czwartek, 26 sierpnia 2021

Od Lydii CD Zeno

 Przez dłuższą chwilę myślałam o tym wszystkim. Wzrok wlepiam w kubek herbaty, który w tamtej chwili trzymałam. Próbowałam sobie to wszystko ułożyć. Może on faktycznie nie jest taki zły? Gdyby chciał skrzywdzić mnie albo Zoe zapewne już dawno by to zrobił. Pomimo, że wyglada na człowieka, który czerpie radość z cierpienia innych teraz dostrzegam w nim… normalnego, cierpiącego po stracie ukochanej faceta? Ciężko było mi powiedzieć cokolwiek po tym czego się dowiedziałam. Mimo to, ta cisza która była między nami nie przeszkadzała chyba żadnemu z nas. Przerwana została jednak przez dzwonek telefonu mężczyzny. Z głośnym westchnieniem uniósł głowę i wyciągnął źródło hałasu z kieszeni. Kiedy zobaczył na wyświetlaczu imię osoby, która się dobijała palcami jednej dłoni pomasował skronie. 

- No, o co chodzi? - warknął widocznie zirytowany. Siedziałam grzecznie omijając jego spojrzenie. Nie podsłuchiwała, nie wyrażałam się w nie swoje sprawy. - Już jadę - odparł chłodno i od razu się rozłączył. Chciałam zapytać co się stało jednak powstrzymałam się. Wstał z fotela i udał się w stronę korytarza i drzwi wejściowych. Totalnie nie wiedziałam co robić. - Młoda, nie każ mi na siebie czekać - skończył ubierać buty kiedy odwróciłam się w jego stronę.

- Nie mówiłeś, że też mam jechać - odstawiłam kubek na szklany stolik. Nie chciałam jeszcze bardziej go irytować. Widziałam, że i tak jest już ostro wkurzony. Posłusznie jak piesek szybkim krokiem, który już podchodził pod trucht podeszłam do niego. Ubrałam buty i byłam gotowa do wyjścia.

- Nie zmarzniesz? - pokręciłam tylko głową. Miałam na sobie dresy i zdecydowanie za dużą, najprawdopodobniej męską koszulkę, którą kiedyś udało mi się dorwać na obrzydliwie dobrej promocji. Nic już więcej nie powiedział tylko otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Jego samochód stał na podjeździe. Chciałam sama otworzyć sobie drzwi jednak wyprzedził mnie i ponownie zrobił to za mnie. Byłam w szoku. Czyli prawdziwi dżentelmeni nie są gatunkiem wymarłym? Usiadłam w bardzo wygodnym fotelu i grzecznie czekałam na kierowcę. Kiedy wsiadł do pojazdu zapiął pasy i przypilnował żebym zrobiła to samo. Zanim włączył silnik podał mi swój telefon. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Włącz coś przyjemnego - oj to dał mi teraz wyzwanie. Wyjechaliśmy z posiadłości, a ja siedziałam wpatrzona w ekran jego telefonu zastanawiając się co takiego powinnam włączyć. Muzyka, której ja słucham to totalny rollercoaster. Od depresyjnych smutów, po rap o „zabijaniu, wciąganiu kokainy i ruchaniu dziwek”. To był wierny cytat. Postawiłam na coś prostego, przyjemnego dla ucha. Gorillaz „She’s my collar”. Odwróciłam wzrok w stronę okna i obserwowałam las nocą. - Nie dziwię się dlaczego zdarza ci się tak zamulać - mruknął wyciągając dłoń w moją stronę. Oddałam mu telefon. Jechał szybko a mimo to dawał radę jednocześnie pisać. - To jest to czego mi teraz trzeba - już po pierwszych nutkach wiedziałam co to jest.

- Britney? - uśmiechnęłam się patrząc na niego ze zdziwieniem. Nie wyglądał na człowieka, który gustuje w takiej muzyce. 

- Britney.

- Dałabym sobie rękę uciąć, że jesteś fanem muzyki klasycznej, ewentualnie jakiegoś rocka - poczułam się przy nim bardziej komfortowo. Tak po prostu… chyba że to zasługa Britney.

- Nie straciłabyś jej - wzruszył ramionami. - Trafiłaś w punkt ale nie chcę cię tym męczyć. Poza tym muszę jakoś odreagować. 

- Nie męczyłbyś. Jeśli chodzi o muzykę jestem raczej otwarta na wszystko - pomimo, że była to taka pierdoła powiedziałam mu coś o sobie. Zauważył to i chyba był z tego zadowolony. - Mogę w ogóle wiedzieć co się stało? - zmieniłam szybko temat orientując się, co zrobiłam.

- Jest jakiś problem z Hiddenem. Nie wiem co dokładnie się stało ale dzwoniła Lan - westchnął. – Pozabijam ich – kierował jedną ręką. Drugą oparł o drzwi i podpierał na niej głowę. Było późno, a on zdecydowanie miał dość dzisiejszego dnia. 

- Mam nadzieje, że będę mogła jakoś pomóc – chciałam go trochę pocieszyć ale jednocześnie mówiłam zgodnie z prawdą. Chciałam się jakoś odwdzięczyć za pomoc. Po dzisiejszej rozmowie wiem, że zawdzięczam mu swoje życie i rzecz jasna Zoe.


<Zeno?>

627 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz