wtorek, 6 września 2022

Od Romaise - CD Andrew

 Dopiero po ostatnich słowach mężczyzny Romaise uświadomiła sobie z całą mocą gorzką prawdę dotyczącą tego jak bardzo kierowanie się zasadami religijnymi nadal ograniczało jej światopogląd. Choć od czterech już długich lat starała się zrozumieć wszystkie zawiłości tutejszych praw panujących pomiędzy przedstawicielami różnych płci, najwidoczniej wciąż umykał jej jakiś nadzwyczaj ważny szczegół. Tak bardzo pragnęła być postrzegana jako poważna dorosła kobieta, a tymczasem w oczach społeczeństwa musiała wyglądać niczym małe dziecko potrzebujące prowadzenia za rączkę. 

Ta myśl zirytowała ją do tego stopnia, że nie tylko gwałtownie odepchnęła od siebie kota, ale także zerwała z twarzy już i tak przemoczoną zasłonę, którą posłała następnie wściekłym ruchem w kierunku najbliższego podnóżka. Co prawda spadła ona tuż obok, ale zamiast się opanować i podnieść ją pełnym godności gestem, zrobiła cos jeszcze bardziej haniebnego. Mianowicie podeszła żwawym krokiem do stołu, oparła lewą nogę o blat i podciągnęła nieznacznie jasnopurpurowy materiał sari, ukazując zgrabną kostkę obciążoną bransoletką wykonaną w całości z tanzanitu. Dla niewprawnego oka nie różniła się ona niczym od zwykłej ozdoby jakich dziewczyna miała na ciele pełno, ale ktoś znający się bardziej na elektronice od razu dostrzegłby, że kryje ona w swoim wnętrzu o wiele sprytniejsze urządzenie. 

- Niech zgadnę, uważasz, że to kolejny dodatek mający podkreślić moją urodę ? - Nie chcąc, by jej przerywał, wyciągnęła się trochę i przyłożyła wolną rękę do klatki piersiowej Andrew, patrząc mu głęboko w oczy z miną Kota w butach. Czuła bowiem, że gdyby pozwoliła mu to zrobić, mogłaby już nigdy więcej nie zdobyć się na podobne wyznanie. A na to akurat nie mogła sobie pozwolić teraz, gdy wreszcie ktoś postanowił dać jej nawet nikłą nadzieję na wyrwanie się z tego koszmaru. - Nie odpowiadaj. I tak wiem, że teraz masz mnie za wariatkę. Ale przysięgam, że za chwilę zmienisz zdanie. Otóż to małe cudeńko to nic innego niż zwykły nadajnik z systemem GPS. Teraz już wiesz, czemu tak bardzo potrzebuję Twojej pomocy. Tylko Ty możesz zgłosić to co się tu dzieje do tunezyjskiej ambasady w taki sposób, by żaden z tych pacanów niczego nie wywęszył. - Opuściła kończynę z powrotem na podłogę. - Wybacz, jeśli nie potrafiłam Ci tego do tej pory należycie okazać, ale... - Przerwała na dłuższy moment, wyraźnie szukając odpowiednich słów. - Odkąd zostałam sprzedana jesteś pierwszą osobą, która postanowiła mi w jakikolwiek sposób pomóc. A w dodatku jesteś... - Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, wyraźnie zmieszana. - Jesteś... to znaczy... - Na jej twarzy wykwitł wyraźny rumieniec, a ona sama miała szczerą ochotę dosłownie zapaść się pod ziemię. Ach, te islamskie przyzwyczajenia... - Jesteś... - Zacisnąwszy mocno pięści, obróciła się do niego tyłem. - Jesteś facetem. - Dokończyła z niemałym trudem, głośno wypuszczając powietrze z płuc. - Niech Allach mi przebaczy, przecież ja nie powinnam nawet przebywać z Tobą w jednym pomieszczeniu ! - Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, więc osunęła się niczym martwa na pobliski fotel i ukryła twarz w dłoniach, zanosząc się dziwną mieszaniną płaczu i śmiechu. Kompletnie nie potrafiła tego wytłumaczyć. Właśnie dopuściła się poważnego grzechu, więc czemu nagle zrobiło jej się tak dziwnie na duszy ?  Doprawdy, w pewnych kwestiach chyba rzeczywiście nadal była jedynie kruchą dziewczynką. 


< Andrew ? >


499 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz