To co mówiła do mnie Jullena słyszałam jak przez mgłę. Miałam dosyć tej sytuacji zważając na to, że nie dość, że się pomyliłam to teraz jeszcze cierpi przeze mnie chłopak, którego niegdyś bardzo mocno kochałam. Z Hiddenem teraz nie łączyło mnie kompletnie nic romantycznego, a przynajmniej z mojej strony. Zależało mi na nim jedynie jak na… członku rodziny? Tak mogłam to ująć, bo spędziliśmy ze sobą naprawdę spory kawałek naszego i tak krótkiego życia.
-Jak mam to niby odkręcić… - westchnęłam, bo emocje już nieco opadły, a ja nie miałam siły dłużej się stawiać i krzyczeć. Sama ze sobą prowadziłam wewnętrzny dialog, wymieniałam myśli i strategie, które mogę podjąć. To pytanie bardziej było retoryczne, aniżeli skierowane do samej July. Bałam się i powoli zaczynałam panikować, a ta dziewczyna zdecydowanie nie była osobą, z która chciałabym się dzielić wszystkim co siedzi wewnątrz mnie.
W końcu zebrałam się w sobie i po prostu ruszyłam przed siebie. Musiałam coś z tym zrobić, a jedyne co przychodziło mi w tym momencie do głowy to skontaktowanie się z Zeno i przekazanie mu informacji gdzie znajduje się Hidden. Być może był to wyrok na mnie, ale nie miałam innego wyjścia. Nie miałam szans z Julleną czy kimkolwiek innym z Serpents. Nie byłam z tej półki co oni, a posługiwanie się bronią czy w ogóle używanie przemocy fizycznej przychodziło mi z oporem.
Niestety, gdy tylko zrobiłam parę kroków poczułam na swoim ramieniu dosyć mocny uścisk, ale całkiem drobnej dłoni. Oczywiście to była July, która chciała mi dać do zrozumienia, że sama to ja raczej nigdzie nie pójdę, a bynajmniej…. nie bez wytłumaczenia się.
-Puść… - mruknęłam nie chcąc prowadzić z nią żadnej rozmowy.
-Dobrze wiesz, że tego nie zrobię, dostałam rozkaz i..
-I co!? - odwróciłam się w jej stronę w mgnieniu oka odwrącając jej dłoń. - Czy ty zawsze musisz wykonywać wszystkie rozkazy, które da ci Jayden? Czemu jesteś mu taka posłuszna, zrobił z ciebie lalkę do… - i w tym momencie moja emocjonalna wypowiedź skończyła się solidnym liściem w policzek. Tak mocnym, że moje oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienia, a ja zamilkłam w jednej sekundzie. Lena nie była cierpliwą osobą, a już na pewno nie pozwalała przekraczać swoich granic.
- Jayden nie zrobi sobie ze mnie swojego posłańca. Dokładnie wie, gdzie jego miejsce, a ja wiem gdzie jest moje i razem nie wchodzimy sobie w drogę, a ty… konkretnie wszystkich wkurwiasz. - odpowiedziała bez jakichkolwiek emocji, chociaż to ostatnie wyrażenie sprawiło, że po moich plecach przeszły ciarki. Zimne spojrzenie dziewczyny wywiercało we mnie dziurę, która tylko pogłębiała mój strach przed konsekwencjami.
W momencie, gdy chciałam jej odpowiedzieć tuż za moimi plecami rozległ się odgłos… klaskania?
I ja i Jullena w jednej chwili spojrzałyśmy w miejsce za mną żeby dostrzec tam wysokiego mężczyznę stojącego lekko w cieniu przez co nie mogłam zidentyfikować kto to. Dopiero kiedy wyszedł z kryjówki i uśmiechnął się do nas zobaczyłam to czego jeszcze brakowała dzisiaj mojej duszy - Hamisha.
-Ty i te twoje szopki, Flo. Może to ciebie powinniśmy sprzedać? Pewnie dostalibyśmy ciekawą sumkę za takiego cukiereczka. Jak się będziesz tak darła to połowa Londynu usłyszy, a wtedy już na pewno skończysz z odcięta głową.
- Jakby to jeszcze była twoja sprawa. Też dostałeś dyspozycje żeby mnie pilnować, podnóżki Jaydena? - warknęłam mimo wszystko lekko przysuwając się do Julleny, bo ciul wie czy czasem facet mi się nie odwinie za takie pyskówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz