Nie mogłam zasnąć. Próbowałam, ale ta szafka mnie dręczyła, a dokładniej jej zawartość. Podniosłam się z wygodnego dużego łóżka, spojrzałam w stronę wiszącego telewizora, który się automatycznie wyłączył.
- Musiałam się chociaż zdrzemnąć, bo nie słyszałam telewizji. Możliwe, ale to pewnie i tak niewiele. - powiedziałam do siebie. - Sumiere czas wstawać. - dodałam, ponownie gadając do siebie. Miałam dziś sporo na głowie. Gdy spojrzałam na zegarek cyfrowy, było coś przed piątą rano. Dokładniej to czwarta trzydzieści. Ów zegarek prezentował się wraz ze wbudowanym budzikiem, na stoliku nocnym, wraz z lampką oraz kilkoma pierdołami. (Wśród nich zazwyczaj jest jakaś książka albo dwie, telefon, który się ładuje, tabletki, syropek oraz często zostawiam tu laptopa ~jeśli nie na tej to na drugiej).
Zwlekłam się, by ruszyć w kierunku łazienki, połączonej z pokojem. Była na tyle duża i przejrzysta, że mimo kilku dodatkowych rzeczy wciąż było tu sporo miejsca. Związałam włosy, by ich nie zamoczyć. Wzięłam prysznic, by wyszło szybciej i bym poczuła się świeżo i żywiej. W ręczniku ruszyłam do garderoby, kolejny element mojego pokoju. Wyciągnęłam z niej sportową bieliznę, ponieważ po pracy miałam gdzieś wyskoczyć, dlatego lepiej się przygotować na zapas. Wzięłam jeden z tych eleganckich, ale wygodnych garniaków. Do tego z odpowiedniej półki wyjęłam nowe szpilki. Do sportowej torby wrzuciłam sportowe buty w worku ze świeżą torebeczką kwiatów. Do tego dołożyłam sportowy strój. Chwilę się zastanawiałam, ale w końcu wzięłam dwa zestawy, ten krótki i długi (mowa o bluzce na ramiączka i z krótkim rękawkiem, oraz legginsy, oraz krótkie sportowe spodenki). Wraz z torbą w ręku i ze szpilkami w drugiej, ruszyłam do kuchni. Nastawiłam kawę, przeszukując wszystko, po czym, gdy woda się gotowała, wróciłam do pokoju. Odłączyłam ładowarkę z gniazdka i schowałam w szufladzie. Telefon poszedł do kieszeni. Zajrzałam do łazienki, by ogarnąć włosy, pozostawiłam je rozpuszczone i nieco połyskujące. Taki miały efekt. Powinnam może je nieco pofarbować, rzadko to robiłam, ale robiłam. Nałożyłam lekki makijaż. Dokładniej to pokreśliłam oczy oraz szminko pomadką pomalowałam usta. Nie było nawet tego widać, gdyż dbam o cerę i nie muszę stosować podkładów, czy innych tego typu mazi. Sięgnęłam po laptopa, który zostawiłam sobie wczorajszego wieczora na łóżku. Zabrałam go i ruszyłam do kuchni.
Zaparzoną kawę wlałam do termosu, był on w barwach fioletowych z zielonymi akcentami. Jeden z kilku. Założyłam szpilki, gdy akurat sobie usiadłam, na barowym krzesełku przy wyspie kuchennej. Musiałam coś sprawdzić i przesłać dane na pendrive. Udało mi się nawet napić kawy, zanim wyruszyłam.
Udało mi się w papierach odnaleźć trzy podobne zdarzenia. Ów palce były trzech inny osób, do tego przy jednej był pistolet, a przy drugim skalpel. Tak jakby ktoś naprawdę się świetnie bawił. Musiałam skoczyć przed papierkową pracą do archiwum, niedawno dostałam dostęp, a dokładniej to wczoraj. Gdy zostałam oczyszczona z zarzutów (tak podobno). Przerzuciłam dane na pendrive, by móc mieć je przy sobie. Sprawdziłam, czy w torbie sportowej mam gumki do włosów. Odnalazłam je w zamkniętej na suwak kieszeni. Zamknęłam torbę, zamknęłam laptopa. Wzięłam termos, wstałam z krzesełka, po czym ruszyłam do wyjścia z domu. Wpisałam kod do alarmu, po czym wzięłam kluczyki do nowego ferrari. Przyjechało niedawno, najpewniej należało do mojej siostry, ale nie obrazi się, gdy sobie je wypróbuje. Wyszłam z domu, ale zanim zamknęłam drzwi, wzięłam klucze. Alarm się włączył, a ja ruszyłam do nowego autka. Stało na podjeździe, było okryte. Dlatego bez problemowo zdjęłam "płaszcz", odblokowałam pojazd pilotem. Po czym wpakowałam do bagażnika, torbę sportową, przyda się ona później. Wsiadłam. Gdy skończyłam chowanie. Odstawiłam termos na jego miejsce. Odpaliłam pojazd. Zanim jednak wyjechałam z posesji, zadzwoniłam do przyjaciela. Potrzebowałam od niego informacji.
***
Przed klubem na parkingu stało auto, w którym siedziałam. Słuchałam, jak przyjaciel gada, aż w końcu się rozłączył i przyszedł po dosłownie chwili.
- Dzięki, że zaczekałaś Sumi. - rzekł Spencer. Takie nosi imię przyjaciela, którego poznałam, gdy pracowałam w LA, oraz w Chinach podczas wycieczki. Znamy od dobrych dziesięciu lat, dlatego też, gdy pomogę w jego sprawie, on pomaga w mojej.
- Wybacz, że tak wcześnie proszę cię o pomoc. - powiedziałam, gdy ujrzałam, że powoli zbliżała się godzina szósta.
- Wychodzi, że to grubsza sprawa. - rzekł chłopak.
- Rozwiń to Spencer. - zachęciłam go i pokazałam mu dane na tablecie. Gdy tak na niego czekałam, miałam dane przerzucone na tablet z jego sprawy. To, czego potrzebował.
- To tak, te odcięte palce należą do trzech różnych osób, każdy z nich należał do pomniejszych gangów. Najwyraźniej ktoś z policji pozbywa się informatorów. Martwy szczur zazwyczaj to znak rozpoznawczy rozpruwaczy. Uważaj, bo ponownie mogą ci go podrzucić, tym razem może być gorzej. - przerwał. Jego telefon dzwonił, przez co musiał odebrać.
Jego ton, wskazywał, że coś się stało. Był spokojny, ale zaciskał pięść, aż żyły zaczynały mu wychodzić. Ułożyłam dłoń na jego, po czym odetchnął. Chyba zapomniał, że powinien oddychać.
- Przepraszam Sumi. Muszę spadać. Zanim pójdę. Powiem jeszcze coś. Zajrzyj do tych trzech miejsc, możliwe, że znajdziesz poszlaki. Uważaj na siebie młoda. - rzekł, cmoknął mnie w policzek i poszedł. Zostawił mi wszystkie papiery. Dane z tabletu obiecał sprawdzić. Dlatego go wziął, nawet jeśli należał do niego.
Odjechałam, by nie spóźnić się do pracy. Dlatego zaparkowałam na parkingu dla gliniarzy. Zanim wysiadłam, ukryłam papiery, gdyż musiałam zajrzeć do archiwum. Czas mnie gonił, mogłam zajrzeć do auta, gdyby zaszła mnie potrzeba.
Zamknęłam auto i ruszyłam, by wejść do środka, oczywiście padało na mnie kilka spojrzeń, ale zignorowałam je, musiałam ruszać dalej. Zanim jednak skierowałam się do archiwum, zauważyłam jak herbaciany kolega, parzy sobie herbatę.
- Anrai! - zawołałam. Może zbyt odważnie, ale nie przywykłam, by mówić Devil, albo po nazwisku. Jego imię lepiej pasowało. Dlatego na tym przystałam. Odwrócił się w moim kierunku. W pewnym momencie chyba się wahał, czy pójść sobie, czy zostać. Papierkowa robota, pewnie mnie nie opuści, ale mogłabym nawet przez miesiąc ją robić. Potrafię się skupić i skończyć je w 24 h. Także to żaden problem, gdyby chcieli mnie udupić, to nie dam się tak łatwo.
Zbliżyłam się, by się przywitać z chłopakiem.
- Wiesz coś na temat... - zawahałam się, czy mam ponownie to powiedzieć. - szczura, noża i palca? - dodałam.
- Na razie kryminolodzy badają wszystko. - odparł lekko. - Clinton wziął sprawę, niestety, ale raczej będzie spokój. - kojarzyłam ów nazwisko, bo spotkałam tego dziwnego człowieka. Tak jakby chciał cię udupić, mimo iż jest się niewinnym.
- Spokój? Nie podejrzewają mnie już? - dopytałam. Wolałam mieć pewność.
Wzruszył ramionami. Miałam chęć westchnąć, ale zaburzało, by to moją spokojną naturę, jedynie uniosłam brew, po czym usłyszałam odpowiedź.
- Jeśli mowa o Clintonie to on wszystkich podejrzewa, ale pewnie ostatecznie wrócisz za biurko z nową stertą raportów do ogarnięcia. O to raczej się martwić nie musisz. - rzekł i pociągnął łyk herbaty. Ten facet musi lubić herbatę. Też ją pije od czasu do czasu, ale aromaty kawy są lepsze.
Dopiero zauważyłam, że nie wzięłam termosu z kawą. Roztrzepanie nie pasowało do mnie, musiałam po nią wrócić i skierować się do archiwum. Byłam zajęta myśleniem, ale w końcu się odezwałam spokojnym tonem głosu.
- To dobrze. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Doceniam to, że choć trochę mi ufasz. - dodałam. Moje słowa, najwyraźniej zdziwiły Anrai' a.
- Ejjj, kiedy ja nic takiego nie powiedziałem. - zaprzeczył, ale nie mógł ukryć, gdy kąciki jego ust na dosłownie moment wykrzywiły się w tajemniczym uśmiechu. - Po prostu jestem mądrzejszy od Clintona. Nie ufam nikomu ani niczemu poza tym, co sam widzę i wnioskuję. - rzekł, po czym pociągnął kolejny łyk herbaty.
- No już dobrze, dobrze. - rzekłam i potarmosiłam włosy chłopaka. Upsik, ponownie zburzyłam jego przestrzeń. - To widzimy się, gdy wpadniesz na drzemkę. Tym razem postaram się cię nie obudzić. - rzekłam i ruszyłam, by wrócić po termos z kawą.
Gdy go wyciągnęłam, upiłam łuk i wysiadłam, by ponownie zamknąć autko. Oczywiście napisałam siostrze, że podwędziłam jej autko. Po czym ruszyłam prosto do archiwum.
***
Wyszłam z niego, gdy dowiedziałam się gdzie mam pojawić się dalej. Znalazłam kilka miejsc, do których powinnam pojechać. Poza tym zadzwoniłam do dwóch informatorów, by poszukali wyszczególnionych danych na ten temat. Gdy dadzą znać, to się spotkamy. Ruszyłam do biurka, upiłam kolejny łyk kawy, po czym najpierw sprawdziłam nowe biurko, dokładnie czy nic nie zostało podrzucone. Gdy zostało przetrzepane, mogłam zasiąść do pracy. Na nowo włączyłam swój system. O dziwo przez te pierwsze godziny, zrobiłam dwie sterty raportów. Dochodziły kolejne, znad grzywki, ujrzałam tego całego Clintona. Wróciłam do robienia roboty. Gdy ponownie pojawiła się robota, nie ruszyłam się z miejsca. Postanowiłam zostać na miejscu i zrobić swoją robotę, potem najwyżej zajrzę do łazienki, teraz jednak miałam ponad połowę gorącej kawy, ale piłam ją w ostateczności i dalej byłam pochłonięta swoją pracą. Niemalże jak robot wykonywałam swoje zadanie z przyśpieszeniem. Było to bardzo czytelne i szczegółowe, dlatego nikt nie mógł się przyczepić do mojej pracy.
Tym razem też wpadł na drzemkę Anrai. Kątek oka go dostrzegłam, ale nie było czasu go witać czy cokolwiek mówić. Wolałam skończyć i jechać do miejsca.
- Będziesz mógł za cztery godziny coś plus minus, pojechać ze mną w kilka miejsc. Pojechałabym sama, ale lepiej mieć wsparcie i światka. Co ty na to? - spytałam, gdy odłożyłam kolejny gotowy raport. Anrai się akurat układał, dlatego miałam niezłe wyczucie, by go o to zapytać.
<Anrai?>
1485 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz