piątek, 27 sierpnia 2021

Od Mikey'ego CD Mika

Gdy wróciłem do sali, natknąłem się na Kyle. Chłopaka, który od dawna jest w naszym i starszej siostry w życiu. Przez pewien czas borykał się on z wieloma prześladowaniami i kpinami. Rodzice nie do końca go rozumieli, starali się go wysłać do psychologa, a nawet psychiatry. Oni uważali, że jest chory. Ich piękna córka, nie czuła się kobietą. Dla nas od zawsze był członkiem rodziny, od początku przyjęliśmy go, jako go, a nie ją. Gdy czujesz się lepiej, jako ktoś inny stań się nim. Wyprowadził się od rodziny i zamieszkał z Veronicą. Byli współlokatorami, ale także kompanami od wszystkiego. Tutaj się jednak jego historia nie kończy. Największy problem polegał na tym, by mógł uzbierać niewyobrażalną dla niego kwotę, na operacje zmiany płci. Nawet jeśli proponowaliśmy pożyczkę, nie chciał jej. Chciał sam sobie poradzić. My jedynie zaproponowaliśmy mu prace. Miał kilka stanowisk, dzięki temu mógł zobaczyć, jacy jesteśmy w życiu i publicznie. To w większym stopniu się różniło. Jako ktoś, kto należy do rodziny Lin von Harfistom (nawet jeśli to nazwisko jest rodowe matki, to i tak sieje szacunek i strach). Lepiej się używa jej nazwiska niż ojca.- Mikey. Coś się stało? - spojrzałem na Mike, której najwyraźniej przerwałem, gdy opowiadała historię, jaką przeszła. Westchnąłem, po czym spojrzałem na rudzielca.
- Lekarze nie dostali moich wyników. Zrobili zamieszanie. Podali mi wyniki kogoś innego, przeprosili. Coś im zaginęło i będę musiał czekać, na kolejne badania. Mieliśmy być to dla Veroniki, a nie dla mnie. Dlatego też nie chce tu się zjawiać, chyba że jakoś mnie przemycisz następnym razem, do jej pokoju. - powiedziałem. Obok mnie na stoliku leżała torba. Były to swego rodzaju prezenty. W ten wyjątkowy dzień jak ten. Wziąłem swoją torbę i wstałem z fotela, by zmienić miejsce na kawałek łóżka szpitalnego. Ująłem ciepłą dłoń siostry i delikatnie gładziłem palcami wierzch jej dłoni. Wspomnienia z nią zalewały moją głowę. Było ich tak wiele, tak szczęśliwych, smutnych i tych, których wolisz zapomnieć, ale i tak masz je, gdy nadchodzi, pora żałujesz, albo też śmiejesz się z nich.
Uśmiechnąłem się i wyjąłem z zielonego pudełeczka, bransoletkę, którą połączyłem parę dni temu. Było w niej coś nowego ode mnie, coś starego od Miki i coś, co należało do Very. Zawiązałem mój prezent na nadgarstku siostry. Może dzięki tym darom szybciej się obudzi.
Skoro nadal tutaj tkwimy, może powinienem coś powiedzieć. Nie wiem, czy był to akt heroiczny, czy też zwyczajna uwaga, ale to już Vero oceni.
- Zostawimy cię, pójdę po jakiś napój. Kayla chodź ze mną, po drodze dokończę ci opowieść. - powiedziała dziewczyna. Wstała i poklepała mnie po włosach, tak delikatnie je targając.
- Pewnie. Przymkniemy drzwi, byś miał choć trochę prywatności. - dodał od siebie chłopak, który także wstał.
- Dzięki wam. Kupcie mi napój. - powiedziałem i spojrzałem na dwójkę, która wychodziła z sali. Uśmiechnęli się i kiwnęli głową. Ponownie spojrzałem na siostrę.
Veronica. Barwa jej włosów jest wyjątkowa, naturalne, choć nienaturalne ombre. Za każdym razem odpowiada, że ich nie farbowała ani razu. Co było zabawne dla mnie i Miki. Wybuchaliśmy śmiechem, na to ona dołączała do nas po chwili naburmuszenia się i foszka. Veronica nie była taka jak te puste lalki. Miała w sobie podziw, ale też strach. Miała w sobie wiele energii, gdy spędzała czas z nami albo innymi bliskimi. Wśród nowych potrafi dobierać odpowiednie słowa. Jakby wiedziała co i o czym chcieli rozmawiać. Jest niesamowita i za każdym razem zaskakuje. Podobnie było jak zapadła w śpiączkę, było to zaskoczenie i szok. Jednakże minęło już 5 lat, a jej stan pozostaje niezmienny.
- Sis po drodze, gdy między badaniami mogłem skoczyć na papierosa. Dobrze wiem, że byś mnie karciła, a potem sama poszła. Zauważyłam auto, wysiadł z niego chłopak o czekoladowej karnacji. Najwyraźniej miał tu coś do załatwienia, ale wydawał się znajomy. Usłyszałem, jego imię Noah. Potem usłyszałem pełne imię i nazwisko Noah White. Pamiętasz, jak matka mówiła, że jednym z jej kandydatów do współpracy jest niejaka Harriet White. - zaśmiałem się, w sumie nie wiedziałem, po co jej to mówię, ale najwyraźniej, gdy jej nie ma.. Nie mam komu opowiadać głupich historii. Vera była kimś w rodzaju spoiwa, ze wszystkim przychodziliśmy do niej, a ona do nas. Mieliśmy pogadanki, co wydarzyło się z tygodnia, albo nawet kilku dni. Teraz mija 5 lat, jak mamy jej to wszystko opowiedzieć. Zapewne wiedziała, co stanie się z Leah. Jednakże skąd, czemu nic nie powiedziała, a także czy powinienem skierować się z tą sprawą do Zena. Po zapadnięciu w śpiączkę Veroniki i śmierci Leah dostałem dwie koperty. Obie dotyczyły sprawy, w którą ja Zeno i jeszcze kilka osób ma wkład. Tak jakby miało to wyjaśnić, co się wydarzyło.
- Ach wybacz starsza siostro, znowu zbyt dużo myśli wdarło się do mojej głowy. Wróćmy do opowieści, gdy akurat chciałem zapytać o jego matkę, wówczas się zatrzymałem, gdyż nie był sam. Chciałem podejść, ale nie wypadało. Nawet gdybym chciał, to najpierw nalałem sobie w plastykowy kubeczek trochę ciepłej wody. Gdy akurat się odwracałem, przypadkowo wylałem całą zawartość kubeczka na kogoś. Gdy się odwróciłem, dostrzegłem na twarzy mężczyzny zarost. Musiałem się powstrzymać od dotknięcia jego twarzy. Był lekko zdenerwowany, ale spokojny, nie awanturował się, co trochę mnie zaskoczyło. Chciałem mu zaproponować zmianę ubrania, chciałem też go przeprosić, ale ktoś nam przerwał. Udało mi się jedynie mu się przyjrzeć, gdyż został zabrany przez jakiegoś chłopaka. - przerwałem, gdy poczułem, jak siostra ścisnęła moja dłoń. Szybko spojrzałem na aparaturę, która wyświetlała parametry życiowe. Przez moment wszystko było dobrze, a po chwili zaczęło się to zmieniać. Przyciskiem szybko wezwałem pielęgniarkę, wytłumaczyłem jej wszystko. Najwyraźniej musiałem się odsunąć, w tym momencie zjawił się lekarz i dwie inne pielęgniarki do tego też moja siostra i Kyle.
- Co się stało? - spytała spanikowana Mika.
- Ścisnęła moją dłoń i nagle się coś zmieniło. - wyjaśniłem i przytuliłem do siebie Mike. Potrzebowała tego. Martwiłem się i bałem, co się może stać. Nie chciałem, by pogorszył się stan Veroniki.
- Spokojnie jej stan jest stabilny. Najwyraźniej stara się obudzić. Jej ciało i stara się przekonać mózg, że pora się zbudzić. Dobrze, że z nią rozmawiacie, róbcie to częściej. Może w końcu się obudzi. Tylko że nie wiemy, czy będzie wiedzieć, co się dzieje, czy zatrzyma się na tym, co się wydarzyło pięć lat temu. Musicie pozostać cierpliwi. - powiedział lekarz, zanim jednak wyszedł, skierował swe słowa do mnie. - Dzisiejsze badania są odwołane, gdyż wyniki zostały odnalezione tak samo, jak próbka krwi. Wszystko jest w normie, tylko masz coś dziwnego we krwi. Przepisze ci leki, które bierz do kolejnej wizyty, wówczas zobaczymy co dalej. - dodał, po chwili. Przynajmniej tyle dobrego. Czyli jednak Veronica się zbudzi, jednakże nie możemy jej naciskać. Obudzi się, gdy nadejdzie jej pora.
- Mika, jest nadzieja, zresztą Veronica jest silna. - odezwałem się, po czym puściłem siostrę i spojrzałem na starszą siostrę. Zbliżyłem się do jej łóżka i nachyliłem się nad nią. Złożyłem buziak na jej czole i wyszeptałem. - Nie śpiesz się, zawsze będziemy czekać. Jesteśmy po twojej stronie. Kochamy cię Veronica. - gdy się odsunąłem, spojrzałem na Kyla. Kiwnął głową, po czym wziął się za siebie.
- Dobra już idźcie. Vera, by sobie nie wybaczyła, gdybyście nie poszli do parku rozrywki. Gdy wrócicie z niego, podarujcie nam mnóstwo wygranych nagród. Oboje wiemy, że jesteście w tym naprawdę dobrzy. Uwiecznijcie to na zdjęciach. Gdy się obudzi, na pewno się uśmiechnie, gdy ujrzy zdjęcia. Oby było dużo opowieści. - rzekł chłopak i nas wygonił z sali. 
Dobrze zrobił, gdyż tuż po wyjściu ze szpitala i po znalezieniu się w aucie. Nagle nasz humor powrócił, teraz przyszedł czas na zabawę i świętowanie tego wyjątkowego dnia.

Mika?

1232 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz