niedziela, 10 lipca 2022

Od Zeno - CD Lydii

 Wciąż wylegując się na obszernej kanapie podniosłem dłoń i za chwilkę położyłem ją sobie za głową. W drugiej trzymałem telefon, w który cały czas byłem wpatrzony nawet kiedy rozmawiałem z blondynką. Dopiero teraz, gdy padła propozycja odrzuciłem go gdzieś za siebie i westchnąłem głośno spoglądając na dziewczynę. 

-Gdybym jeszcze był zdolny coś zjeść...- odpowiedziałem na to tak by nie poczuła się odrzucona. To byłą szczera prawda, a ja naprawdę przy niewiele osobach czułem się na tyle swobodnie, by coś takiego powiedzieć. 

-Musisz coś jeść, bo będziesz chorował. Przestań wszystko trzymać w sobie. Masz tyle ludzi dookoła siebie! - strofowała mnie biorąc zimną szklankę w swoje drobne ręce. Cały czas jej spojrzenie było bacznie wbite we mnie, nie spuszczała mnie nawet na sekundę.

-Źle wyglądam? - spojrzałem po sobie w miarę możliwości, które narzucała moja pozycja po czym ponownie przeniosłem spojrzenie na nią, by zobaczyć jej reakcję. Lekko zaskoczona moimi słowami teatralnie przewróciła oczami żebym czasem nie spostrzegł lekkich rumieńców i tego jak się speszyła. 

-No wiesz... czegoś Ci brakuje... - na te słowa poderwałem się do pozycji siedzącej, ale zsunąłem się na oparciu tak, by patrzeć na nią lekko zmrużonymi oczami. Parsknąłem ironicznym śmiechem, bo zdecydowanie nie spodobało mi się to co usłyszałem, ale kiedy chciałem ją już zripostować... - Brakuje Ci jeszcze jakiegoś zajebistego tatoo~- pokazała mi język przez co tym razem to ja przekręciłem oczami trochę niedowierzając, że z nieśmiałej i wszystkiego bojącej się dziewczyny zrobiłem małego diabła. 

-Zrób mi projekt i znajdź wolny termin. Od razu mówię, że nie będę długo czekał. - Wstałem z miejsca biorąc do rąk dwie puste szklanki. W tym czasie na taras wyszła Lukrecja ze swoim... chłopakiem? Kochankiem? Nie wiem jaki to jest status związku. Od razu stanęła przede mną wyciągając bez słowa rączkę. Ah no i wcześniej przywitała się z Lidią krótkim 'Hejka'.

-A ta ręka to..? - spojrzałem na nią niezrozumiale, a za chwilę zerknąłem też na Harveya stojącego za nią i uśmiechającego się podejrzanie. 

-Dasz samochód? - wyszczerzyła zęby w błagalnym uśmieszku. A ... no tak. Wszystko jasne. Gdyby nic nie chciała to zapewne nawet nie fatygowałaby się do mnie na taras tylko od razu wyleciała z domu jak to miała w zwyczaju. Już cisnęło mi się na usta 'Gdzie chcą jechać', ale w końcu nie mogłem jej robić za ojca dlatego pokornie wskazałem miejsce kluczyków. Samochodów było dużo wiec nie miałem powodu, by jej odmówić, a w końcu to moja młodsza siostrzyczka. 

Po tym krótkim zajściu Lydia dołączyła do mnie stając tuż obok i zaglądając mi w twarz tak jakby to ona teraz chciała wyczytać z niej moją reakcję.

- Chwila.... to była twoja siostra i...?

- Harvey Fuller. - rzuciłem krótko - Jeden z wyżej postawionych policjantów w tym terenie. - kiedy dokończyłem Lydia wręcz zbladła z wrażenia. Nie miała odwagi tego w żaden sposób skomentować, bo biorąc pod uwagę nasza znajomość z pewnością już domyśliła się faktu, że panowałem nad sytuacją i wiedziałem co robię. - Ogarnę się i możemy w sumie iść na jakieś śniadanie.. 

Ruszyłem przed siebie kierując się wprost do swojego pokoju, w którym od razu przebrałem się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy. Dzisiaj wyjątkowo do czarnych spodni biały t-shirt co nie było częstym widokiem. Stojąc przed lustrem i poprawiając się zerknąłem na swoją dłoń, na której w dalszym ciągu widniał sygnet. Powinienem go wyrzucić już dawno, a jednak w dalszym ciągu nie miałem odwagi....

------

Jak się okazało Lydia za chwilkę przyszła do mnie. Oczywiście doskonale wiedziała gdzie mnie szukać więc wpuściłem ją, gdy jeszcze przeglądałem przed wyjściem telefon. Ta spojrzała na mnie wymownie i złożyła ręce na piersi jakby za chwilę miała nastąpić największa nagana na świecie. 

- Możesz na jeden dzień odłożyć ten telefon? Dobrze Ci to zrobi.

Nie odpowiedziałem mimo dokładnego zarejestrowania wszystkiego co powiedziała. Odłożyłem telefon, gdy tylko skończyłem odpisywać po czym podszedłem do niej gdzieś na metr i spojrzałem z góry.

- Czemu się o mnie martwisz? - wymamrotałem odczuwając to, że stara się o mnie troszczyć, a ja odrzucam niemal wszystkie rzeczy będąc już praktycznie wyschnięty emocjonalnie. 


<Lydia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz