środa, 13 października 2021

Od Vincenta CD Rosjanki

Ciężko było mi powiedzieć jakimi uczuciami obdarzałem kobietę, która od pewnego czasu mieszkała u mnie. Nie ukrywałem, że pociągała mnie seksualnie, w końcu była naprawdę atrakcyjna. Nigdy nie zamierzałem traktować jej jako podwładną, służącą czy niewolnika. Nie kochałem jej - ale chciałem, by czuła się u mnie bezpieczna. Chociaż jej tego nie okazywałem, wiedziałem, że sama uważała, że lepiej jej było u mnie niż tam, gdzie przebywała ostatnimi czasy.

Miałem nadzieję, że jej aktualny stan nie był spowodowany żadnymi środkami, które mogły zostać podane przez jednego z imprezowiczów. Nie wierzyłem w jej słowa, że nic jej nie zrobili - znałem Johna od dłuższego czasu i wiedziałem, że zamierzał ją wykorzystać. O ile ten parszywy śmieć już tego nie zrobił. Na szczęście, dzięki mnie nie skrzywdzi już żadnej dziewczyny.
Martwiłem się o Rosjankę, o ile tak mogłem nazwać stan w którym się znalazłem. Ból w ręce był dla mnie nieistotny. W tamtej chwili najważniejsze było dla mnie by ona wydobrzała. Było już blisko północy, a ja wiedziałem, że ta noc będzie bardzo długa.
- Doktorze? - opierając się o balustradę na balkonie wybrałem numer do lekarza, który mimo swojego fachu pracował również dla mnie. Uważałem, że w każdej mafii powinien być taki fachowiec. Żadnych pytań. - Harper. Potrzebuję, żebyś wpadł do mnie.
Mój rozmówca po potwierdzeniu swojego przybycia rozłączył się, a ja podszedłem do barku w salonie i napełniłem stojącą obok szklankę napoczętą niedawno Whisky. Dorzuciłem do niej dwie kostki lodu i uniosłem dłoń ze szkłem, by duszkiem wypić ciecz znajdującą się w nim. Bawiąc się lodem rozsiadłem się w fotelu i w spokoju oczekiwałem przyjazdu gościa.
Doktor o niespecjalnie wyjątkowym imieniu Jack pojawił się w moim mieszkaniu jakieś dwadzieścia minut po moim telefonie. Niespecjalnie zależało mi na czasie, więc nie miałem do niego pretensji.
- Coś się stało Vincent? Dawno nie dzwoniłeś - stwierdził, wieszając płaszcz na oparciu kanapy.
- Jest u mnie dziewczyna, śpi w pokoju Travisa - wskazałem obandażowaną dłonią w stronę zamkniętych drzwi. - Wieczorem gorączkowała. Sprawdź proszę, czy nic jej nie jest.
Posłusznie skinął głową, a ja w tym czasie zapaliłem papierosa. W spokoju rozkoszowałem się gorzkim dymem tytoniu.
- To tylko przeziębienie - oznajmił Jack, cicho zamykając drzwi za sobą. Mrucząc coś pod nosem o nieodpowiedzialności i nieodpowiednim ubiorze na tą porę roku odwinął bandaż z mojej ręki. Przypatrzył się ranie, wyciągnął ze swojej torby jakąś maść i posmarował ją, kończąc cały zabieg wykonaniem opatrunku.
- Słuchaj, Jack.. - nie wstając z fotela opowiedziałem mu w skrócie o Rosjance. Kiedy zbierał się do zadania jakiegokolwiek pytania dłonią wskazałem mu na akta leżące na stoliku kawowym. W ciszy zaczął je przeglądać. Przez chwilę porozmawialiśmy jeszcze, a on wyszedł.
***
Otworzyłem oczy kiedy zaczął wibrować mi telefon. Nim odebrałem zerknąłem na wyświetlacz - była już trzynasta. Ostatnie kilka godzin spędziłem drzemiąc na fotelu.
- Harper - rzuciłem ochrypłym głosem.
- Panie Harperze, nie wiem co wydarzyło się wczorajszego wieczoru - zaczęła Alyssa. - Ale jest pan potrzebny w swoim biurze za dziesięć minut.
- Dziękuję za informację
- rozłączyłem się.
Starając się nie obudzić Rosjanki przebrałem się w swojej sypialni w koszulę i spodnie, a chwilę później stałem w windzie. Liczyłem na to, że nie poniosę zbyt dużych konsekwencji wczorajszych czynów. Cokolwiek by się nie działo - temu skurwielowi się to po prostu należało.
- Pan Harper - Alyssa na mój widok poderwała się z fotela i zrobiła mi miejsce. - Nie wygląda pan zbyt dobrze.
- I tak się czuję. Co się dzieje?
- westchnąłem.
- Słyszał pan...
- Mów mi po prostu Vincent.
- Słyszałeś o wczorajszym wypadku? Podobno ten cały John wczoraj dostał od kogoś w jaja!
- Tak?
- na mojej twarzy pojawiło się udawane zdziwienie. Rozmowa trwałaby pewnie dalej, gdyby nie to, że do mojego biura wparowało kilku ludzi.
- Harper! - zaczął jeden z moich inwestorów. Włożyłem ranną dłoń do kieszeni, by zgromadzeni nie widzieli opatrunku.
- Słyszałem co się wczoraj działo. Nie do wiary! 
- Ciekawe co gość musiał zrobić, żeby tak skończyć
- mruknęła jakaś kobieta, a taka niższa stojąca obok niej przytaknęła ze śmiechem.
- Na szczęście nic poważnego mu nie jest, ale na jakiś czas nie będzie mógł pracować - powiedział ten pierwszy. - Przyszliśmy ci tylko powiedzieć, że nie masz się co martwić i wasz projekt, nad którym właśnie pracujecie będzie mógł liczyć na wsparcie. Bardzo dobra robota - poczułem klepnięcie w ramię.
I jak gdyby nigdy nic cała pielgrzymka opuściła moje biuro. Zdezorientowany spojrzałem na Alyssę i bez słowa wróciłem do swojego mieszkania. Jak dobrze, że miałem je w tym samym budynku.
Wchodząc do lokalu stwierdziłem, że Rosjanka jeszcze śpi. I dobrze. Liczyłem na to, że szybko wydobrzeje. Miałem nadzieję, że nie miała mi za złe zabrania ją na wczorajszą imprezę.
Ściągnąłem z siebie formalne ubrania i zarzuciłem na siebie koszulkę i spodnie dresowe. Skierowałem się w stronę kuchni i stanąłem przed lodówką. Stwierdziłem, że skoro rudowłosa wstanie za niedługo chciałaby pewnie coś zjeść.
Nie byłem urodzonym kucharzem, więc nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Chwyciłem w dłonie opakowanie jajek i zacząłem robić jajecznicę. Emocje poprzedniej nocy ciągle wytrącały mnie z równowagi, a na ziemię przywołał mnie smród spalenizny.
- Kurwa - w ostatniej chwili wyłączyłem ogień spod nieco spalonej jajecznicy i westchnąłem.
Byłem jakiś przybity. Mimo, że nikt nie podejrzewa mnie (albo nie pokazują tego, że jestem głównym podejrzanym) czułem się źle przez to jak potoczył się wczorajszy wieczór. Nie zależało mi w ogóle na tym, by Rosjanka żywiła wobec mnie jakieś pozytywne uczucia, jednak jakaś stłumiona część mnie właśnie o to prosiła.
Skołowany ruszyłem do holu i usiadłem przed fortepianem. Gra na instrumentach od zawsze ukajała mój emocjonalny ból i potrafiła przywrócić mnie na ziemię. Położyłem palce na klawiszach i początkowo delikatnie ruchy z czasem nabrały tempa i pewności.


Mimo, że w mieszkaniu nie byłem sam i w każdej chwili mogła tutaj pojawić się rudowłosa całkowicie oddałem się melodii. To w niej potrafiłem odnaleźć siebie i spokój ducha, nie zwracając uwagi na to co się działo w moim życiu.
Grałem tak dobre kilka minut. Nawet nie zauważyłem, kiedy w kąciku mojego oka pojawiła się mała niewinna łza, którą szybko starłem, kiedy usłyszałem za sobą ciche westchnięcie "Vincent?".
- Obudziłaś się.. - stwierdziłem cicho, odwracając się na stołku. - Jak się czujesz?

Rosjanko?
989 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz