Powoli dobijała godzina 4:00. Sam nie wiedziałem czy czas leci szybko, czy wręcz mi się dłuży, ale bylem już tak zmęczony dniem dzisiejszym, ze jedyne o czym marzyłem to położyć się do łóżka i jak najszybciej zasnąć. Nie było mi to jednak dane ze względu na mojego uroczego, młodszego brata, który jak zwykle musiał wpaść w jakieś kłopoty. Przez całą drogę zastanawiałem się co tez znowu odwalił, że Lan musiała wziąć jego telefon i po mnie zadzwonić. Oczy mimowolnie zamykały mi się podczas jazdy, a gdy tylko stanąłem czym prędzej wysiadłem by zaczerpnąć tlenu. Liczyłem, ze może to pomoże przetrwać mi kolejne minuty życia. Pomogłem wysiąść również Lydii i już za chwilę oboje czym prędzej skierowaliśmy się do mojego apartamentu. Blondynka była tu chyba pierwszy raz, ale szczerze mówiąc... sam gubiłem się już kogo tu zabrałem a kogo nie. To nie był czas na głowienie się nad takimi rzeczami i tym bardziej zdałem sobie z tego sprawę widząc mdlejącego, bladego jak ściana Hiddena rozłożonego na kanapie u mnie w salonie.
-Co tu się stało..? -nie ukrywałem zaskoczenia i lekkiego szoku. On wyglądał jakby zaraz miał umrzeć. Podszedłem do brata i klepiąc go lekko po policzku próbowałem uzyskać od niego jakikolwiek dźwięk na tyle bym wiedział, że jeszcze kontaktuje. Wydał z siebie jedynie jakiś dziwny pomruk, a jego oczy na chwile otworzyły się żeby ukazać ogromne, rozszerzone źrenice. Wyglądał tak jakby był na ostrej pixie, ale nigdy nie widziałem żeby aż tak go zmiotło. Dopiero po chwili zauważyłem, ze ma ranę na boku, która (jak się domyślałem) była już starannie oczyszczona i opatrzona przez Lan. Chociaż do jednego się przydała, bo śmiem twierdzić, zen wszystkie te wydarzenia mają z nią coś wspólnego. - Lydia dzwoń po pogotowie, a ty...zaraz mi wszystko wyjaśnisz. - rzuciłem blondynce telefon natomiast do azjatki zwróciłem się już nieco groźniej. Moja cierpliwość była już na wyczerpaniu, a zmęczenie tylko to wszystko potęgowało.
Nim się zorientowaliśmy pod apartamentowiec podjechała karetka. Wynieśli go w mgnieniu oka stwierdzając na samym wejściu przedawkowanie leków lub narkotyków. Dla tego pierdolonego astmatyka taka akcja mogła być jego ostatnią, nie wiem co on sobie wyobraża. W międzyczasie, gdy już mieli odjeżdżać, Lan cicho zaproponowała, że zabierze się z nim, jednak ja ostro odmówiłem chcąc się w końcu dowiedzieć o tak naprawdę się wydarzyło.
-Czy was nie można zostawić samych nawet na jeden dzień!? - warknąłem starając się panować nad swoimi nerwami i przesadnie nie wystraszyć Lydii. Obie dziewczyny jak tylko zamknąłem drzwi do mieszkania usiadły w salonie lekko roztrzęsione.
-Czego się na mnie wydzierasz? To nie moja wina, że..
-On jest astmatykiem. Jego to może zabić, a wy bawicie się w..
-ON NIE NIC NIE BRAŁ! - wstała cała rozemocjonowana, a jej dłonie zacisnęły się w pięści. Tak jakby chciała dać upust rozsadzającym ją emocjom. - To się działo tak szybko. Byliśmy w klubie i zaczepiło nas jakichś dwóch typków.. - usiadła z powrotem składając ręce na swoich kolanach, jednak nadal trzymając je kurczowo zaciśnięte. - Jeden blondyn, drugi brunet. Mówili coś o jakiejś blondynce, a Hide wyglądał na strasznie zdenerwowanego. Wydaje mi się, że sprowokował ich swoim gadaniem przez co dźgnęli go nożem. Max wszystko uciszył, ale oni potem się pokłócili i każdy poszedł w swoją stronę. - opowiedziała mi podejrzewam bardzo skróconą wersję tego zdarzenia. Lydia spojrzała na nią z lekkim przerażeniem gdy ta powiedziała kto był napastnikiem. Prawdopodobnie byli to ci sami co ja pobili i wszyscy doskonale o tym wiedzieliśmy, tylko nikt nie umiał powiedzieć tego głośno.
Nie skomentowałem tego w żaden sposób. Po prostu usiadłem w fotelu na przeciwko nich i oparłem czoło o dłoń zakrywając przy tym oczy i cześć twarzy. Westchnąłem głośno starając się uspokoić, jednak gdy tylko myślałem o tym jak wyglądał Hidden miałem ochotę wziąć pistolet, wyjść i powystrzelać gnoi jak kaczki
- Powinniśmy wszyscy odpocząć.. - Lydia lekko speszona moimi nerwami wysunęła propozycję. Oczywiście nie zamierzałem już nawet jechać do willi, po prostu zostaniemy tutaj i zaczekamy na przebieg akcji. W między czasie napisałem sms'a do Lukrecji z informacją gdzie jesteśmy i co się stało, do Max'a ze zjebami odnośnie tego, ze jak go jutro dorwę to będzie musiał mi to wszystko tłumaczyć, i do Elodie, którą poprosiłem żeby z samego rana stawiła się u mnie w apartamencie.
- Nie mam siły już dzisiaj o tym myśleć. - rozłożyłem się w fotelu odchylając głowę do tyłu i zerkając na szklany sufit. - Zostańmy tu i jutro zobaczymy co dalej. Jestem zbyt zmęczony żeby o tym myśleć.
-Mamy tu z tobą zostać? - Lan zapytała mimo ze doskonale znała odpowiedź.
-Nie wypuszczę was stąd samych, a nie jestem już w stanie prowadzić samochodu. Śpicie u mnie w sypialni, a ja prześpię się na kanapie. - za chwilę wstałem kierując się do łazienki. Musiałem wziąć jeszcze jeden szybki prysznic. Zaraz po nim w samych bokserkach, bez koszulki i z zarzuconym ręcznikiem na karku wyszedłem i od razu wyłożyłem się na kanapie. Dziewczynom kolejny raz pozwoliłem obsłużyć się szafą Leah. Nie wiem dlaczego to robię, ale nie mam innego wyjścia, a chyba czas najwyższy pozbyć się stąd jej rzeczy. Nigdy o tym nie zapomnę, jeśli tak będę postępował. Dziewczyny za moment wyszły z sypialni i usiadły na fotelach.. Nie wiem o czym gadały, ale w tym momencie już wszystko było mi obojętne. Przygasiłem światła i odsłoniłem ogromne okna ukazujące Londyn. Dzięki nim nawet bez świateł wewnątrz było odpowiednio dużo światła.
-Nie idziecie spać? - wychyliłem nos zza ekranu telefonu, który uprzednio trzymałem przed sobą. Zerknąłem to ana jedną, to na drugą wyczekując jakiejś reakcji.
< Lan lub Lydia?>
905 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz