niedziela, 10 lipca 2022

Od Jupitera Do Rimmy

Gdy tylko udało mi się usiąść na wygodnej i nowej kanapie, wówczas dopiero teraz mogłem odpocząć. Lot samolotem trwał naprawdę długo, potem zebranie swoich walizek do odpowiedniego pojazdu. Dojazd na odpowiednią dzielnicę, by móc dotrzeć do nowo zakupionego domu i móc w końcu odsapnąć po tym wszystkim. Wrócenie do Londynu graniczyło z cudem, a moje siostry nieco to skomplikowały. Kikka zmieniła plany w ostatniej chwili, musiała gdzieś wyjechać. Jak to ona powiedziała "W Londynie pojawię się za tydzień albo za dwa, w tym czasie się zaaklimatyzuj i możliwe, że za parę dni zjawi się Cat. Więc nie będziesz sam". Z nią zawsze coś. Jednakże podobnie tyczyło się Cat. Miała być w Londynie tydzień przede mną, ale kilka dni przed moim wyjazdem orzekła, że musi zostać w LA, by pozałatwiać wszystko z przeniesieniem do policji w Londynie. Rozumiałem to, ale i tak to było definitywnie wystawienie młodszego brata. Co z tego, że znajdowałem się w środku, bo miałem młodszą i starszą siostrę. Jednakże i tak one zachowywało się doroślej ode mnie. Miałem jedynie nadzieję, że przez te parę dni nie pojawi się burza, bo bym chyba tu umarł sam. Gdy sobie tak wylegiwałem, sięgnąłem po telefon, który ukrywał się w kieszeni spodni, musiałem się ruszyć, by włączyć WiF-i, po czym wpisać je w telefon. Moje wszystkie rzeczy znajdowały się już w pokoju, za to ubrania z walizek i inne rzeczy, które mi zostały, musiałem sam je rozłożyć. Najpewniej jak Kikka się pojawi, to zjawią się też styliści, i służba. Niby samotność i bycie samemu w tym wielkim domu mi nie przeszkadza, ale jednak jest trochę zbyt pusto.
Gdy w końcu udało mi się połączyć z Internetem, mogłem zrobić live, by fani się nie martwili. Pokazałem im siebie, opowiedziałem o podróży, która była naprawdę męcząca i długa. Następnie pokazałem im nowy dom, nie wychodziłem na zewnątrz, gdyż środek był zdecydowanie ciekawszy.
Oczywiście gdzieś w trakcie pokazywania, zaczęły siostry do mnie dzwonić. Musiałem "zakończyć", by móc porozmawiać z nimi. Może będę kontynuować, gdy zjem albo się z nimi rozmowie.
- Odbieraj, gdy do ciebie dzwonimy. - tuż niemal po odebraniu, ujrzałem twarz siostry. Był spokojnie zła. Poczułem dreszcze na karku, lepiej jest jej nie podpaść. Gdyż ciche dni mogą, nadejść szybciej niż bym mógł się spodziewać.
- Kikka, gdzie tym razem cię wywiało? - odezwała się Cat.
- Jak to gdzie? Przecież trzynaście razy ci powtarzałam, gdzie jestem. Musiałam pojawić się w Miami, a potem najpewniej wrócę do Chin. Wychodzi na to, że chyba za dwa tygodnie przylecę. - rzekła siostra. Widziałem, w tle, że siedzi gdzieś na świeżym powietrzu. Najwyraźniej miło spędza czas.
- Cat, ty za tydzień będziesz? Czy wcześniej, a może później? - dopytałem, by wiedzieć, jak długo mam być sam w tym wielkim domu.
- Za tydzień. Miałam być wcześniej, ale jest problem z moimi papierami do przeniesienia i muszę zostać nieco dłużej. - odezwała się dziewczyna. - Jeśli będziesz się bał, nie wahaj się zadzwonić. Odbiorę i dotrzymać ci towarzystwa, jak Kiki nie będzie mogła. - dodała.
- Te Cat nie mów za mnie. Dla brata przerwę wszystko i go wesprę. Głupia. - ostatnie słowo, podkreśliła i do tego zrobiła tak śmiesznie głupią minę, że zaśmiałem się automatycznie.
- Brakuje mi was. To miejsce jest za duże dla jednej osoby. - odezwałem się, a to zwróciło uwagę dziewczyn.
- Pokaż nam dom! - rzekły jednocześnie.
Kiwnąłem głową, przekręciłem kamerkę, by po kolei móc, im wszystko pokazać. Salon, kuchnię, pokoje, łazienki, siłownię, pokój do medytacji, pokój gier, garderoby, kryty basen, bibliotekę, miejsce zaciszu, ogród. To, co się tu znajdowało, było tak wielkie, liczne, że po ciemku można się zgubić.
- Dobrze, że przypomniałam sobie o tej posiadłości. - odezwała się Cat.
Zatrzymałem się i ponownie przekręciłem kamerkę, by móc na nie spojrzeć.
- Pamiętam, że to był prezent od rodziców, jeden z wielu. - odezwała się Kiki.
- Dobrze, że możemy razem mieszkać. - odezwałem się, ale nie drążyłem tematu rodziców. Gdyż nie musiałem i nie miałem ochoty, poza tym wiedziałem. Ziewnąłem sobie niespodziewanie, obie to zauważyły.
- Połóż się i odpocznij Juni. Jutro też jest dzień. - odezwała się Cat.
- Musisz być zmęczony. Zadzwonimy do ciebie jutro. - odezwała się Kikka.
Kiwnąłem głową, pomachałem im, a po chwili się rozłączyliśmy. Przeciągnąłem się i zabrałem bagaże, by ruszyć do swojego pokoju. Odstawiłem je, a po chwili ruszyłem do połączonej z pokojem łazienki, by wziąć prysznic. Zapomniałem o nim.
Nie zajęło mi to zbyt wiele czas, może po piętnastu minutach, już wyszedłem z łazienki, w samych bokserkach. Zanim jednak się położę, wziąłem z szuflady, jedna z koszulek na ramionka, luźna i wygodna do spania, albo chodzenia. W kapciach ruszyłem schodami na parter, by móc wziąć butelkę z lodówki, na wszelki wypadek, gdybym chciał się w środku nocy napić. Została jedna sprawa. Wyjąłem z szuflady Zupkę instant, wybrałem sobie odpowiedni smak, zagotowałem wodę. Gdy czekałem na wodę, ruszyłem do drzwi, sprawdzić, czy są one zamknięte, podobnie jak brama, która tu wjechałem. Gdy spojrzałem na kamerkę domofonu, wszystko było zamknięte i gotowe. Spojrzałem na siebie i wróciłem do kuchni. Znalazłem pilota, którym aktywowałem zewnętrzne żaluzje, by światło się nie dostało, oraz nikt nieproszony. Kliknąłem światło do tego przeznaczonym przyciskiem, w kuchni, by móc sobie zalać i odczekać chwilę, przeglądając telefon i dodając zdjęcia z samolotu.
Po odczekaniu kilku minut mogłem zacząć się zajadać pałeczkami. Udało mi się zjeść, jednakże kilka razy w trakcie jedzenia ziewałem. Chyba zmęczenie dawało mi znać. Sprzątnąłem po sobie, zgasiłem światło i zabrałem telefon. Skierowałem się prosto do swojego pokoju. Włączyłem lampkę nocną, uchyliłem nieco drzwi i wdrapałem się na swoje duże łózko. Mój pokój był niemal zapełniony, ale i tak wydawał się duży i pusty. Odłożyłem telefon i wtopiłem się w chłodną pościel. Sen przyszedł szybciej, niż bym się spodziewał. Gdyż zetknięcie głowy z poduszka, a chwilę potem zamknięcie oczu spowodowało, że sam do mnie zawitał.

***

Obudziłem się nagle, niemalże zerwałem się z łózka. Oczywiście dobrze mi się spało, ale wtedy wróciło do mnie, że wciąż znajduję się tu sam. Zewnętrzne żaluzje, zostały złożone, dzięki pilotowali. Światło, które powoli witało nowy dzień, sprawiło, że bym wstał. Gdy spojrzałem na telefon, okazało się, że dochodziła 5 rano. Naprawdę wczesna pora. Przebrałem się, związałem włosy, by podczas porannego biegania mi nie przeszkadzały. Schowałem telefon w kieszeni, włożyłem słuchawki do uszu. Spojrzałem w lustro, zanim ruszyłem do drzwi. Sportowe krótkie spodenki, do tego luźna koszulka na ramionka. Zastanawiałem się przez chwilę, czy nie wziąć bluzy, w razie chłodu. Zabrałem bluzę treningową, zawsze też jak będzie mi za ciepło, to ją sobie zdejmę i przewiąże biodra, po sprawie. Włożyłem buty i zabrałem klucze. Zamknąłem dom, po lekkiej rozgrzewce, zacząłem truchtem zbliżać się do bramy wyjazdowej. Otworzyła się trochę, wówczas mogłem wyjść. Poczekałem, aż się zamknie i ruszyłem pobiegać i móc przywitać nowy dzień.
W czasie miarowego biegania, w słuchawkach leciała mi nowa playlista, którą tydzień temu udało mi się ułożyć. Miała wystarczająco piosenek, które pomagały mi podczas mojego codziennego dnia, gdy nie chciałem się martwić, myśleć, albo gadać. Musiałem przejść przez pasy, by móc dojść do parku. W nim jest zdecydowanie bezpieczniej niż bieganie po chodniku albo na bieżni. Dużo lepsze jest, to gdy cała nasza trójka razem ćwiczy, biega na bieżni, śmieje się i rozmawia. Dlatego też nie mogłem się już doczekać, kiedy i one się pojawią, byśmy mogli razem spędzić czas.
Na zielonym świetle, truchtem przetransportowałem się na drugą stronę, a już po dosłownie chwili byłem w parku. Odetchnąłem głęboko, po czym wróciłem do swojego zajęcia, jakim było bieganie.
Ostrożnie wymijałem przechodniów dzieci, uważałem gdzie, stawiam stopy. Jednakże nie mogłem przewidzieć tego, że zza zakrętu wyskoczy mi jakaś dziewczyna. Nie mogłem nic poradzić jednakże, zanim upadła zdążyłem ją złapać. Puściłem ją, dopiero gdy stała na równych nogach. Wyjąłem słuchawkę, gdy już chciałem się odezwać. Złapałem ją, byśmy się odsunęli na bok, gdyż ponownie ni z gruchy, ni z pietruchy, zza zakrętu wyskoczył rowerzysta.
- Powinni dać tu jakiś znak. - odezwałem się, gdyż to miejsce jest niebezpieczne. Łatwo o wypadek.

< Rimma? > 
1293 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz