- Ale to.. Ugh! - zaczęła jednak szybko ponownie zamknęła usta i wydawała z siebie dość sfrustrowany jęk. - Uznasz, że zwariowałam. Albo, że mam halucynacje. Albo, że już wcześniej piłam i dlatego to widziałam..
- Rimma. Proszę. Mówię teraz zupełnie poważnie, cokolwiek by to nie było, możesz mi powiedzieć. Chyba na przestrzeni roku mówiłaś mi różne głupoty nie uważasz? I nigdy w nie nie wątpiłem. Dlaczego miałbym robić to teraz? - na wspomnienie o czasie naszego związku ponownie odwróciła głowę w moją stronę i chyba teraz poważnie kontemplowała wyznanie prawdy.
- Wtedy byliśmy razem. - dodała cicho, a ja jedynie westchnąłem.
- Ale chyba nadal dość dobrze Cię znam prawda? I nie jestem wrogo nastawiony. Nigdy po naszym zerwaniu nie byłem, nawet chwilę nie myślałem o Tobie źle. Gdyby tak było nie przeraziłbym się tak jak dzisiaj widząc Cię półprzytomną w barze. I nie zabrałbym do siebie. I nie spałbym w tym samym łóżku, chodź dalej uważam, że to nie był najlepszy z twoich pomysłów. - na koniec uśmiechnąłem się lekko, a ta odwzajemniła niepewnie gest.
Po moim krótkim przemówieniu nastała cisza. Nie chciałem jakkolwiek inaczej wpływać na jej decyzję, bo koniec końców to od niej zależało, czy będzie chciała powiedzieć o co chodzi. Może tego nie robić, a ja o poranku nie zamierzam drążyć tematu. Zaproponuję śniadanie, a jeśli nie będzie go chciała to zaproponuję podwózkę do domu. W końcu nie jestem jakimś potworem. I tak jak wcześniej wspomniałem, nie mam do Rimmy żadnej urazy. Koniec końców to ja byłem problemem przez który zerwaliśmy.. a raczej przez moje zachowanie. Utrzymywałem swoje sekrety i nigdy w życiu bym jej w nie nie wplątał. Kiedy dowiedzieliśmy się o śmierci Leah uprzedziłem się w tym, że miałem rację nikomu o niej nie mówiąc oraz nie mówiąc nic jej samej. Chciałem tylko chronić tych, na których mi zależy. Podwójne życie nigdy nie było dobrym rozwiązaniem, ale najbezpieczniejszym. Może po prostu nie umiałem dobrze grać? I dlatego to wszystko się tak potoczyło? A może wszechświat ma co do mnie inne plany i chciałby żebym był samotny do końca życia?
Blondynka wpatrywała się w swoje splecione dłonie kompletnie ignorując moją obecność na rzecz swoich przemyśleń. Musiała mieć w głowie miliony za i przeciw, wcale się jej nie dziwiłem. Ale to wyczekiwanie jedynie wzmagało we mnie poczucie, że to nie była jakaś błahostka. Co jeśli była w jakimś niebezpieczeństwie? Albo coś złego się jej dziś przydarzyło?
Patrzyłem na jej lekko skrzywioną w koncentracji minę i momentalnie przeniosłem się dwa lata wstecz do przeszłości. Tak naprawdę przez czas, kiedy się nie widzieliśmy nie zmieniła się ani trochę. Wyglądała teraz tak samo, jak te wiele razy kiedy spędzała u mnie noc i uczyła się do egzaminów. Tak samo zmarszczony nos, który swoją drogą był chyba jeszcze bardziej piegowaty, ściągnięte brwi i ta jedna zmarszczka nad którą potrafiła użalać się godzinami. 'Co z tego, że jest taka mała? Za kilka lat będzie gorsza! I będę cała pomarszczona! Jak rodzynka!' 'Będę Cię kochał nawet jak będziesz wyglądała jak rodzynka.' Z perspektywy czasu jak myślę o naszych niektórych rozmowach tego pokroju nie wiem czy powinienem się śmiać, a może krzywić bo byłem taki ckliwy, ale jaki facet nie jest kiedy się zakocha? Tak czy siak były to dobre wspomnienia.
- Więc? - zapytałem i niepewnie położyłem dłoń na jej ramieniu ściskając lekko, aby dodać jej trochę otuchy. - Chcesz o tym porozmawiać?
- Ja.. - jej głos zadrżał, zdecydowanie zmienił się o 360 stopni. Wydawała się być roztrzęsiona, może nawet przerażona. - Nie wiem.. nie wiem od czego nawet zacząć.. - zamknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła zdawały się być bardziej zaszklone.
- Spokojnie Rimma. Nie musisz się z tym spieszyć.
- Ja naprawdę nie planowałam iść do tego baru, chociaż tego już się pewnie domyśliłeś. Byłam świeżo po pracy, wracałam do domu.. - zaczęła opowiadać, a ja zauważyłem, że świadomie lub nie przysunęła się bardziej w moją stronę. Nie zabrałem dłoni z jej ramienia, gładziłem ją po nim aby jakkolwiek utrzymać jej emocje na wodzy. - To wszystko było takie.. ja nie mogłam uwierzyć w to zobaczyłam rozumiesz? Łudziłam się, że mi się tylko wydaje, może z przemęczenia umysł płata mi jakieś okrutne żarty, ale to się stało naprawdę!
- Spokojnie Rim. - powiedziałem kiedy głos dziewczyny znacznie się podniósł w nerwach. Jeszcze przed chwilą jej zmęczone oczy były ledwo otwarte, teraz przypominały monety. Zobaczyłem też, że z kącików jej oczu spłynęło kilka łez. Zrobiłem coś wcześniej niż o tym pomyślałem i otarłem je z twarzy dziewczyny, która nie zdawała się wyrażać chęci protestu. Wydawało mi się wręcz, że w tej chwili bezwładności mój dotyk ja trochę uspokoił. - Powiedz, co takiego widziałaś?
- To było chore. Byłam już niedaleko centrum, przechodziłam obok takiej alejki.. - przełknęła głośno ślinę, a po chwili na uspokojenie oddechu kontynuowała. - Tam było czterech.. nie, pięciu facetów.
- Zrobili Ci coś? Grozili, próbowali śledzić? - nie mogłem powstrzymać nagłego przypływu emocji, było to pierwsze o czym pomyślałem. Na samą myśl o tym, że jacyś obcy faceci mogli jakkolwiek przyczynić się do jej obecnego stanu krew zagotowała mi się w żyłach. Przecież jak mogłem być na coś takiego obojętny? Nie była dla mnie nikim obcym, że spłynęło to po mnie jak po kaczce.
- Nie. - powiedziała cicho i pokręciła przecząco głową. Wtuliła twarz w poduszkę i zacisnęła na niej jedną dłoń biorąc głęboki oddech. - To nie mi zrobili krzywdę.. oni..
- Co się stało w tamtej alejce Rimma? Komu zrobili krzywdę?
- Ten jeden z nich.. klęczał przed nimi.. myślałam że może go pobili, czegoś od niego chcieli, nie wiem. Dopiero po chwili zobaczyłam, że.. - mówienie o zdarzeniu było dla niej trudne, widziałem to po wyrazie jej twarzy. Ale kluczowa część tej opowieści sprawiła, że z oczy dziewczyny zaczęły spływać niekontrolowane łzy. -.. Max.. oni, tak po prostu.. poderżnęli mu gardło. - wypowiedziała to szeptem, jakby ktokolwiek inny niż my miał to usłyszeć. - Krztusił się krwią, a oni tak po prostu na to patrzyli. Widziałam jak znad jego ciała ulatuje para, widziałam jak jego ubrania nasiąkają czerwienią. Potem upadł na kostkę brukową w kałużę własnej krwi.. patrzył na mnie. Patrzył na mnie szeroko otwartymi martwymi oczami. Natychmiast chciałam stamtąd uciekać, ale się przewróciłam. Zobaczyli mnie i zaczęłam uciekać, ale nie wiem czy w ogóle za mną ruszyli. Potem znalazłam się w barze.. i przyszedłeś Ty.. ja naprawdę nie wiem co teraz z tym zrobić!
Nie zastanawiałem się długo nad tym co zrobić. Po prostu złapałem zapłakaną kobietę w talii i przyciągnąłem do siebie, oplatając ją ciasno rękami. Można powiedzieć, że jej ciało przylgnęło do mojego, przycisnęła wilgotną twarz do mojej klatki piersiowej i kontynuowała swój płacz. Schowałem jej głowę pod swoim podbródkiem, a jedną dłonią gładziłem po plecach. Nie zbrakło również cichych słów otuchy z mojej strony, podczas gdy ta próbowała się uspokoić.
- Jesteś ze mną bezpieczna. - wyszeptałem w jej włosy, a ta odpowiedziała mi głośnym pociągnięciem nosa. - Wierzę Ci Rimma, w życiu nie posądziłbym Cię o wymyślenie czegoś takiego.
- To stało się tak po prostu na widoku, jakby kompletnie nie obchodziło ich, że ktoś ich przyłapie.. przecież to okropne! Tacy ludzie chodzą tak po prostu po ulicach..!
- Shh.. no już, spokojnie.. - zacząłem nami delikatnie kołysać, co przywołało u mnie kolejne wspomnienia. Nie raz uspokajałem ją w ten sposób, kiedy była bardzo zestresowana czy też płakała. Zazwyczaj działo się to przed wynikami egzaminów lub kiedy podwinęła się jej noga. Poczułem jak powoli rozluźnia się w moim ramionach, jednak dalej była kurczowo do mnie przyczepiona.
- Co ja mam teraz zrobić Max..? - w końcu odsunęła się ode mnie, minimalnie, na tyle aby móc odchylić głowę do tyłu, żeby spojrzeć mi w oczy. Było to bardzo przykre, patrzenie na jej zapłakaną twarz, przekrwawione i opuchnięte oczy no i ta drżąca dolna warga.
- Powinniśmy iść spać Rimma. - powiedziałem najłagodniej jak tylko w tej chwili mogłem. - Jesteś już wykończona, nie chcę żeby coś Ci się teraz stało.
- Nie wiem czy będę mogła zasnąć.. - wydukała pociągając nosem. - Max ja..
- Spokojnie Rim. Obiecuję Ci, że jutro we dwoje spróbujemy wymyślić jakieś logiczne rozwiązanie tak? - zapytałem na co ta delikatnie skinęła głową. Widziałem, że na pewno długo nie zajmie jej zaśnięcie. - Dziękuję, że mi powiedziałaś. Obiecuję, że pomogę Ci jak tylko umiem.
- Dziękuję Maxwell. - usłyszenie mojego pełnego imienia padającego z jej ust było dość.. dziwnym doświadczeniem. Od dawna nikt go nie używał, a myśląc o tym na przestrzeni moich związków chyba tylko ona to robiła. Może dlatego się tak.. dziwnie poczułem?
- Nic Ci tutaj nie grozi. Możesz iść spokojnie spać.. - pogłaskałem ją delikatnie po głowie. - Jeśli chcesz możemy zostawić zapalone światło.
- Tak, proszę. - odpowiedziała cicho, po czym spuściła wzrok, co trochę mnie zmartwiło. - Tylko..
- Tak?
-.. moglibyśmy tak zostać? - zdanie wypowiedziała niemal szeptem, chodź nie do końca wiedziałem czemu. - Wiem, to tak głupi brzmi ale.. nie wiem czy zasnę tak kompletnie sama.. po prostu się boję i..
- Nie brzmi głupio. Absolutnie nie. - co bym z tego miał, gdybym teraz odebrał jej to poczucie bezpieczeństwa, które teraz jej najwidoczniej zapewniłem? Przeszła dziś wystarczająco dużo. - Możemy tak zostać. - uśmiechnąłem się lekko.
Nie odzywała się już więcej tylko wróciła do poprzedniej pozycji, kręcąc się jeszcze przez chwilę, aby wygodnie się ułożyć. kiedy wiedziałem, że już na pewno nie zmieni pozycji zamknąłem jej drobne ciało w równie mocnym uścisku co wcześniej.
Kiedy jej oddech stopniowo się uspokajał ja zacząłem intensywnie myśleć o tym co mi powiedziała. Zabójstwo w alejce blisko centrum, poderżnięte gardło i czterech facetów. Kompletnie nic nie przychodziło mi w tym temacie do głowy, sięgałem głęboko pamięcią do różnych spraw, ale chyba nie było żadnej podobnej, co w sumie wszystko komplikowało. Może to były jakieś okoliczne oszołomy, które myślały, że mogą pobawić się w gangsterów? Zauważyli, że ktoś ich obserwował i nawet nie chcieli jej gonić i sami uciekli. A może to coś grubszego? Jakieś porachunki? Nie mogło to wyciec od nas, bo nie było opcji na to, że o tym nie wiedziałem chociażby z przypadku.
Na ten moment nie mogłem w żaden sensowny sposób połączyć wątków, ale nie mogłem się za to winić. Dochodziła już trzecia w nocy, a sam byłem zmęczony, może nie tak jak dziewczyna, ale nadal. Zerknąłem na nią kątem oka i nie byłem zdziwiony tym, że już smacznie spała.
Nie mogłem się otrząsnąć z nadal towarzyszącego mi dziwnego uczucia. Może to przez to, że od dawna z nikim nie byłem? Byłem dość zdruzgotany rozstaniem z Rimmą, ale zrobiłem to na własne życzenie. Dość długi czas nie mogłem się z tego otrząsnąć, ale jak kot zawsze spadam na cztery łapy. A teraz, kiedy znowu była przy mnie i w pewnym sensie mnie potrzebowała czułem się jakbym wrócił do przeszłości. Postanowiłem jednak dłużej nie rozmyślać i zastosować się do własnej rady. Zamknąłem oczy i pozwoliłem mojemu zmęczeniu na wygraną.
< Rimma? >
1788 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz