey, nie wnikam w jego fetysze.
- Nie dotknę cię, jeśli mi nie pozwolisz - wymruczał mi do ucha tonem, który wywołał dreszcz na moich plecach.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało - odpowiedziałam wymijająco.
- Tobie w sumie też nie.
Czy obojętność i poddanie swojemu losowi znaczy tyle samo, co pragnienie tego losu?
- Ale tym razem chcę to usłyszeć - dodał, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - Jak się zgadzasz. Podobno to ważne, żeby na stówę nie być gwałcicielem.
Nastała między nami krępująca cisza, biłam się z myślami, nie będąc pewna: czy mam trzymać mordę w ciup, czy być szczerą.
- To, czego ja chcę lub nie chcę...nie jest ważne - powiedziałam powoli.
- Kto ci tak powiedział? - wybełkotał, podnosząc lekko głowę z mojego ramienia.
- Nie wiem, nie pamiętam większości swojego życia. Ale czuję, że tak jest właściwie. Że jeśli tylko się podporządkuję i będę z ochotą wykonywać polecone mi zadania, moje życie będzie dobre. Nie mogę się jakkolwiek przeciwstawiać, by na pewno się udało.
Podparł się na łokciu i ujął moją twarz w wolną dłoń, jednocześnie nachylając się w moją stronę. Byłam gotowa na niezdarny, pijacki pocałunek w usta, on jednak złożył całusa na moim czole.
- Ja chcę znać twoje pragnienia i spełniać je - wyszeptał, omiotając mnie swoim ciepłym oddechem.
Nagle zerwał się z łóżka, przyprawiając mnie tym niemal o zawał. Pobiegłam szybko za nim tylko po to, by być świadkiem wyładowania zawartości jego żołądka na nieszczęśliwie zamkniętą deskę muszli klozetowej.
***
Pozwoliłam mu spać na dywaniku w łazience, po paru godzinach wstał i o własnych siłach poszedł do swojej sypialni. Mam nadzieję, że nie zauważył zarzyganego kibla - chciałabym oszczędzić mu wstydu związanego z taką akcją. Gdy upewniłam się, że śpi, poszłam posprzątać na błysk łazienkę i zrobiłam mu jajecznicę oraz tosty. Już miałam pukać do jego drzwi i obwieścić przybycie śniadania, gdy usłyszałam stłumione głosy. A raczej jeden, jego, rozmawiał z kimś przez telefon.
- Stary, ty mnie odprowadziłeś na górę? Jedyne co pamiętam, to jak siedzimy w taksówce. Nie? Serio? Musiałem się jakimś cudem sam doczłapać do pokoju, ale czemu mnie tak boli szyja? Jakbym spał na kamieniach...
Nie ukrywałam przed sobą, że było mi trochę przykro, że nie pamiętał nic z dzisiejszego poranka - ale jego niewiedza naprawdę mnie rozbawiła. Zrezygnowałam z pukania, zostawiłam talerz z jedzeniem na korytarzu i poszłam do swojego pokoju.
Vincent przyszedł do mnie koło piętnastej, by obwieścić mi, że wybiera się coś załatwić.
- Masz netflixa, tutaj Disney+... - zaczął wyliczać swoje kanały.
- Mam amnezję, nie debilizm - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Podobasz mi się taka...żywa - rzucił, łapiąc płaszcz.
Wcisnął przycisk windy i już po chwili zniknął mi z oczu. Spędziłam chyba parę godzin na oglądaniu tego serialu o brytyjskiej rodzinie, The Crown, czy jakoś tak. No, chyba przejebałam cały dzień, bo było już ciemno. Wreszcie zadzwonił domofon, ucieszona dopadłam do niego i wyrzuciłam z siebie krótkie "Tak?".
Głos, który mi odpowiedział, z pewnością nie należał do Vincenta. Cholera, co robić? Już nie mogę udawać, że mniej tu nie ma...za późno na to.


[Vincent?]
634 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz