Poznana dziś dziewczyna była dość ciekawą osobą. Nie spodziewałem się, że w jej towarzystwie będę czuł się tak dobrze. Fajnie było się rozerwać po tygodniu tyrania i jeżdżenia dostawczakiem w roli kuriera. Wyścigi i imprezy były zdecydowanie lepsze. To właśnie tutaj byłem po prostu sobą. Wśród tych ludzi nie musiałem nikogo udawać. Prawdziwy Sean Colley we własnej osobie.
Pomogłem Harper stanąć na nogi po tym, jak w końcu opróżniła swój kubeczek z alkoholem. Nie wyglądała na osobę, która często brała udział w takich imprezach, albo to ja się myliłem w tej kwestii. Rozśmieszyła mnie jej ostatnia uwaga. Czyżbym był aż tak oczywisty? Zwykle szukałem na noc jakiejś osoby by się zabawić. Z początku taki właśnie miałem plan. Tym razem czułem, że byłem na przegranej pozycji. Harper zdecydowanie miała charakterek, a mój urok osobisty na nią nie działał.
- Zatem chodźmy po alkohol, zanim go zabraknie - odparłem na jej ostatnie słowa.
Puściłem ją przodem, samemu idąc za nią. Po drodze mijaliśmy innych ludzi, którzy coraz lepiej się bawili. Ponownie znaleźliśmy się w kuchni. Położyliśmy kubeczki na blat. Tym razem to ja sięgnąłem po szklaną butelkę do połowy zapełnioną wódką. Zacząłem nam polewać. Wiedząc, że poprzednio wymieszała ją z colą, zrobiłem to samo. Skończyłem dolewać, po czym spojrzałem na nią, puszczając oczko.
- Lepiej nie mieszać tych wyskokowych napojów, jeśli nadal chcesz stać na nogach - zaśmiałem się, podając dziewczynie jej kubeczek.
- Uważasz, że mam słabą głowę? - zapytała zadziornie, przyjmując ode mnie drinka.
- A może się mylę? - spojrzałem na nią z uniesioną jedną brwią.
Planowałem zacząć kolejny temat rozmowy, kiedy do kuchni weszło trzech typków. Jednego znałem dość dobrze, ale tylko z widzenia. Pojawiał się na wyścigach, ciągle lubił się przechwalać. Nie przepadałem za tym typkiem. Oparł się o blat tuż przy kuchence.
- Szkoda, że policja zepsuła nam zabawę, postawiłem pokaźną sumkę na kumpla. Na pewno przyjechałby na linię mety jako pierwszy, a ja bym się na tym łatwo wzbogacił - odezwał się jeden z mężczyzn, którzy mu towarzyszyli.
- Założę się, że następnym razem nie będzie żadnych problemów z gliniarzami - powiedział, ściskając pustą już puszkę, którą następnie zgniótł.
Po chwili wyrzucił ją i sięgnął po następne piwo. Zainteresowała mnie ta rozmowa. Mogłem z niej podsłuchać wiele ciekawych rzeczy. Kto wie, czy jakaś informacja mi się z czasem nie przyda? Nie patrzyłem w ich stronę, aby mnie nie przejrzeli.
- A ty skąd możesz mieć taką pewność? - głos zabrała osoba, która dotychczas siedziała cicho.
- Osobiście znam jednego z szanownych panów policjantów, trzymam go w garści i zrobi co mu powiem. Już o to się nie martwcie - zapewniał swoich towarzyszy.
Więc miał jakiegoś haka na gliniarza? A to ciekawe. Musiałem przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Być może kiedyś wykorzystamy tę informację dla własnych celów. Tak właśnie działało Mavis. Nie wychylaliśmy się, a jedynie cierpliwie obserwowaliśmy i czekaliśmy. Takim oto sposobem mieliśmy dość dużo informacji, które przydawały się podczas roboty.
- Ej! Słuchasz mnie w ogóle?! - zawołała Harper, machając mi przed twarzą swoją dłonią.
- Wybacz, właśnie rozmyślałem o woskowaniu swojego auta. Coś ciekawego mi umknęło? - zapytałem, posyłając jej czarujący uśmiech. - Polać ci więcej?
<Harper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz