niedziela, 10 lipca 2022

Od Lydii/Faye CD Zeno

 Tym pytaniem trochę mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że sam się nie domyślał. Chyba że chciał to po prostu usłyszeć z moich ust.

- Jesteś mi naprawdę bliski, jak starszy brat. Pomogłeś mi, kiedy tak naprawdę nie musiałeś tego robić. Wtedy na ulicy mogłeś po prostu zabrać kasę i mnie zostawić na pastwę losu, a jednak zabrałeś mnie ze sobą. Fakt, na początku troszeczkę mnie przerażałeś i totalnie ci nie ufałam, ale teraz byłabym w stanie zrobić wszystko o co byś mnie poprosił – Zeno otworzył usta, żeby coś powiedzieć jednak wyprzedziłam go poprawiają wcześniej wypowiedziane słowa. – Prawie wszystko, żebyś nie próbował tego wykorzystać – uśmiechnęłam się. – Pamiętaj, że jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebował to jestem i chętnie ci pomogę – nie wiem czy takiej odpowiedzi się spodziewał, ale powiedziałam dokładnie to co do niego czułam. Był pierwszą osobą, od której poczułam troskę i ciepło. Nie okazywał tego tak jak inni ludzie, ale i tak to doceniałam. 

- Doceniam to – uśmiechnął się nieznacznie i położył dłoń na mojej głowie. Poklepał mnie po niej kilka razy niczym psa i wyminął ruszając w stronę wyjścia z domu. – Czym przyjechałaś?

- Samochodem? – odpowiedziałam pytająco jakby to było coś dziwnego.

- Skąd masz samochód? I prawo jazdy? – zdecydowanie go to zaskoczyło. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam kluczyki z torebki.

- Prawko miałam wcześniej, a samochód załatwił mi Max, dopóki nie kupię swojego. Będziesz miał okazję zobaczyć jak wspaniałym kierowcą jestem – widać było, że zdecydowanie nie chciał się o tym przekonywać. – No przecież nie znalazłam prawa jazdy w płatkach śniadaniowych. Wsiadaj nie marudź – przewróciłam oczami i usiadłam na fotelu kierowcy. Zeno niezbyt chętnie, ale wsiadł na fotel pasażera od razu zapinając pasy, żeby dać mi do zrozumienia jak bardzo niepewnie się czuje. Nie mówiąc nic więcej wyjechaliśmy z willi. 

- Musisz zacząć chodzić na siłownię. Ogólnie zacząć się ruszać – mruknął, kiedy wjechaliśmy już na ulice miasta. – Obstawiam, że twoja kondycja leży. Dalej tyle palisz?

- Czasami się zdarzy – trochę skłamałam. Dalej wypalałam kilka papierosów dziennie. Mimo wszystko ilość i tak się zmniejszyła, bo do niedawna byłam w stanie wypalić jedną paczkę dziennie. Czasami nawet więcej.

- No więc właśnie. Zaczniemy od tego – szczerze mówiąc nie podobał mi się ten pomysł, ale nie miałam zamiaru się sprzeciwiać. Po tym co się stało Hiddenowi zdecydowanie mi się to przyda.


-FAYE POV-


Minęły trzy dni od ostatniego spotkania z Zeno. Rana na czole, dzięki lekarstwom zniknęła także w końcu wyglądałam jak człowiek. 

Siedziałam w mieszkaniu razem z „mężem” i wymieniałam się z nim teoriami, które siedziały mi w głowie.

- Zeno ma praktykantkę. Nazywa się Blair ale z nazwiska mi się nie przedstawiła – mruknęłam biorąc do ręki kolejnego chipsa. 

- A kojarzysz może Montgomerego Clarke?

- Nie, nie ma takiej opcji…

- Ma córkę, która chciała zostać prawniczką. Kiedyś słyszałem, jak rozmawiał na korytarzu na komisariacie i z tego co pamiętam jej imię zaczynało się na B – wzruszył ramionami. 

- Zajebiście – mruknęłam wstając z łóżka. Wyciągnęłam z szafy torbę i zaczęłam wrzucać do niej rzeczy potrzebne na siłownię. – Idę się trochę wyładować, bo mnie popierdoli zaraz.

Pojechałam do najbliższej siłowni. Nie mogłam sobie pozwolić na przebywanie w jednym miejscu codziennie, także za każdym razem jechałam do innej placówki. Trochę to było irytujące, ale nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby ludzie mnie kojarzyli. 

Spędziłam na treningu dwie godziny. Kiedy już zbierałam się do wyjścia moim oczom ukazał się… Zeno? W towarzystwie kolejnej małej blondyny? Facet ewidentnie ma własny harem. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Wydawał się być zdziwiony moją obecnością w tym miejscu. Nie czekając na jego krok postanowiłam do nich podejść. Mojej uwadze nie umknęło jak przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu. Pod bluzami nie miał szans dostrzec mojego dobrze zbudowanego ciała. 

- Hej – uśmiechnęłam się raz jeszcze. 

- Nie sądziłem, że spotykamy się w takim miejscu Pani Holland.

- Nie jesteśmy w pracy. Mów mi Violet. I jeśli chodzi o moją wizytę tutaj stwierdziłam, że czas na zmiany. Thomas się wyprowadził do czasu wyroku sądu. Mogę robić co chcę i mam zamiar to dobrze wykorzystać – zapomniałam o dziewczynie stojącej u jego boku. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. – Jestem Violet. Miło mi – wyciągnęłam rękę w jej stronę. Dziewczynka, bo wyglądała jak uczennica liceum uścisnęła ją i odwzajemniła uśmiech.

- Lydia. Mi również miło – a więc to jest jego typ… Bezbronne blondyneczki w dodatku wyglądające jakby jeszcze osiemnastki nie skończyły? Zanotowane…


<Zeno?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz